McLaren na poważnie wchodzi do IndyCar po zawarciu dużej umowy z istniejącym zespołem Arrow Schmidt Peterson Motorsports. W 2020 roku będą mieli swój własny zespół, a biorąc pod uwagę ambicje szefów McLarena, to nie będzie to jednorazowa przygoda.
Całkowitą klapą zakończył się udział McLarena razem z Fernando Alonso w wyścigu Indy500 w 2019 roku. Skala popełnionych błędów przy okazji tego projektu była ogromna. Zak Brown nie poddał się i wyciągnął wnioski z tej kompromitacji. W 2020 roku wejdą do amerykańskiej serii wyścigowej na poważnie, bo na cały sezon. Podpisana umowa z istniejącym zespołem Arrow Schmidt Peterson Motorsports jest bardzo duża i będzie mieć przy okazji wpływ na całą serię IndyCar. McLaren ma swoje ambicje i na pewno wkrótce będą celować w zwycięstwa i walkę o tytuł. Teraz takich obietnic jeszcze nie ma i przy okazji widzimy, że szefostwo McLarena twardo stąpa po ziemi. Zmienili swoje podejście i nie obiecują już cudów, jak parę lat temu. Ta zmiana nastawienia w Formule 1 działa bardzo dobrze i tą samą filozofią kierują się też w IndyCar.
Dlaczego McLaren angażuje się w IndyCar?
Powodów dla których McLaren angażuje się w IndyCar jest kilka. Tu nie chodzi tylko o ambicje Fernando Alonso, który chce wygrać wyścig Indy500 i zdobyć w ten sposób potrójną koronę. To był jeden z głównych powodów podczas pierwszej próby w 2017 roku jeszcze z Hondą, ale obecnie sytuacja jest poważniejsza. Hiszpan na ten moment nie jest zaangażowany, ale prawdopodobnie pojawi się w barwach McLarena tylko na wyścigu Indy500. McLaren ma kilka o wiele ważniejszych powodów. Po pierwsze produkcja i sprzedaż samochodów drogowych McLarena dynamicznie rośnie. Wyniki finansowe się poprawiają, wprowadzają nowe modele. Ameryka Północna to obecnie dla nich największy rynek i tam sprzedają najwięcej samochodów. Formuła 1 w USA (głównie o ten kraj chodzi) nie jest wciąż bardzo popularna. Dlatego pojawił się pomysł aby wziąć udział w serii IndyCar, co zapewni im spory rozgłos i promocję na tamtejszym rynku. To o wiele łatwiejsze i tańsze do przeprowadzenia niż wykupywanie klasycznych reklam. Również dla ich działu zajmującego się nowoczesnymi technologiami (McLaren Applied Technologies) Stany Zjednoczone są jednym z kluczowych rynków.
Drugi powód jest finansowy. Roczne utrzymanie zespołu IndyCar to koszt rzędu 15 mln $. W przypadku nowo powstałej stajni na pewno będzie to więcej, ale biorąc pod uwagę budżet potrzebny na F1, są to niewielkie pieniądze. McLaren wkupił się w zespół Schmidt Peterson Motorsports, co musiało kosztować kilka milionów dolarów (jak nie więcej), ale samo utrzymanie zespołu może być dla nich niemal darmowe. Przyczyną takiego stanu rzeczy są sponsorzy. Zespół ma już sponsora tytularnego, firmę Arrow, która jest również sponsorem zespołu w F1. McLaren wystawiając w tym roku jeden samochód w wyścigu Indy500 sprzedał wszystkie możliwe reklamy zarówno firmom, które współpracują z nimi w F1, jak i nowym partnerom. Możemy być pewni, że za rok w IndyCar ich samochód również będzie pełny logotypów sponsorów. Wiele firm, które wspierają ich w F1 chętnie rozszerzy współpracę o serię IndyCar. To oznacza spory napływ gotówki, a biorąc pod uwagę, że koszty uczestnictwa nie są duże, to budżet ma szansę się zrównoważyć.
Podsumowując. Jeżeli koszty są niewielkie, a korzyści związane z promocją marki w USA duże, to udział w IndyCar jest logicznym ruchem. Pamiętajmy przy okazji, że planowane limity budżetowe w F1 sprawią, że duże zespoły będą zmuszone zwolnić lub przesunąć część pracowników na inne projekty. McLaren robi to już teraz planując starty w IndyCar. Mercedes angażuje się w Formułę E, a Red Bull będzie współpracował z Aston Martinem w serii WEC.
Jak McLaren zaangażuje się w IndyCar?
McLaren podpisał umowę z istniejącym zespołem Arrow Schmidt Peterson Motorsports, który w 2020 roku będzie się nazywał „Arrow McLaren Racing SP”. Będą wystawiać dwa samochody przez cały sezon plus prawdopodobnie trzeci na Indy500. Zespół przechodzi z silników Hondy na Chevroleta. Nie znamy szczegółów umowy i tego w jaki sposób McLaren zaangażował się w ten zespół, czy jest to zwykła umowa o współpracy czy też przejęli pakiet akcji. Dotychczasowe struktury stajni Schmidt Peterson Motorsports będą zajmować się bieżącą obsługą zespołu. McLaren doda do tego projektu swoją grupę pracowników, którzy zajmowali się tegorocznym startem w Indy500. McLaren wykorzysta także cały sprzęt zakupiony z okazji tegoroczne startu w Indy500 oraz zajmie się w całości kwestiami komercyjnymi i dotyczącymi marketingu. Z ich strony całość będzie nadzorował Gil de Ferran.
W ten sposób powstanie większy zespół, z lepszym zapleczem i bardziej okazalszym budżetem. To jednak nie gwarantuje natychmiastowych sukcesów. Zespół Arrow Schmidt Peterson Motorsports, to obecnie klasyczna stajnia środka stawki, ale z ambicjami. W wersji optymistycznej współpraca z McLarenem sprawi, że dołączą do czołówki. Biorąc pod uwagę tegoroczne przygody McLarena w Indy500 oraz zmianę silnika w bolidach nowo powstałego zespołu na przyszły sezon, to nie ma takiej gwarancji. McLaren podchodzi do tego tym razem rozsądniej i na pewno myślą w dłuższej perspektywie o udziale w tej serii. Jeżeli tak faktycznie jest, to pierwszy rok poświecą na budowę odpowiednich struktur, a na sukcesy przyjdzie czas później.
Zespół Arrow McLaren Racing SP potrzebuje dwóch kierowców na sezon 2020. Pierwszym z nich powinien być James Hinchcliffe, który ma umowę na 2020 rok i McLaren zamierza ją respektować. W mediach amerykańskich jest cała giełda nazwisk w kontekście drugiego fotela. Wyłania się z niej obraz, że chcieliby mieć młody talent. Dlatego nie ma co się spodziewać, że w tej stajni pozostanie znany z F1 Marcus Ericsson. Liczyli na Alexandra Rossiego lub Coltona Hertę – czyli dwie duże gwiazdy tej serii, ale ci kierowcy mają już umowy z innymi stajniami. Plotki teraz skupiają się na Patricio O’Wardzie, ale on od pewnego czasu jest pod skrzydłami programu rozwojowego Red Bulla i startuje w Japonii. Zobaczymy kogo zatrudnią w roli drugiego kierowcy etatowego. Fernando Alonso także jest w grze, ale Hiszpan nie chce startować w IndyCar cały sezon, on raczej dostanie swoją szansę w trzecim samochodzie podczas Indy500. Jeżeli McLaren pozostanie w IndyCar na kilka sezonów, to możemy być pewni, że w kolejnych latach będą chcieli ściągnąć do siebie największe gwiazdy tej serii, którym będą mogli zaproponować największe pieniądze. Poza tym McLaren planuje swoim kierowcom z IndyCar dawać możliwość testowania bolidów F1. Co teoretycznie może się przerodzić w coś więcej i zaoferuje dodatkowe możliwości marketingowe.
Co wejście McLarena zmieni w IndyCar?
Jak informują bardzo dobrze poinformowane media zajmujące się serią IndyCar, McLaren starał się od dłuższego czasu o umowę z jakimś zespołem. Był jednak poważny problem, bo Honda która jest jednym z dwóch dostawców silników w tej serii mówiła twarde nie na jakąkolwiek współpracę z McLarenem i Zakiem Brownem. McLaren początkowo planował porozumieć się z zespołem Mario Andrettiego, ale tam wkroczyła Honda i przedłużyła swoją umowę blokując starania McLarena. Dlatego skierowali się w stronę stajni Schmidt Peterson Motorsports. Ten zespół miał umowę z Hondą na 2020 rok, która została rozwiązania i przejdą na silniki Chevroleta. McLaren to wszystko musiał sfinansować i w ten sposób zmienili panujący w IndyCar układ sił pomiędzy Chevroletem i Hondą, osłabiając pozycję Japończyków. Zobaczymy czy Honda w jakiś sposób na to zareaguje. Na 2021 rok planowane jest wprowadzenie nowych silników i to będzie okazja dla Hondy, aby pozyskać dla siebie nowe zespoły.
McLaren w IndyCar, to gwarantowane większe zainteresowanie mediów i kibiców z Europy, dlatego włodarze tej serii są bardzo zadowoleni z tej transakcji. Możemy być pewni, że bez względu na wyniki o serii IndyCar zrobi się głośniej. Osobiście jestem ciekawy co na ten ruch Liberty Media, bo jeden z najbardziej znanych zespołów F1 otwiera przyczółek w IndyCar, co może osłabić pozycję Formuły 1 w USA. Nie jest wykluczone, że ten ruch McLarena pomoże też w promocji F1.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: