Przyczyny bardzo słabego startu sezonu 2020 połączone z planowanym limitem budżetowym oznaczają według mnie, że przed zespołem Ferrari nastaną chude lata bez istotnych sukcesów.
Słaby start sezonu 2020 i ograniczone pole do poprawy
Ferrari rozpoczęło sezon 2020 jako zespół środka stawki, a ich forma bardzo pogorszyła się w stosunku do poprzedniego roku. Główną przyczyną są zmiany w jednostce napędowej, które Ferrari musiało dokonać po interwencji FIA i zawarciu tajnej ugody. Silnik Scuderii w 2019 roku był zdecydowanie najmocniejszy w stawce, a w tym roku jest na zbliżonym poziomie jak Honda i Renault (niewykluczone że nawet nieco słabszy). Ferrari nie ma już żadnej przewagi po stronie mocy silnika, a możliwe że pod tym względem traci do swoich rywali (do Mercedesa na pewno tracą dużo). Dodatkowo bolid SF1000 okazał się sporym rozczarowaniem, zespół ma z nim duże kłopoty, a pierwszy istotny pakiet poprawek wprowadzony w pośpiechu na drugi weekend sezonu nie przyniósł zauważalnej poprawy.
Obecne regulacje uniemożliwiają poprawę silnika w trakcie sezonu 2020. Ferrari może przygotować ulepszenia dopiero na kolejny rok. W 2021 roku ponownie będzie można mieć tylko jedną specyfikację na cały sezon, więc muszą być gotowi z kompletem zmian na marzec. Na sezon 2021 w dużym stopniu zamrożono rozwój samochodów wprowadzając system tokenów. Ferrari chciałoby zmienić więcej elementów niż pozwala na to regulamin, więc są nikłe szanse, że wyeliminują wszystkie błędy w obecnej konstrukcji.
Podsumowując w tym roku Ferrari na pewno będzie poprawiać samochód, ale nie mogą zrobić nic z silnikiem, więc walka o czołowe pozycje w standardowych wyścigach wydaje się być wykluczona. Na przyszły rok będą mogli poprawić silnik, ale trudno oczekiwać aby wykonali wystarczający skok osiągów zarówno po stronie silnika jak i nadwozia, aby walczyć o mistrzostwo.
Wywiad Johna Elkanna
Ostatni wywiad Johna Elkanna (prezes Ferrari), którego udzielił dla La Gazetty dello Sport pokazuje, że w Ferrari już się nie łudzą co do szybkich sukcesów. Elkann powiedział, że teraz stawiają na sezon 2022, gdy dojdzie do rewolucji technicznej, bo to będzie okazja dla jego zespołu. Wcześniej na duże sukcesy nie ma szans. Elkann ma pełne zaufanie do Matti Binotto, a ostatnie zmiany w pionie technicznym (nic rewolucyjnego) są robione z myślą o sezonie 2022. Elkann liczy, że taka praca od podstaw i postawienie długoterminowego celu będzie oznaczać dla jego zespołu początek nowego cyklu pełnego sukcesów, tak jak to było w latach 90-tych, gdy dołączyli Brawn, Byrne, Todt i Schumacher. Kryzys w jakim się znaleźli porównuje do tego co działo się przed pasmem sukcesów Schumachera.
Trzeba przyznać, że takie przedstawienie sytuacji ma sens i tym razem Ferrari nie obiecuje natychmiastowych sukcesów. Widzę tutaj jednak dwa problemy. Po pierwsze do sezonu 2022 zostało bardzo mało czasu. W latach 90-tych potrzebowali kilku sezonów aby po przyjściu wspomnianych osób walczyć o mistrzostwo. Po drugie obecne zmiany w pionie technicznym są kosmetyczne i polegają głównie na przesunięciach wewnętrznych. Ferrari przydałoby się ściągnąć znanych inżynierów z innych zespołów F1, aby zyskać nową perspektywę.
Forma i plan Ferrari przyczyną odejścia Vettela?
Działania Ferrari, ich słaba forma na początku sezonu 2020 i słowa Elkanna, to moim zdaniem jest przyczyna rezygnacji z Sebastiana Vettela i podpisania umowy z Carlosem Sainzem. Ferrari od testów wiedziało, że ich tegoroczny samochód wraz z silnikiem to krok w tył, a przy ograniczeniach w regulaminie technicznym i finansowym minie nawet kilka lat zanim wrócą do walki o najwyższe cele. Dlatego postawili na parę Leclerc – Sainz, bo to są młodzi zawodnicy, którzy mogą jeździć razem przez kilka lat. Stawiają na stopniowy, kilkuletni rozwój zespołu. Obaj kierowcy mają być w to zaangażowani, nawet mają się przeprowadzić do Maranello, aby być blisko fabryki. Sebastian Vettel jest już blisko końca swojej kariery w F1, więc z jego udziałem taki dłuższy plan nie jest realny do wykonania.
Regulacje finansowe ogromnym wyzwaniem dla Ferrari
Gdyby nie limit budżetowy, który wejdzie w życie od 1 stycznia 2021 roku, to byłbym optymistycznie nastawiony w stosunku do Ferrari. To najbogatszy zespół w stawce F1 zatrudniający prawie 1000 osób (plus kilkaset w dziale silnikowym), który jest w stanie szybko i sprawnie wprowadzać nowe ulepszenia. Dlatego wydaje mi się, że w tym roku będą regularnie przywozić sporo poprawek i bolid SF1000 ostatecznie zapewni im miejsce na podium w końcowej klasyfikacji konstruktorów. Od przyszłego roku będą musieli zmniejszyć budżet niemal o połowę i oddelegować wielu pracowników do innych funkcji. Zakładając, że Ferrari nie będzie nic kombinować i wypełni nowe zasady finansowe, to będą musieli całkowicie zmienić sposób funkcjonowania co oznacza wewnętrzną rewolucję. Przed podobnym wyzwaniem stoją w Mercedesie i Red Bullu.
Nagle Ferrari straci swoją przewagę finansową i ludzką nad takimi zespołami jak McLaren i Renault. W tym roku widzimy, że te dwie stajnie przygotowały samochody pozwalające na walkę z Ferrari, a mają budżety o ponad połowę mniejsze. Od 2021 roku ta trójka plus Red Bull i Mercedes będą mieć do dyspozycji bardzo zbliżone możliwości finansowe i zbliżoną liczbę pracowników. Konkurencja się wyrówna, a stajnie które obecnie wykorzystywały swoją przewagę finansową już nie będą mogły tego robić. Ferrari nigdy w XXI wieku nie było w takiej sytuacji, że mieli do dyspozycji podobny budżet jak kilku konkurentów. Zwykle mieli najwięcej pieniędzy z jednym lub dwoma innymi zespołami będącymi na podobnym poziomie.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: