Najbliższe tygodnie będą decydująca dla przyszłości McLarena, Hondy oraz Fernando Alonso w Formule 1. Sezon 2017 nie mógł się dla tego zespołu gorzej zacząć, więc niezbędna jest szybka reakcja.
Po słabych wynikach zespołu w 2013 i 2014 roku, Ron Dennis zapoczątkował wielką restrukturyzację całego McLarena. W ciągu dwóch lat do zespołu dołączyło mnóstwo nowych inżynierów, zmodernizowano także fabrykę w Woking. Jednocześnie podpisano wieloletni kontakt z Hondą, bo tylko fabryczna umowa na silniki gwarantowała walkę o mistrzostwo świata. Honda chciała mieć w zespole bardzo głośne nazwisko, bez względu na koszty, dlatego zatrudniono Fernando Alonso z pensją 40 mln $ rocznie. Tak odmieniony zespół miał w 2015 notować słabsze wyniki, w 2016 roku walczyć o pojedyncze podia i zwycięstwa, a w 2017 roku o mistrzostwo świata. Jak widać te plany nie wypaliły, a sezon 2017 wydaje się być przegranym już po jednym wyścigu.
Patrząc realnie na szansę McLarena, to mogą zakończyć ten sezon maksymalnie na czwartym miejscu w klasyfikacji konstruktorów, bo czołowa trójka jest poza zasięgiem. Dla wielu czytelników pewnie to zbyt optymistyczna prognoza, ale już się tłumaczę. Z uwagi na problemy techniczne, nie wykonali programu testowego. Dopiero w Australii udało się wykonać pierwsze długie przejazdy i wiedzą już na co stać ich samochód. W kolejnych tygodniach możemy oczekiwać intensywnego rozwoju bolidu poprzez poprawki i optymalizację ustawień. W Australii pojawiły się pierwsze poprawki aerodynamiczne warte 0,35 sekundy na okrążeniu (tylko w bolidzie Alonso), zapowiadają kolejne na następne weekendy i testy w Bahrajnie. Pozostałe zespoły poznały już swoje samochody na testach i wtedy wprowadzały pierwsze ulepszenia. McLaren jest do tyłu z przygotowaniami, dlatego mają większy potencjał poprawy na początku sezonu.
Tegoroczny bolid McLaren MCL32 jak na razie niczym mnie nie zachwyca. Widać w nim kilka ciekawych rozwiązań, ale konkurencja jest pod tym względem ciekawsza. Oglądając onboardy z Australii było widać, że kierowcy muszą o wiele więcej się napracować, bo samochód nie jest tak stabilny jak konstrukcje czołówki. Dopiero po wprowadzeniu kolejnych poprawek oraz znalezieniu optymalnych ustawień będzie można realnie ocenić ich poziom. Ta sytuacja potwierdza dwie rzeczy. Z jednej strony zespół chcący walczyć o tytuł mistrzowski nie może mieć takich problemów w przygotowaniach na starcie sezonu. Z drugiej strony nikt w stawce nie ma tak dużej możliwości poprawy całego pakietu, jak McLaren z uwagi na te problemy. Dlatego szybkie ulepszanie samochodu i wyjście na czoło zespołów ze środka stawki jest realne. Główny problem jest taki, że cele na ten sezon były o wiele większe. McLaren ma mieć w tym roku większy budżet dzięki współwłaścicielom, a nie dodatkowym sponsorom. Więcej pieniędzy pomoże w pracach nad rozwojem tegorocznego samochodu.
Honda
Pojawia się mnóstwo plotek na temat tego, że McLaren rozmawia z Mercedesem, co nie zostało kategorycznie zdementowane. Wygląda więc na to, że takie rozmowy faktycznie miały miejsce i jest przygotowywany grunt pod ewentualny powrót do współpracy. Rozmowy są prowadzone na najwyższym szczeblu. Ze strony McLarena bezpośrednio z szefostwem Daimlera miał kontaktować się Manosur Ojjeh. Francuskie Auto Hebdo sugeruje, że McLaren otrzymałby specjalną umowę kliencką, lepszą niż Williams i Force India. Dużym akcjonariuszem Daimlera jest państwowy fundusz inwestycyjny z Kuwejtu, a McLaren jest teraz pod kontrolą podobnego funduszu z Bahrajnu oraz urodzonego w Arabii Saudyjskiej Ojjeha. Poza tym w tej chwili jest dużo wątpliwości co do tego, czy Daimler będzie chciał mieć dalej fabryczny zespół w F1 po 2020 roku. W takiej sytuacji mogliby zostać w tym sporcie jako dostawca silników z głównym klientem – McLarenem.
W przypadku Hondy pojawiło się wiele różnych teorii. Yusuke Hasegawa przed sezonem zapowiadał, że nowy silnik Hondy będzie miał moc na poziomie Mercedesa z 2016 roku. To może być prawdą, ale ich silnik cały czas z uwagi na obawę o awaryjność nie jeździ z pełna mocą. Wiemy, że pozostali producenci silników bardzo wyraźnie poprawili swoje konstrukcje przed tym sezonem. Prędkości maksymalne mimo zwiększonego oporu są niemal takie same jak w 2016 roku, a to zasługa większej mocy silnika. Więc nawet jeśli zapowiedź Hasegawy jest prawdą, to strata Hondy do Mercedesa w tym roku będzie podobna jak w 2016 roku, bo rywale także wyraźnie się poprawili.
Honda cały czas ma problemy ze zużyciem paliwa. Kierowcy McLarena musieli bardzo zwracać uwagę na to podczas wyścigu (widać na onboardach jak Alonso odpuszcza gaz na długo przed hamowaniem). Silnik nadal nie ma dobrego oprogramowania, w Australii były z tym kolejne problemy. Poza tym z obawy o awarię silnik nie jest wykorzystywany w pełni. Do tego trzeba dodać dźwięk: żaden inny silnik nie wydaje takich odgłosów jak Hondy, a nie są to odgłosy miłe dla ucha. Te wszystkie problemy w połączeniu z mniejszą mocą powodują, że McLaren nie ma szans na dobre wyniki na torze.
Honda teraz będzie poprawiać i optymalizować oprogramowanie, a na maj zapowiedzieli już nowy silnik spalinowy, który jest testowany w fabryce. To musi być duży krok do przodu. Inaczej cała współpraca tych dwóch firm będzie zagrożona. Do końca maja trzeba mieć wybranego dostawcę silników na 2018 rok. To nie tylko wymóg regulaminowy, ale i praktyczny. Wkrótce zaczną się prace nad kolejnymi bolidami, więc warto mieć pewność co do tego jaka jednostka napędowa będzie zainstalowana w samochodzie. Dlatego jeśli hipotetycznie Honda przywiezie nowy silnik na Hiszpanię i Monaco, a moc nadal nie będzie taka jakiej McLaren oczekuje, to mogą podjąć decyzję o zerwaniu umowy. To będzie kluczowy moment.
Fernando Alonso
Fernando Alonso dołączył do McLarena aby zdobyć trzeci tytuł mistrzowski, to jest jego jedyny cel w Formule 1. Hiszpan miał dość zespołu Ferrari, który systematycznie mimo szumnych zapowiedzi przygotowywał bolid numer dwa lub trzy. Nie chciał zajmować kolejnych miejsc na podium, chciał wygrywać. Zdawał sobie sprawę, że w zmienionym McLarenie czeka go trudny początek, jednak jego wypowiedzi przez minione dwa lata sugerowały, że cały czas wierzy w ten projekt (poza kilkoma wyjątkami). Jak wspomniałem wyżej, wszystko było budowane z myślą o sezonie 2017, a gdy ten się zaczął to wyniki są gorsze niż można sobie było wyobrazić.
Alonso ma przed sobą cztery opcje: odejście z F1 w trakcie 2017 roku, odejście z F1 po zakończeniu tego sezonu, kolejna umowa z McLarenem lub przejście do innej stajni. Nie widać zespołu, do którego mógłby dołączyć i walczyć o mistrzostwo świata. Na pewno nie będzie zainteresowany kolejnym kilkuletnim projektem w Renault, więc jedyną realną opcją jest Mercedes. Jednak nie spodziewam się, aby ten zespół zatrudnił Alonso, bo to zaburzy cały panujący układ w tej stajni. Konflikt z Hamiltonem byłby nie do uniknięcia, a tego nikt nie chce. Dlatego Alonso może albo wkrótce zakończyć karierę, albo dać McLarenowi jeszcze jedną szansę (Zak Brown mówi o kolejnych pięciu latach w zespole co jest kompletną przesadą). Dlatego najbliższe tygodnie będą kluczowe, bo zarówno samochód, jak i silnik muszą zostać wyraźnie ulepszone. Jeśli tak się nie stanie, to Alonso nie będzie miał podstaw do zaufania swojemu obecnemu pracodawcy i nie jest wykluczone, że odejdzie nawet w trakcie sezonu, co ostatnio sugerował Mark Webber.
„Innowacyjna strategia trzech kierowców” wymyślona przez Rona Dennisa została przygotowana na taki scenariusz. Jenson Button ma umowę z zespołem na 2018 rok i jeśli zwolni się miejsce po jednym z kierowców, to on wróci z emerytury. Dlatego pod tym względem nie będzie żadnych zaskoczeń i spekulacji. Button na pewno będzie chciał jeszcze jednego sezonu, w nowych najszybszych w historii samochodach.
Podsumowanie
McLaren musi szybko ulepszać swój bolid, co w połączeniu z optymalizacją jednostki napędowej Hondy a także nowymi częściami planowanymi na maj, powinno dać im realną poprawę formy i walkę o czołowe pozycje. Jeżeli najpóźniej w okolicy domowego wyścigu w Wielkiej Brytanii, McLaren nie będzie prezentował dobrej formy to możemy spodziewać się rewolucji w zespole. Ron Dennis został zwolniony, więc nowe szefostwo może przeprowadzić własną restrukturyzację. Nie spodziewam się jednak porzucenia Hondy, bo umowa z Japończykami jest zbyt duża i nie do zastąpienia (kilkadziesiąt milionów $ plus darmowe silnik) innymi kontraktami w krótkim terminie. Słaba forma odstraszy potencjalnych i obecnych sponsorów (ExxonMobil uciekł przed tym sezonem do Red Bulla), a wtedy tym bardziej nie będą mogli sobie pozwolić na rezygnację z Hondy.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: