W Ferrari znowu robi się gorąco. Słaba forma w tym roku zwiastuje kolejne zmiany w zespole. To regularny scenariusz spowodowany tym, że nie ma w tym zespole długoterminowych planów. Chcą wygrywać natychmiast, a tak się nie da.
Zespoły, które w ostatnich latach dochodziły na szczyt i zdobywały mistrzowskie tytuły nie robiły tego z marszu. To był zawsze kilkuletni program. W tym czasie przygotowywano zespół, a następnie wykorzystywano zmiany reguł technicznych, tak aby idealnie wykorzystać wszystkie zasoby. Tak do mistrzostwa doszedł Mercedes, Red Bull, Brawn GP. A wcześniej to samo robiło Ferrari. Obecnie McLaren po przejściu restrukturyzacji i słabszym wynikom w poprzednich latach nastawia się na walkę o tytuł najwcześniej w 2017 roku. Renault po kupnie Lotusa dało sobie 4-5 lat na dojście do mistrzowskie formy. Ale Ferrari idzie swoją drogą. Tam nie ma czasu na długie planowanie, tytuł ma być celem w każdym kolejnym sezonie. W ostatnich latach tylko po katastrofalnym sezonie 2014 nie obiecywano tytułu w 2015 roku.
Sergio Marchionne według doniesień z Włoch mocno zaangażował się w prace zespołu F1. Marchionne to prezes całego Ferrari, oraz koncernu Fiat-Chrysler. Przed tym sezonem naobiecywał, że Ferrari będzie walczyć o mistrzowskie tytuły. Nie wyszło, wiec teraz bardziej zaangażował się w prace zespołu F1. Podobno osobiście zaczął zajmować się sprawami technicznymi i sportowymi. Taka postawa irytuje pracujących w zespole inżynierów. Włoska La Gazetta dello Sport informuje, że pogorszyły się relacje Marchionne z Maurizio Arrivabene i Jamesem Allisonem. Jeżeli Marchionne faktycznie zaczął decydować o kwestiach technicznych i sportowych, to nic dziwnego, że szef zespołu i dyrektor techniczny nie są z tego zadowoleni.
Ferrari podobno kolejny raz próbuje ściągnąć Rossa Brawna z emerytury. Tym razem nie jako szefa zespołu, a w roli konsultanta. Brawn odszedł z F1, bo nie chce spędzać tyle czasu poza domem. Poza tym ma tyle pieniędzy (zarobił ponad 100 milionów funtów na sprzedaży zespołu Brawn GP), więc nie musi już pracować. Brawn był jednym z architektów sukcesów Ferrari na początku XXI wieku. Razem z nim główną rolę w pionie technicznym odgrywał Rory Byrne. Jego w roli konsultanta Ferrari już ściągnęło, ale nic to nie zmieniło. Brawn nie ma po co wracać do F1. Osiągnął w niej wszystko, więc jeśli nie brakuje mu pracy, to nikt niczym go nie skusi.
Dużo mówi się teraz o tym, że dyrektor techniczny Ferrari, James Allison odejdzie z zespołu. Napisała o tym teraz włoska La Gazetta dello Sport. To nie pierwsze takie plotki w ostatnich tygodniach. Żona Allisona umarła w tym roku i obecnie dzieli on czas na pracę we Włoszech i powroty do Anglii, gdzie mieszka trójka jego dzieci. Ale nie problemy osobiste mają decydować o jego odejściu. A to że sytuacja wewnątrz zespołu nie jest taka, jakiej oczekiwałby Allison. Ferrari zwolniło w ostatnim czasie kilku czołowych inżynierów: Pat Fry, Nicholas Tombazis, więc w razie odejścia Allisona nie będą mieli kim go zastąpić. Jedynym kandydatem z zewnątrz wydaje się James key z Toro Rosso, który robi w tym zespole bardzo dobrą robotę. Ale czy Key byłby zainteresowany takim transferem do niepewnego zespołu (czołowi inżynierowie są systematycznie zwalniani co kilka lat)? On w perspektywie ma szansę stać się dyrektorem technicznym Red Bulla.
Jeżeli chodzi o kierowców, to Marchionne osobiście wydał dyspozycję o przedłużeniu umowy z Raikkonenem. Ich obaj kierowcy mają teraz umowy do końca 2017 roku. W przypadku Vettela dużo mówiło się w ostatnim czasie, że Ferrari chce z nim już teraz przedłużyć umowę do 2020 roku. Ale czy Vettel widząc to jak działa zespół będzie tego chciał?
Ferrari w ostatnich latach przeszło dużą modernizację. Wybudowano nową fabrykę, wyremontowano symulator i tunel aerodynamiczny. Bardzo zainwestowano w rozwój silnika oraz zainstalowano VTT (Virtual Test Track) do testów silnika i skrzyni biegów wraz z podwoziem. Miały też miejsce duże zmiany na kluczowych stanowiskach w pionie technicznym. Mimo takich ogromnych inwestycji forma zespołu wciąż nie jest wystarczająco dobra na zdobycie tytułu mistrzowskiego. A podejście szefostwa, które wymaga natychmiastowych sukcesów powoduje, że Ferrari jest na straconej pozycji z zespołami które takie plany mają.
Rewolucja techniczna w 2017 roku jest szansą na zmianę układu sił. Ferrari musi ją wykorzystać i mieć topowy bolid już na starcie następnego sezonu. Jeżeli tak się nie stanie, to szykują się kolejne wewnętrzne zmiany. Ferrari już zapowiadało, że mocno pracują nad kolejnym bolidem, jak i nad maszyną na 2018 rok. Ale dopóki nowe bolidy nie wyjadą na tor na testach przedsezonowych, to będziemy zasypywani zapewnieniami różnych zespołów o ich super przygotowaniu. Dopiero w lutym / marcu 2017 roku okaże się kto najlepiej dostosował się do nowych reguł.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: