Co roku powtarza się ta sama sytuacja: polscy młodzi kierowcy mają problemy finansowe a ich kariery nie rozwijają się tak jak powinny. Brakuje w Polsce sponsorów i systemu wspierania juniorów. Nawet bardzo dobre wyniki sportowe nie pozwalają się odpowiednio przebić.
Mógłbym co roku pisać taki sam artykuł w reakcji na trudną sytuację polskich juniorów. W tym roku Tymek Kucharczyk po raz drugi z rzędu walczy aby w ogóle dokończyć sezon w serii GB3, gdzie jest wysoko ceniony przez zespół Hitech i walczy o tytuł mistrzowski. Budżetu nie ma, bo Orlen nie przedłużył z nim umowy na 2024 rok (decyzja jeszcze starego kierownictwa). Ma problem, aby znaleźć sponsora, który pokryje koszty startu w całym tegorocznym sezonie. Tymek ma otwartą drogę do Formuły 3 w 2025 roku, ale będzie potrzebował do tego sporych pieniędzy – znacznie większych niż w tym roku. To jest poważny problem.
Kacper Sztuka dokończy aktualny sezon F3, ale z powodu słabych wyników stracił wsparcie programu rozwojowego Red Bulla, więc za rok będzie problem aby zebrać budżet. Red Bull blokował dla siebie większość powierzchni reklamowych, co ograniczało miejsce dla potencjalnych sponsorów. Powierzchnie się na 2025 rok zwolnią, ale czy w Polsce znajdą się sponsorzy skłonni wyłożyć duże pieniądze? Kacper ma na stole konkretne oferty na jazdę w F3 lub nawet w F2 w 2025 roku, ale trzeba zebrać budżet, a to będzie bardzo trudne. Kacpra po słabym sezonie w F3 nie można skreślać, bo w F4 jeździł trzy lata, notując z sezonu na sezon znaczny progres. W F3 może być podobnie.
Wspominam głównie o tych dwóch zawodnikach, bo moim zdaniem to są dwa największe talenty i mają potencjał, aby dojść daleko, jednocześnie są to kierowcy mający regularnie problemy z uzbieraniem budżetu. Są też w Polsce zupełnie inne sytuacje, bo nie wszyscy mają problemy finansowe. Piotr Wiśnicki drugi rok jeździ w Formule 3 mając spore grono sponsorów: głównie spółki skarbu państwa. W hiszpańskiej F4 jeździ Maciej Gładysz, który również ma wielu sponsorów, w większości są to spółki skarbu państwa. Te przykłady pokazują, że takich partnerów da się w Polsce znaleźć, ale trzeba mieć do tego odpowiednie kontakty i znajomości.
Ile kosztują starty kierowcy w seriach juniorskich?
Sporty motorowe to bardzo droga dyscyplina sportu. Wieloletnie starty w kartingu a później w seriach juniorskich, gdzie rywalizuje się jednomiejscowymi bolidami kosztują dużo pieniędzy, wymagają najczęściej poświęcenia całej rodziny. O jak dużych pieniądzach jest mowa? Oscar Piastri przez pięć lat jeździł w seriach juniorskich, przechodząc je ekspresowo. W 2021 roku został mistrzem F2 w swoim debiutanckim sezonie. Jego ojciec Chris Piastri powiedział wtedy w wywiadzie dla gazety the The Sydney Morning Herald, że on razem z rodziną i pozyskanymi sponsorami zainwestował w karierę syna między 5,5 mln a 6,5 mln dolarów australijskich (16 – 19 mln złotych). Ta kwota nie uwzględniała wsparcia od Renault / Alpine, które również dołożyło kilka milionów.
Chcąc jeździć w kartingu czy w zespołach w seriach juniorskich trzeba za to płacić. Zespoły utrzymują się w większości z pieniędzy jakie przynoszą ich kierowcy poprzez ściąganych sponsorów. Nieważne jak dobry jest dany zawodnik, za darmo nie można jeździć. Bardzo pomaga obecność w programach juniorskich zespołów F1, a także wygrywanie, bo wtedy jest szansa na nagrody i ściągnięcie niezależnych sponsorów. Bez własnego wsparcia nic się jednak nie uda.
Starty w seriach juniorskich kosztują, ale poza tym trzeba opłacać testy, podróże itp. Jeśli kierowcy udało się zebrać budżet na starty w danej serii, ale już nie na dodatkowe testy, to na starcie będzie w gorszej sytuacji niż bogatsi rywale. Doświadczenie w seriach juniorskich jest najważniejsze. Pieniądze jakie trzeba wnieść różnią się od zespołu. Najlepsze ekipy chcą więcej pieniędzy i są zainteresowane lepszymi kierowcami.
Orientacyjne roczne koszty startów kierowcy w danej serii wyścigowej
Formuła 4: 0,3 do 0,6 mln euro (jest kilka krajowych F4 z różnym poziomem i stawkami)
GB3: około 0,5 mln euro
FRECA: 0,6 do 1 mln euro
Formuła 3: 1 do 1,5 mln euro
Formuła 2: 2 do 3,5 mln euro
Największym sponsorem jest Orlen, ale opieranie się na jednej firmie to duże ryzyko
Orlen jest zdecydowaniem największym sponsorem w sportach motorowych w Polsce. Od momentu wchłonięcia Lotosu stał się na tym polu całkowitym dominatorem. Nie ujawniają konkretnych kwot, ale na pewno jest to dla nich największe obciążenie budżetu sponsoringowego. Wspierają kilku polskich juniorów, ale oni otrzymują kwoty, które nie wystarczają na pokrycie całego sezonu startów w niższej serii wyścigowej. Trudno oczekiwać aby Orlen sponsorował wszystko i dawał nieograniczone fundusze. To jest w końcu spółka akcyjna, musi wydawać pieniądze rozsądnie. Oparcie się na jednym partnerze to również wielkie ryzyko, bo jeśli się wycofa, to nie uda się znaleźć nikogo równie dużego w to miejsce.
Z raportu sponsoringowego za 2023 rok wynika, że współpraca z zespołem AlphaTauri była największym elementem wydatków Orlenu. Wiemy z doniesień medialnych, że zawarta na początku 2023 roku umowa Orlenu z PZPN jest warta 170 mln zł na okres 4 lat (tak podawał Przegląd Sportowy), a więc 42,5 mln zł rocznie. Na AlphaTauri musieli więc wydać więcej. Orlen prawdopodobnie od 2019 roku wydaje powyżej 10 mln euro rocznie na współpracę z zespołami F1, najpierw Williams, później Alfa Romeo, AlphaTauri i obecnie RB. Poza tym sponsorują Roberta Kubicę i jego zespoły w wyścigach długodystansowych (Kubica ma z nimi umowę do końca 2025 roku). Są mocno obecni w żużlu, sponsorują jeden z zespołów i Bartosza Zmarzlika. Są obecni w F1H2O gdzie rywalizuje wspierany przez nich Bartłomiej Marszałek. Orlen jest też bardzo obecny w rajdach, mają ORLEN Rally Team, w 2024 roku byli sponsorem tytularnym Rajdu Polski, wspierają kilku kierowców. Są także partnerem Polskiego Związku Motorowego. Wreszcie mają także Akademię ORLEN Team. W 2024 roku wspierają kilku kierowców: Maciej Gładysz, Kacper Sztuka, Jan Przyrowski i Borys Łyżeń. Orlen wspiera również zespół i kierowców w Rajdzie Dakar. Szczegółowo opisali swój sponsoring w sportach motorowych tutaj.
Widzicie, że skala jest tutaj bardzo duża, a dopiero gdzieś na końcu są juniorzy. Nikt nie da młodym zawodnikom dużych pieniędzy, bo oni są nieznani i jeżdżą w niszowych seriach, które ogląda w Polsce garstka fanów. Nie są to sporty, które przebijają się do masowego odbiorcy, gdzie sponsoring daje firmie największe korzyści.
W Orlenie w tym roku po zmianie władzy odbywały się audyty. Publicznie jest mowa o tym, że wydatki na sponsoring są zbyt duże, a wiele z nich nie dawało korzyści, są i będą dokonywane cięcia. W polskich sportach motorowych nietrudno zauważyć, że niektóre umowy były inspirowane politycznie, na pewno dojdzie więc do cięć na 2025 rok. Pytanie jak dużych i w których kategoriach? Nie wydaje mi się, aby juniorzy mieli na tym ucierpieć, bo to są w skali całego budżetu firmy bardzo małe kwoty. Orlen nie daje młodym zawodnikom dużych pieniędzy, nie wystarcza to nawet na pokrycie startów w Formule 4, czyli na najniższym szczeblu. Kacper Sztuka podobno na ten rok z racji przejścia do F3 otrzymał lepsze warunki, bo ta seria zapewnia większy rozgłos medialny dla sponsora.
Potrzeba więcej, najlepiej prywatnych sponsorów
Polscy kierowcy nie mogą polegać tylko na Orlenie. Powinni mieć po kilku sponsorów, albo jakiegoś dużego partnera prywatnego, najlepiej powiązanego rodzinnie. To jest najpewniejszy sposób finansowania. Dobrze się tak mówi, ale trudno takich partnerów znaleźć. Doszły mnie słuchy, że rozmowy z pewnymi firmami są prowadzone, mam więc nadzieję, że polskim juniorom uda się znaleźć sponsorów i ich kariery będą kontynuowane.
Dlaczego opieranie się na jednej firmie jest ryzykowne? W przypadku Tymka Kucharczyka słyszałem, że Orlen wycofał się przez zrzutkę jaką Polak zorganizował w 2023 roku, aby dokończyć sezon. Zostało to bardzo źle odebrane w Orlenie, bo przy okazji tej zrzutki była w social mediach duża krytyka Orlenu. Dodajmy do tego jeszcze kwestie polityczne, władze w spółkach skarbu państwa co pewien czas się zmieniają. Nowa ekipa zawsze ma nowe pomysły i odcina się od pewnych decyzji poprzedników. To jest zagrożenie dla wszystkich, którzy opierają budżety o wsparcie sponsorskie spółek skarbu państwa, bo jednego roku może być ekstra, a kolejnego kurek będzie zakręcony. Pewniejsze jest wsparcie firm prywatnych.
Marcin Budkowski jest tutaj nadzieją, bo wziął pod swoje skrzydła kilku kierowców i zarządza ich karierami. Jest szansa, że dzięki niemu uda się pozyskać odpowiednie kontakty z zespołami oraz wsparcie sponsorów. Za kulisami podobno dzieje się lepiej, ale na konkretne efekty musimy poczekać.
Podsumowanie
W Polsce brakuje kultury kibicowania w sportach motorowych. Formuła 1 jest bardzo popularna, ale tylko ona. Robert Kubica przyciąga widzów do serii gdzie jeździ i spore zainteresowanie mediów, ale nawet z nim oglądalność tych wyścigów jest kilka razy mniejsza niż F1. Wyścigi serii juniorskich są obecnie pokazywane w Viaplay (nie wiem jaka jest oglądalność), ale jak obserwuję media społecznościowe i różne portale, to interesuje się tym wąskie grono bardziej zaawansowanych kibiców. Nie trafia to szerzej do reszty ludzi. Stąd problemy ze znajdywaniem sponsorów, bo firmom się to nie opłaca. Musiałby się trafić utalentowany kierowca, który przy okazji byłby bardzo medialny.
Nie ma co liczyć na wsparcie ze strony rządu czy PZM i uruchomienie jakiegoś finansowania dla młodych kierowców. Nigdy czegoś takiego w odpowiedniej skali nie było, a sporty motorowe są ostatnie w kolejce do otrzymania wsparcia. Teraz uwaga skupi się na sportach olimpijskich, wyniki w Paryżu były słabe, będą na pewno robione reformy i zmiana podejścia. Nikt w rządzie nie da zielonego światła do zwiększenia finansowania juniorów w sportach motorowych, gdzie koszty są duże, a o sukcesy trudno w sytuacji, gdy reform wymagają związki z dyscyplin olimpijskich, uprawianych przez znacznie więcej ludzi. Szkoda, że jakiś polski miliarder nie ma syna jeżdżącego w sportach motorowych, bo to mogłoby pociągnąć całą dyscyplinę do przodu.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: