Max Verstappen był gwiazdą wyścigu o GP Brazylii 2018 do momentu kontrowersyjnego zderzenia z Estebanem Oconem. Całą tę sytuację wykorzystał Lewis Hamilton, który nie był najszybszy, ale najbardziej skuteczny w tych zawodach. Trzy zespoły walczyły ze sobą w ścisłej czołówce i dzięki temu wyścig na Interlagos był bardzo ciekawy.
Podczas GP Brazylii 2018 nie było poważnych problemów z oponami. Zdecydowana większość stawki jechała taktyką jednego postoju, występowały różnice tylko dotyczące doboru ogumienia w poszczególnych momentach. Nie spadł także zapowiadany przez prognozy pogody deszcz, a mimo to wyścig był bardzo ciekawy. Dlaczego? Przyczyna jest bardzo prosta: w ścisłej czołówce walczyli ze sobą kierowcy trzech zespołów. Różnice w tempie między nimi były minimalne, a dzięki temu, że na torze Interlagos da się walczyć i wyprzedzać, to mieliśmy momentami bardzo ciekawy wyścig. Na dokładkę pojawiły się kontrowersje po kolizji Verstappena z Oconem (o tym wspominam osobno poniżej), co zawsze dobrze robi w kontekście liczby komentarzy i opinii po wyścigu – kontrowersje najlepiej się sprzedają.
Your provisional classification from a chaotic race at @InterlagosTrack!#BrazilGP 🇧🇷 #F1 pic.twitter.com/cJ7xSMW89X
— Formula 1 (@F1) 11 listopada 2018
Pięćdziesiąte zwycięstwo Hamiltona w erze hybrydowych silników V6 Turbo
Lewis Hamilton dobrze wystartował i obronił prowadzenie, ale jego tempo na oponach super-miękkich nie było rewelacyjne. Nie udało mu się na pierwszym stincie zbudować odpowiedniej przewagi. Mercedes zadziałał wyprzedzająco i aby uniknąć ryzyka podcięcia wezwał obu swoich kierowców dość wcześnie po nowe pośrednie opony. Tempo Hamiltona na tej mieszance było lepsze, ale również i na nich nie był najszybszy. Mimo posiadania nowych opon nie udało mu się uzyskać przewagi nad Verstappenem. Holender wytrzymał na oponach super-miękkich o wiele dłużej (35 okrążeń w porównaniu do 19 Hamiltona) i otrzymał na drugi przejazd opony miękkie. To była sytuacja z którą Hamilton nie mógł w żaden sposób walczyć. Verstappen wyjechał z boksów trzy sekundy za Hamiltonem i w ciągu trzech kolejnych okrążeń dogonił i bez problemu wyprzedził Brytyjczyka. Gdy wydawało się, że Hamilton stracił szansę na zwycięstwo, to na 44 okrążeniu doszło do zaskakującej sytuacji Verstappen – Ocon, co zadziałało na korzyść kierowcy Mercedesa. Brytyjczyk zyskał na tym zamieszaniu kilka sekund oraz prowadzenie, które utrzymał do końca, chociaż Holender nadrabiał do niego systematycznie czas.
Bezkompromisowy Verstappen
Max Verstappen był gwiazdą GP Brazylii, ale cieniem na jego jeździe kładzie się sytuacja z Estebanem Oconem w trakcie i po wyścigu. Napisałem na Twitterze w pewnym momencie, że to był najlepszy występ Verstappena w F1. Jechał naprawdę świetnym tempem i wyprzedzał kolejnych rywali na torze bez większych problemów. Dodatkowo wykonał bardzo długi przejazd na oponach super-miękkich jadąc na nich cały czas bardzo szybko. To byłoby jego moim zdaniem najokazalsze zwycięstwo aż nadeszło 44. okrążenie. Esteban Ocon wyjechał na nowych oponach i spróbował się oddublować. Max Verstappen nie puścił go i doszło do kolizji w eskach Senny. Holender obrócił się, uszkodził samochód oraz stracił osiem sekund do Hamiltona. Później próbował gonić, ale był bez większych szans.
Sędziowie przyznali Oconowi surową karę przejazdu przez boksy oraz 10 sekund postoju na stanowisku serwisowym. Ocon miał prawo ataku na Verstappenie, ale zrobił to bardzo niebezpiecznie. Francuz zrównał się z liderem wyścigu w pierwszym zakręcie, ale go nie wyprzedził, mimo tego cały czas starał się atakować. Verstappen nie zostawił mu miejsca i prawdopodobnie nie spodziewał się, że Ocon wciąż go będzie atakował. Z drugiej strony lider w takiej sytuacji ma bardzo dużo do stracenia, więc Holender powinien zachować podwójną czujność. Zabrakło tutaj zdecydowanie doświadczenia po stronie Verstappena.
Po wyścigu Verstappen kilkukrotnie odepchnął Ocona i podobno padły tam bardzo ostre słowa. To sytuacja przypominająca dawne czasy w F1, kilkukrotnie byli w podobne zaangażowani najbardziej utytułowani kierowcy. FIA szybko zareagowała i obaj kierowcy zostali wezwani na dywanik. Verstappen otrzymał karę dwóch dni prac społecznych na rzecz FIA, którą ma wykonać w ciągu pół roku.
Pozostali kierowcy z czołówki
Kimi Raikkonen wyrównał swój osobisty rekord liczby podiów w jednym sezonie. Fin pojechał dobry wyścig w Brazylii i wyciągnął maksimum z tego co mógł. Na początku rywalizacji został wyprzedzony przez Maxa Verstappena, ale wkrótce potem wykorzystał drobny błąd Sebastiana Vettela i wrócił na czwartą pozycję. Przez kolejne okrążenia Raikkonen wałczył z Bottasem, ale nie udało mu się wyprzedzić swojego rodaka na pierwszym stincie. Bottas potem mu uciekł wykonując szybki pit-stop. Raikkonen po wymianie swoich opon ponownie znalazł się za Bottasem i wyprzedził go niemal w tym samym momencie w którym Verstappen zderzył się z Oconem. Raikkonen później utrzymał się na trzeciej pozycji mimo, że zbliżał się do niego Ricciardo, który notował lepsze tempo. To był kolejny bardzo solidny wyścig Raikkonena w tym roku.
Daniel Ricciardo pokazał w wyścigu bardzo dobre tempo. Gdyby nie start z dalszej pozycji, to podium byłoby na wyciągniecie ręki. Po starcie z jedenastego pola stracił trochę czasu na wyprzedzanie wolniejszych rywali przez to miał utrudnione zadanie. Udało mu się wyprzedzić Vettela i Bottasa, ale w końcówce mimo, że był bardzo blisko Raikkonena, to nie wywalczył podium. Obaj kierowcy Red Bulla w tym wyścigu nie mieli żadnych problemów z oponami i mogli jechać najszybszą strategią unikając opon pośrednich.
Valtteri Bottas nie miał odpowiednio tempa w tym wyścigu. Różnice były bardzo niewielkie, ale wystarczające na to aby stracił trzy pozycje. Fin dobrze wystartował i awansował na drugą pozycję, ale finiszował dopiero na piątym miejscu. Jego słabsze tempo spowodowało, że został wyprzedzony przez trzech kierowców na torze. Miał problemy z oponami i przez to nie mógł jechać szybciej. W końcówce nie mając nic do stracenia został po raz drugi wezwany po nowe opony i na nich kręcił naprawdę świetne czasy, ale wtedy już nie musiał przejmować się ich degradacją.
Sebastian Vettel miał przez cały wyścig problemy z samochodem i telemetrią. To w dużym stopniu tłumaczy jego gorsze tempo. Stracił jedną pozycję na starcie, a potem dwie w przeciągu kilkunastu sekund na rzecz Verstappena i Raikkonena. Po swoim pit-stopie wyjechał przed Raikkonenem, ale wkrótce potem oddał mu pozycję. Później wyprzedził go jeszcze Ricciardo i Vettel przeszedł na strategię dwóch pit-stopów, bo nie miał nic do stracenia. Strategia Ferrari związana ze startem na oponach miękkich nie miała większego wpływu na przebieg wyścigu, nie zyskali na tym mimo, że tego oczekiwano w sobotę.
Zaktualizowane klasyfikacje generalnie kierowców i konstruktorów po GP Brazylii 2018 są dostępne pod tym linkiem.
Omówienie pozostałych kierowców i zespołów.
Nie pierwszy raz w tym sezonie zaimponował Charles Leclerc. Monakijczyk był najlepszy w drugiej lidze. Potwierdził w ten sposób sobotnią formę Saubera. Co warte podkreślenia, to stracił tylko 44 sekundy do zwycięzcy, czyli jego tempo na dystansie całego wyścigu było bardzo mocne, a tak naprawdę nikt mu nie zagrażał. Szkoda Marcusa Ericssona, który musiał wycofać się z wyścigu. W samochodzie Szweda jeszcze przed wyścigiem oderwała się część dyfuzora, a potem pojawiły się kolejne problemy. Gdyby nie one, to niemal na pewno skończyłby z punktami.
Haas odrodził się w Brazylii i obaj kierowcy zdobyli punkty. Ten tor zdecydowanie im pasował, a swoją rolę podobnie jak w Sauberze odegrał silnik Ferrari. Grosjean miał bardzo spokojny wyścig i nie musiał walczyć o swoją pozycję. Kevin Magnussen dość szybko uporał się z Ericssonem i Gasly’m, a potem jechał za Grosjeanem.
Sergio Perez wywalczył jeden punkt dla zespołu Force India, ale ta stajnia musi być rozczarowana z takiego rezultatu. Nie mieli tempa, aby móc walczyć o coś więcej. Perez wyciągnął maksimum z tego co mógł. Esteban Ocon po karze startował z dalszej pozycji, walczył z kilkoma kierowcami, ale po kolizji z Verstappenem stracił jakiekolwiek szanse na dobry wynik.
Pierre Gasly nie miał dobrego tempa i stracił w wyścigu kilka pozycji w porównaniu do pozycji startowej. Zespół będzie się tym zajmował po weekendzie. Brendon Hartley za to skorzystał bardzo na starcie na pośrednich oponach. Opóźniony pit-stop dał mu awans na jedenastą pozycję, ale do walki o punkty zabrakło. Ta strategia okazała się dla Nowozelandczyka bardzo dobrym rozwiązaniem. Widać było w ten weekend, że poprawiony silnik Hondy sprawdził się, ale wciąż wyraźnie odstaje od dwóch najlepszych motorów.
Rozczarowanie panuje także w Renault. Nico Hulkenberg w wyniku awarii układu chłodzenia wycofał się z wyścigu. Carlos Sainz brał udział w kilku ciekawych pojedynkach, spróbował także alternatywnej strategii, ale nic mu to nie dało. Renault po prostu nie było wystarczające szybkie przez cały weekend.
McLaren razem z Williamsem byli w tym wyścigu najsłabsi. Walczyli tylko z Oconem, który stracił mnóstwo czasu na kolizji i późniejszej karze. Oba te zespoły już są w trybie dokończenia sezonu, który dla obu tych zasłużonych stajni okazał się porażką. Z grona ich zawodników można wyróżnić tylko Vandoorne’a, któremu zależało i walczył z rywalami oraz skutecznie atakował.
Przed nami jeszcze tylko jeden wyścig w tym sezonie w Abu Zabi. Sytuacja w obu klasyfikacjach generalnych nie jest jeszcze ustabilizowana, więc możliwe są awanse i spadki. W Abu Zabi rośnie ryzyko nieprzewidzianych wyników, bo wszyscy kierowcy są na limicie z wykorzystanie jednostek napędowych, to zwiększa szansę na ich awarie.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: