FOM chce być dyktatorem w Internecie

Formula One Management (FOM) posiadacz praw komercyjnych do Formuły 1 od dawna blokuje i usuwa filmy związane z F1 umieszczane na YouTube i innych tego typu serwisach przez kibiców. Byłoby to zrozumiałe, gdyby sami umieszczali swoje filmy, ale tego nie robią. Ale teraz poszli jeszcze dalej, co dotyka bezpośrednio mnie i bloga, którego właśnie czytacie. Dochodzą mnie słuchy, że FOM wnioskuje o banowanie kont na Twitterze w których nazwie jest F1. Jedynym wyjściem właścicieli jest wcześniejsza zmiana nazwy.

Fans the FOM snub on Twitter are the same ones who pay to park their butts on seats at the track #YesToF1OnTwitter pic.twitter.com/sygIHy9xHL

— Steve Koch (@officialkoch) styczeń 23, 2015

F1 i inne pokrewne sformułowania, to zastrzeżony znak towarowy, więc FOM ma podstawę prawną do takiego postępowania. Ale przecież inne sporty tak nie robią. Wystarczy mieć swoje konto oznaczone jako oficjalne i konta fanowskie mogą współistnieć, czym tylko zwiększają popularność danego sportu.

Na szczęście na obecną chwilę wydaje się, że dotyczy to tylko kont na Twitterze. Więc adres strony, którą właśnie czytacie jest bezpieczny, podobnie jak Fanpage na Facebooku. Jeśli okaże się jednak, że FOM zacznie również ingerować w adresy stron internetowych, to będę miał spory problem. Bo nazwa mojego bloga bez określenia „F1” lub innego związanego bezpośrednio z Formułą 1 nie ma sensu. Na obecną chwilę nie mam zamiaru zmieniać nazwy mojego konta na Twitterze @CyrkF1. Poczekam na rozwój sytuacji, w razie czego jest moje osobiste konto @Karol_CyrkF1, które polecam. Podobnie jak profil na Facebooku.

Many accounts that violate the registered trademark are being blocked without warning. So one day, we won’t be here. Sad, but true… — F1 Paddock Pass (@F1PaddockPass) styczeń 23, 2015

FOM ma w tym roku zwiększyć obecność w internecie, o czym pisałem wcześniej. Nowa strona internetowa zintegrowana z mediami społecznościowymi i większa w nich obecność. Stąd to idiotyczne, dyktatorskie postępowanie. Oby skończyło się tylko na Twitterze…