Ferrari musi w tym roku wygrywać i realnie włączyć się do walki o mistrzowskie tytuły. Początek sezonu na to nie wskazuje, a presja na zespół narasta.
Ferrari to zespół, który zawsze zapowiada walkę o tytuł mistrzowski. Po kompletnie nieudanym sezonie 2014, zapowiedzi na kolejny sezon były wyjątkowo łagodniejsze. Liczono tylko na pojedyncze zwycięstwa, a nie mistrzostwo. Ale zaprezentowana forma w minionym roku przekroczyła te dość skromne oczekiwania. Zespół został w ostatnim czasie gruntownie przebudowany. Nowe szefostwo, nowi inżynierowie, nowa fabryka, poprawiony tunel aerodynamiczny, rozległa współpraca z zespołem Haas F1 Team – to wszystko miało umożliwić walkę o mistrzostwo w 2016 roku. Początek tego sezonu to spore rozczarowanie.
Prezes Ferrari, Sergio Marchionne pierwszy raz w tym sezonie był na wyścigu F1 w Chinach. Na pewno nie był zadowolony z jego przebiegu, a tym bardziej kolizji Vettela z Raikkonenem. Marchionne wywiera sporą presję na zespół. Przed sezonem otwarcie zapowiadał się o walce o tytuł.
Ferrari ma widoczne problemy z silnikiem. Z uwagi na jego awaryjność nie korzystają z niego w 100%. Czekają na poprawioną turbosprężarkę opracowywaną wspólnie z firmą Honeywell, która ma rozwiązać te problemy. Powinna ona pojawić się podczas GP Hiszpanii. Ferrari przed tym sezonem wykorzystało najwięcej talonów na zmiany w jednostce napędowej. Podeszli do nich dość ryzykownie stawiając na dościgniecie Mercedesa pod względem mocy.
Na czym polegają kłopoty Ferrari z silnikiem? Idealnie było to widać w pewnym momencie podczas GP Chin. Kimi Raikkonen zaatakował z użyciem systemu DRS Lewisa Hamiltona na długiej prostej (Hamilton też miał wtedy DRS). Raikkonen wyprzedził Hamiltona w połowie prostej, ale wtedy nagle Hamilton wysunął się na prowadzenie. Wyjaśnienie jest takie, że silnik Mercedesa do samego końca dawał pełną moc hybrydy i zwiększała się prędkość. A Ferrari mimo gazu w podłodze w pewnym momencie straciło moc z MGU-H. Problemy z turbo powodują, że nie umożliwia ono MGU-H odzyskania wystarczającej ilości energii cieplnej. Dlatego pod koniec prostych moc się kończy, a MGU-H zamiast oddawać moc, przełącza się na tryb ładowania (Źródło). Od początku sezonu można zaobserwować taką sytuację, Ferrari uzyskuje swoją maksymalną prędkość na długo przed końcem prostej, a potem ta zaczyna powoli spadać zamiast rosnąć. Ferrari początkowo liczyło, że uda się to naprawić nowym oprogramowaniem, ale nie dało to oczekiwanego skutku.
Ferrari jest zmuszone jeździć w wyścigach ze „skręconym” silnikiem. Co jest warte być może nawet 0,5 sekundy na okrążeniu w tempie wyścigowym. W kwalifikacjach nie oszczędzają się. Jeśli uda się poprawić turbosprężarkę, to powinno dać to duże korzyści. Dlatego GP Hiszpanii 2016 będzie dla Ferrari wielkim testem. Jeżeli pojawią się tam poprawione elementy silnika, to muszą zagrozić Mercedesowi. Ale Mercedes też nie stoi w miejscu, a przecież początek europejskiej części sezonu to tradycyjnie okres dużej ilości poprawek przywożonych przez zespoły.
Jeżeli Ferrari nadal będzie daleko od zwycięstw i walki o tytuły mistrzowskie, to można spodziewać się zmiany podejścia. Na dniach zostaną zatwierdzone zmiany regulaminu technicznego na 2017 rok. Ferrari ostatnio nie wykorzystało dwóch szans, jakie dawały duże zmiany techniczne (2009 i 2014). Nowe szefostwo powinno podejść do tego strategicznie. Bo to będzie dla Ferrari najlepsza szansa na ponowną walkę o mistrzostwo. Chyba, że planowane zmiany w tegorocznym bolidzie dadzą szybko efekty – wtedy warto stawiać na tegoroczną rywalizację.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: