Formuła 1 potwierdziła opóźnienie wprowadzenia rewolucji technicznej na 2022, zmodyfikowała tegoroczny kalendarz i przeniosła przerwę wakacyjną. Te decyzje oznaczają pojawienie się wielu wyzwań dla całego sportu.
Na ten moment F1 planuje początek sezonu 2020 na czerwiec i GP Azerbejdżanu. Dla porządku przypominam kilka ważnych zasad. Aby sezon F1 został uznany za mistrzostwa świata musi liczyć minimum osiem wyścigów. Prawdopodobnie w umowach komercyjnych jest także zapis o tym, że muszą się one odbyć na minimum trzech kontynentach, bo takie pojawiają się informacje, a regulamin sportowy o tym nie wspomina. Umowy Liberty Media z telewizjami i sponsorami zakładają minimum 15 wyścigów w sezonie. Jeśli będzie ich mniej, to wartość tych umów będzie mogła być znacząco obniżona. Kontrakty F1 z promotorami torów zakładają udział w wyścigu minimum 16 samochodów.
Czy da się wydłużyć sezon 2020 na początek 2021 roku?
Prostym sposobem na uratowanie obecnego sezonu, jeśli epidemia nie zostanie szybko opanowana jest organizacja kilku wyścigów na początku 2021 roku. Jest kilka torów położonych w takich strefach klimatycznych, że jest to możliwe. Ta sytuacja jednak nie wydaje się w tym momencie realna. Praktycznie wszystkie umowy są podpisywane do kalendarzowego końca roku. Kontrakty większości kierowców, umowy ze sponsorami czy dostawcami wygasają 31 grudnia 2020 roku. Wszystkie zespoły musiałyby przedłużyć mnóstwo umów na kolejne kilka tygodni, a nie każda firma byłaby chętna na taki ruch, bo są partnerzy którzy np. chcą odejść z F1 i nie chcą płacić za kolejne tygodnie, albo mają już ustalone umowy z innymi zespołami. Przeprowadzenie sezonu, który trwałby przez dwa kalendarzowe lata wydaje się być niemożliwe. Jednak jeszcze kilka tygodni temu nikt nie spodziewał się, że sezon 2020 ruszy najwcześniej w czerwcu. Sytuacja jest dynamiczna i niczego nie można wykluczyć.
Przeniesiona przerwa wakacyjna
Formuła 1 podjęła decyzję o przeniesieniu obowiązkowego zamknięcia fabryk z sierpnia na marzec oraz kwiecień przy okazji wydłużając tę przerwę z 14 na 21 dni. Ten ruch pozwoli uwolnić sierpniowe terminy na ewentualne przekładane wyścigi pierwotnie planowane na początek sezonu. Ruch jest bardzo logiczny i właściwy w tej sytuacji. Zespoły i tak obecnie w fabrykach nie mają wielu zajęć, bo odkładanie startu sezonu storpedowało planowany harmonogram prac rozwojowych. Zamknięcie fabryk na trzy tygodnie pozwoli oszczędzić pieniądze, a pracownicy siedzący w domach zmniejszą ryzyko dalszego rozprzestrzeniania się epidemii. Zespoły same wybiorą moment trzytygodniowej przerwy. Te stajnie, które już ogłosiły swoje decyzje o początku zamknięcia planują rozpocząć wstrzymanie prac jeszcze w marcu.
Ta decyzja oznacza również spore wyzwania dla pracowników zespołów, którzy nie będą mogli liczyć na urlopy w okresie wakacyjnym, bo te zostały przeniesione na marzec oraz kwiecień. Jeżeli sezon F1 ruszy w czerwcu (taki jest teraz plan), to cały cyrk F1 czeka kilkumiesięczny maraton aż do połowy grudnia. To byłby najbardziej intensywny sezon w całej historii Formuły 1.
Rewolucja techniczna opóźniona na sezon 2022
Zespoły F1 jednomyślnie opowiedziały się za opóźnieniem rewolucji technicznej z 2021 na 2022 rok. Jednomyślność wśród zespołów jest niezwykle rzadka, a tym bardziej w takim temacie, gdy pewne stajnie zyskają, a inne stracą. To pokazuje jak poważna jest sytuacja, gdy zespoły nie patrzyły na swoje osiągi a na sytuację całej F1. Ten ruch oczywiście doprowadzi do znaczącego obniżenia kosztów. W tym momencie mówi się o homologacji kluczowych elementów: skrzynia biegów, monokok czy zawieszenie, które musiałyby być używane przez dwa lata w tej samej specyfikacji. Dokładne regulacje zostaną dopiero ustalone i wpisane do regulaminu przez FIA.
Musimy pamiętać, że ta decyzja nie oznacza, że samochody będą takie same. Regulacje techniczne na 2020 rok uległy tylko kosmetycznym zmianom, a wszystkie zespoły wprowadziły wiele zmian. Tak samo będzie na sezon 2021. Zespół mający problemy finansowe będzie mógł w kolejnym roku wykorzystywać nieznacznie zmodyfikowany samochód z 2020 roku i nie będzie zmuszony do budowy nowego. Większe stajnie na pewno będą wprowadzać ulepszenia w podobnej skali jak zwykle.
McLaren zmieni dostawcę silnika na 2021 rok
McLaren w zeszłym roku ogłosił umowę z Mercedesem i od sezonu 2021 zaczną korzystać z jednostek napędowych tego producenta. Przesunięcie rewolucji technicznej o rok połączone z homologacją pewnych podstawowych elementów samochodów będzie dla McLarena wyzwaniem. Nie da się po prostu wyjąć z samochodu jednostkę napędową jednego producenta i w to miejsce zamontować inną. Silniki są mocno zróżnicowane pod względem samej budowy, więc McLaren będzie musiał przebudować swój samochód. Trudno powiedzieć jak wpłynie na to planowane zamrożenie rozwoju pewnych elementów (szczegóły są do ustalenia), ale na pewno ten zespół będzie musiał najwięcej pracować nad przyszłorocznym samochodem. Nie będą mogli po prostu zmodyfikować maszyny z 2020 roku na kolejny sezon.
Wyzwanie finansowe
Sytuacja finansowa całej F1 i zespołów ulegnie pogorszeniu. Frederic Vasseur jako pierwszy oszacował skalę w wywiadzie dla Auto Hebdo. Szef Alfy Romeo uważa, że tegoroczne przychody jego zespołu spadną o 15-20%, a koszty wzrosną jeśli kalendarz będzie upakowany pod koniec sezonu. To będzie oznaczało konieczność większej dopłaty od właściciela lub duże cięcia wydatków. Każdy zespół stoi przed podobnym wyzwaniem. Dlatego przesunięcie rewolucji technicznej pomoże w tym temacie, bo prace nad zupełnie nowymi samochodami zostaną przesunięte o rok.
Najlepszą decyzją jest pozostawienie bez zmian planu wprowadzenia limitu budżetowego w 2021 roku. Będzie go łatwiej wdrożyć w sytuacji gdy przychody spadają i zespoły muszą ciąć koszty. Jednocześnie zespoły nie będą mogły wydawać nieograniczonych pieniędzy na prace nad zupełnie nowymi bolidami. W 2021 roku ich budżety będą ograniczone, więc to pozytywnie wpłynie na układ sił w 2022 roku.
Co z umowami komercyjnymi?
Ten temat to największe z wyzwań przez jakim stoi F1. Umowy komercyjne wszystkich zespołów wygasają 31 grudnia 2020 roku. Liberty Media cały czas negocjuje nowe kontrakty i znając takie sytuacje z historii F1, to rozmowy będą trwały bardzo długo. Kilka tygodni temu sytuacja była idealna. Wyniki finansowe F1 za 2019 rok były rekordowe, a plan na 2020 rok zakładał ich dalszą poprawę. Liberty rozmawiało z kilkoma nowymi promotorami co w przyszłości miało nadal zwiększać przychody i poprawiać sytuację zespołów. Wtedy zespoły były zainteresowane i starały się wywalczyć dla siebie jak najwięcej. A teraz? Wyniki finansowe F1 mocno spadną, rewolucja techniczna jest opóźniona, odwoływane są wyścigi. Na świecie pojawi się kryzys finansowy, który uderzy w kilku właścicieli zespołów F1. Sytuacja zupełnie się zmieniła i jest bardzo trudna. Pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi.
Liberty Media może być zmuszone do większych ustępstw, aby utrzymać wszystkie zespoły w stawce na kolejny rok. Sytuacja gospodarcza może skłonić wybranych właścicieli do odejścia z F1. Pamiętamy jak podczas kryzysu finansowego w 2008 roku z F1 odeszli duzi producenci samochodów: Honda, Toyota, BMW i Renault. To jest naprawdę realna groźba również teraz. Władze F1 będą musiały obniżyć swoje wymagania i najlepiej aby już teraz rozglądali się za nowymi zespołami, bo ryzyko że odejdzie ktoś z aktualnych stajni jest bardzo duże.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: