Dni testowe tracą na znaczeniu w Formule 1 zarówno po stronie kierowców, jak i po stronie inżynierów. W kolejnych latach możemy oczekiwać likwidacji testów w trakcie sezonu. Pozostanie tylko kilka dni jazd nowych bolidów przed początkiem sezonu.
Obecnie w Formule 1 mamy tylko osiem dni testowych przed sezonem oraz cztery dni w trakcie sezonu. We wszystkich tych dniach po torze może jeździć tylko jeden bolid danego zespołu. Jeszcze 10 lat temu ilość dni testowych w trakcie roku była liczona w dziesiątkach, a każdego dnia mogły jeździć dwa bolidy każdej stajni. Zespoły miały wtedy osobne grupy mechaników i inżynierów na testy, które funkcjonowały niezależnie od ekipy wyścigowej. Mnóstwo roboty mieli również kierowcy testowi, których czołowe zespoły miały zatrudnionych dwóch lub nawet więcej.
Jak wyglądała ilość testów 10 lat temu? Przed sezonem 2006 mieliśmy kilka sesji (sesja = 3, 4 dni na jednym torze) testowych w listopadzie i grudniu 2005 roku. Ostatni dzień testowy wypadł na 17 grudnia 2005 roku. Po nowym roku testy rozpoczęły się już od 10 stycznia 2006 roku. Wtedy testy nie były scentralizowane, dlatego często odbywały się indywidualne testy lub kilka zespołów jeździło na jednym torze, a w tym samym czasie pozostałe stajnie na innym. Testy te generowały ogromne koszty, ale miały pozytywny wpływ na rozwój bolidów.
Testy były stopniowo ograniczane i w 2010 roku mieliśmy już tylko 15 dni testowych przed sezonem. Potem nastąpiły kolejne ograniczenia i od 2016 roku obowiązuje obecny limit ośmiu dni testowych przed i cztery dni testowe w trakcie sezonu. Taka sama liczba pozostanie utrzymana w 2017 roku. Poza tym zespoły mogą zorganizować dwa krótkie dni filmowe na torze (100 km na specjalnych oponach). W 2016 roku Pirelli dostało możliwość szerokich testów opon – aż 24 dni testowych zmodyfikowanymi bolidami z 2015 roku. Te testy przekonały mnie w tym, że już nawet kierowcy nie garną się do udziału w nich.
Testy i inżynierowie
Inżynierowie F1 dostosowali się do zmian w regulaminie. W tej chwili nowe części są testowane w symulatorach, które coraz wierniej oddają rzeczywistość. Potem nowe elementy pojawiają się w bolidach podczas piątkowych treningów, gdzie sprawdzane jest to, czy na torze działają tak jak wynikałoby to z danych z fabryki. Zdecydowana większość elementów działa zgodnie z oczekiwaniami i zwykle nowe części są użytkowane dalej. Dlatego testy nie są już kluczowe jeśli chodzi o rozwój bolidów, szczególnie w trakcie sezonu.
W sezonie 2017 będziemy mieć zupełnie nowe bolidy, a skala zmian technicznych jest prawdopodobnie największa w historii F1. Mimo tego liczba testów nie została zwiększona i ponownie będzie to tylko osiem dni. W dodatku zostaną one rozegrane na torze pod Barceloną, gdzie istnieje ryzyko opadów deszczu. Nawet jeśli deszcz nie spadnie, to przez jeden dzień (lub jego połowę) tor zostanie sztucznie nawodniony, aby zespoły przetestowały nowe opony Pirelli na mokry tor. Fakt, że zespoły nie zabiegały o większą ilość testów pokazuje, że ich pewność siebie jeśli chodzi o przygotowanie i rozwój bolidów jest już bardzo wysoka.
Testy i kierowcy
Inżynierowie poradzili sobie z niewielką ilością testów. Podobnie wygląda sytuacja z kierowcami, którzy często nie są chętni brać udziału w testach. W tym roku Pirelli przeprowadziło 24 dni testowe zmodyfikowanymi bolidami Mercedesa, Ferrari i Red Bulla z 2015 roku. Były to testy zupełnie nowych opon i etatowi kierowcy tych zespołów mieli niepowtarzalną okazję wziąć w nich udział i poznać nowe opony przed konkurencją. A przy okazji dawać Pirelli takie wskazówki, aby opony bardziej pasowały pod ich styl jazdy. Z tej możliwości skorzystali w pełni tylko etatowi kierowcy Ferrari. Kierowcy Red Bulla i Mercedesa spędzili na testach po połowie dnia. Rosberg spędziłby cały dzień, ale jego bolid miał awarię i przedwcześnie skończył testy. Ricciardo i Verstappen podzielili się jazdami w jeden dzień. Hamilton zrobił tylko kilka lub kilkanaście okrążeń i zrezygnował z dalszych jazd tłumacząc się problemami zdrowotnymi.
Teraz przeciętny kierowca F1 robi przed sezonem około 2 000 km testowych w nowym bolidzie. To dystans około dwóch pełnych weekendów wyścigowych. Jeżeli zespół jest świetnie przygotowany i bolid niezawodny (jak Mercedes na tegorocznych testach) to da się zrobić około 3 000 km przez kierowcę. Ale zwykle pojawiają się awarie i przerwy w jazdach, więc kierowca może zakończyć testy mając na swoim koncie 1 000 – 1 500 km, czyli bardzo mało. W 2017 roku będą zupełnie nowe bolidy, które wymuszą zmianę stylu jazdy przez zawodników. Kierowcy będą mieć bardzo mało czasu, aby na torze przetestować wszystko to co chcą sprawdzić inżynierowie oraz przystosować się do nowego bolidu.
Ewenementem jest Lance Stroll. Młody Kanadyjczyk zadebiutuje w 2017 roku w zespole Williams. Od kilkunastu tygodni Stroll bierze udział w niezwykle rozległym programie testowym (finansowanym przez jego ojca, miliardera). Program obejmuje kilkanaście dni jazd (bolid Williamsa z 2014 roku) na wielu obecnych w kalendarzu F1 torach, również na obiektach poza Europą. W obsługę bolidu zaangażowanych jest kilkunastu oddelegowanych mechaników Williamsa i Mercedesa. Na potrzeby testów Stroll otrzymał dwa zupełnie nowe silniki z 2014 roku. W sumie Stroll może pokonać na testach nawet 8000 kilometrów. Tak duże testy przed debiutem w F1 poprzednio pokonywali kierowcy debiutujący w sezonach 2006 – 2007, o ile wcześnie podpisali kontrakt.
Mniej testów, ale więcej wyścigów
Minusem ograniczenia testów jest długi okres bez Formuły 1. W tej chwili od momentu zakończenia sezonu do początku testów przed kolejnym sezonem mijają niemal trzy miesiące. A jak wspominałem wyżej, dawniej taka przerwa wynosiła tylko niecały miesiąc. Teraz mamy za to więcej wyścigów i bardziej intensywny sezon. W związku z tym, że kalendarz będzie ulegał kolejnym rozszerzeniom w przyszłości (24-25 wyścigów powinno maksymalnym pułapem), to wkrótce zlikwidowane zostaną także testy w trakcie sezonu. Pozostanie więc tylko osiem dni przed sezonem. Rozwój bolidów w fabrykach wraz z postępem technologicznym będzie coraz skuteczniejszy, więc pod tym względem mniejsza liczba testów nie wpływa negatywnie na osiągi bolidów. Już teraz skala postępu w trakcie sezonu jest znakomita. Kierowcy natomiast spędzają wiele czasu w symulatorach (niektórzy ograniczają to do absolutnego minimum) przygotowując się do jazdy nowymi bolidami i na poszczególne wyścigi.
P.S. W czasie sezonu (od pierwszego do ostatniego wyścigu) czołowe zespoły poprawiają swoje bolidy o około 2 sekundy na okrążeniu. Chcąc utrzymać się w czołówce, trzeba co wyścig mieć średnio poprawki warte 0,1 sekundy na okrążeniu. Nowe reguły techniczne w 2017 roku spowodują, że w kolejnym sezonie wielkość poprawy w trakcie sezonu może się nawet podwoić. Szykuje się prawdziwy wyścig zbrojeń, a tym samym wiele zmian układu sił w sezonie. Czyli powtórka z sezonu 2009.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: