Zespoły Caterham, Marussia, Sauber i Force India wysłały do szefa FIA, Jeana Todta list w sprawie problemów finansowych mniejszych ekip Formuły 1. Kopię tego listu otrzymał serwis autosport, a w nim znalazły się przykładowe wydatki jakie zespół Formuły 1 musi ponieść co roku. Kwota ta jest bardzo wysoka. Dwukrotnie większa od tej, na jaką nowe zespoły liczyły wchodząc do F1 w 2010 roku.
Poniższe wyliczenie dotyczy małych i średnich ekip. Najbogatsze zespoły wydają dużo więcej.
Przeciętne wydatki zespołu Formuły 1 w czasie jednego roku:
Hybrydowy silnik V6 Turbo – 28 milionów $
Skrzynia biegów i hydraulika – 5 milionów $
Paliwo i smary – 1,5 miliona $
Opony – 1,8 miliona $
Elektronika – 1,95 miliona $
IT – 3 miliony $
Pensje pracowników – 20 milionów $
Podróże i wynajem obiektów gościnnych na torach – 12 milionów $
Produkcja podwozia / części – 20 milionów $
Tunel aerodynamiczny / CFD (Obliczeniowa mechanika płynów) – 18,5 milionów $
Narzędzia i utrzymanie fabryki – 2 miliony $
HR i inne usługi – 1,5 miliona $
Transport – 5 milionów $
Łącznie: 120,25 milionów $
Ale to nie wszystkie koszty jakie trzeba ponieść. Powyższe wyliczenie nie obejmuje pensji kierowców, marketingu, opłat za media, czy wydatków na hotele. A także wpisowe dla FIA. Absurdy finansowe F1 pokazuje fakt, że zespoły płacą też np. za wynajem budynków gościnnych an torach poza Europą. W Europie wożą ze sobą Motorhome’y (co też sporo kosztuje). Tory płacą wielkie pieniądze za opłaty licencyjne dla FOM. A drugiej strony ściągają od zespołów kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy dolarów za wynajem budynków gościnnych, czy nawet za wynajem sprzętu (nawet za lodówki) do nich. Czy tylko ja uważam to za chorą sytuację? Można to porównać do zespołu piłkarskiego, który płaciłby za wynajem szatni podczas meczu wyjazdowego. Co za problem, aby Bernie podpisując umowy z torami zapewnił zespołom darmowe budynki gościnne?
Obietnice Maxa Mosley’a
Nowe zespoły, które pojawiły się w Formule 1 w 2010 roku były kuszone przez Maxa Mosley’a, ówczesnego szefa FIA limitem budżetowym na poziomie 40 mln funtów, czyli około 60 mln $. Zespoły te startowały od zera, a to oznaczała bardzo duże wydatki na wyposażenie fabryki, zatrudnienie pracowników itd. A okazało się, że roczne koszty utrzymania przekraczają dwukrotnie kwotę na którą liczyli. Biorąc pod uwagę to, że są to słabe zespoły, które nie mają co liczyć na duże wpływy od sponsorów, gdyż rzadko są pokazywane w telewizji. To wpływy z podziałów zysków F1 są ich głównym źródłem przychodu, ale trzeba być w czołowej dziesiątce aby w nich uczestniczyć. Wtedy można liczyć na 50-60 mln $ od FOM. Więc widać, że aby utrzymać się w stawce trzeba mieć oprócz tego bogatego właściciela. Bo z pieniędzmi od sponsorów i wnoszonymi przez pay-driverów nie da się tego osiągnąć. I zarówno właściciele Caterhama, jak i Marussii utrzymywali swoje zespoły. Ale rosnące wydatki połączone z brakiem sukcesów skutecznie ich do tego zniechęciły.
Najwięksi wydają coraz więcej
Z drugiej zaś strony mamy czołową czwórkę, bardzo bogatych zespołów, które dysponują budżetami powyżej 300 mln $ rocznie. Mercedes w 2013 roku dysponował budżetem na poziomie 316 mln $. Przynosząc ponad 100 mln $ straty, ale została ona pokryta poprzez Daimlera. W te sumy nie wliczam wydatków działu silnikowego. Podobnie działa Red Bull, zespól wydaje tyle ile potrzebuje, a brakujące pieniądze przekazuje koncern Red Bulla. McLaren ma mieć w 2015 roku rekordowy budżet na poziomie 200 mln funtów (320 mln $). O Ferrari nie trzeba wspominać, bo oni wydają i zarabiają jeszcze więcej. W dodatku te zespoły mają decydujący głos w sprawie reguł F1. I nie zgodzą się na drastyczne cięcia, bo wtedy stracą swoją przewagę.
Co dalej?
Jest kilka możliwych scenariuszy, aby poprawić sytuację mniejszych zespołów F1. Wszystkie mają wady i zalety. Są kliencie bolidy. Ale aby otrzymać pieniądze z podziału zysków trzeba być konstruktorem. Więc jeśli np. zespół X kupowałby gotowe bolidy od zespołu Y. To koszty i wydatki zespołu X byłyby dużo niższe. Ale taki zespół nie byłby konstruktorem, więc nie brałbym udziału w podziale zysków. Jest pomysł na trzecie bolidy dla wybranych zespołów, to oznacza mniejszą różnorodność w F1. Mniej pomysłów, pracowników itd.
Najlepszym sposobem, który zapobiegłby takim sytuacjom byłby bardziej równomierny podział zysków F1 między zespołami. W którym uczestniczyłaby cała stawka. A Ferrari przestałoby dostawać swój monstrualny bonus (ponad 100 mln $ rocznie). Ale obecne umowy zespołów z Bernie’m Ecclestone obowiązują do 2020 roku. Nie wierzę w to, że największe i najbogatsze zespoły zgodziłyby się obniżyć swoje przychody na rzecz reszty stawki. To się po prostu nie może stać.
FIA w ostatnich latach systematycznie wprowadza zmiany regulaminowe mające na celu obniżenie kosztów. Co się udaje, ale są to niewystarczające ruchy. W dodatku wprowadzenie nowych silników V6 Turbo zaprzepaściło te starania, bo nowe silniki są ponad dwukrotnie droższe niż silniki V8.
Zaletą problemów finansowych Caterhama i Marussii, a raczej pojawienia się ich w trakcie sezonu jest to, że ta sprawa może być teraz chociaż częściowo rozwiązana. Nie może zostać zignorowana, bo zbyt wiele się o niej mówi i wszyscy kibice ją zauważą. Ale osobiście nie wydaje mi się, aby coś w F1 się zmieniło. Marussia prawdopodobnie znajdzie nowego właściciela. Gorzej z Caterhamem, to w tym przypadku sytuacja finansowa i perspektywy są dużo gorsze. A więc wyjściem z tej sytuacji będzie nowy/nowi właściciele, którzy wpompują kolejne miliony dolarów w F1.
W 2016 roku do F1 wejdzie nowy zespół Haas F1 Team. Gene Haas jest miliarderem i zapowiada spore inwestycje. Szerokie partnerstwo z Ferrari również pomoże w tym projekcie. Haas ma już fabrykę i sporą część potrzebnego sprzętu, dzięki temu że jest już właścicielem zespołu w serii NASCAR. Nie łudzi się, że 60 mln $ rocznie wystarczy. Dlatego uważam, że ten zespół ma szansę zwojować w F1 dużo więcej, niż te które weszły w 2010 roku.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: