Wystarczyło, że Bernie Ecclestone w prowizorycznym kalendarzu Formuły 1 na 2017 rok zaznaczył, że GP Kanady wymaga potwierdzenia, aby w Montrealu rozpoczęły się prawdziwe starania aby spełnić wszystkie wymagania szefa F1.
Przypominam, że w prowizorycznym kalendarzu na 2017 rok (dostępny tutaj) znalazło się 21 wyścigów, w tym trzy niepewne. Jednym z tych niepewnych wyścigów mimo długoletniego kontraktu jest GP Kanady. Władze tego toru po przedłużeniu kontraktu z Formułą 1 aż do 2024 roku zobowiązały się do gruntownej modernizacji zaplecza obiektu. Modernizacja miała być zakończona przed GP Kanady 2017. Na torze jednak nic się nie dzieje i ten termin nie będzie dotrzymany. Ale wystarczyła ta gwiazdka w prowizorycznym harmonogramie na kolejny sezon i nagle w Montrealu zaczęło się coś dziać.
W Kanadzie pojawił się nowy pomysł. Chcą zobowiązać się do budowy nowego padoku i całego zaplecza toru położonego na sztucznej wyspie usypanej na rzece świętego Wawrzyńca do 2019 roku. Dwuletnie opóźnienie ma być zrekompensowane kwotą czterech milionów dolarów. Montreal za te pieniądze pokryłby koszty przygotowywania tymczasowego zaplecza toru w 2017 i 2018 roku. Jednocześnie planowane jest przedłużenie kontraktu na kolejne pięć lat, a więc do 2029 roku (Źródło).
Miasto Montreal zobowiązało się do przeprowadzenia modernizacji toru Circuit Gilles Villeneuve za własne pieniądze. Obecnie budynki gościnne zespołów to zwykłe tymczasowe namioty. W tym roku w Kanadzie Heineken ogłosił swoją współpracę z F1 również w tego typu namiocie. A na innych torach to nowoczesne i przestronne budynki. Kanada odstaje, więc nic dziwnego, że Ecclestone wymaga zmian. Ma być też wybudowana nowa wieża kontroli wyścigu. Problem z tym remontem jest taki, że w 2014 roku nie ruszono z pracami. Wtedy szacowano koszty tej modernizacji na 32 miliony $. Teraz ma to być już 50 milionów $.
W organizację GP Kanady zaangażowane jest kilka podmiotów. Trzy jednostki samorządu składają się na wynoszącą 18,7 miliona $ opłatę licencyjną. Ta rośnie co roku o 2%. Prywatny promotor, grupa Octane zajmuje się organizacją wyścigu, biorąc na siebie cały ciężar z tym związany i ryzyko finansowe. Co roku cztery miliony dolarów pochodzące ze sprzedaży biletów zostaje przekazane tym trzem jednostkom samorządowym. Sytuacja finansowa grupy Octane w ostatnich latach nie jest najlepsza, pojawiają się straty i opóźnienia w płatnościach. Ecclestone nie tak dawno wspominał o tym, że szuka nowego promotora. Ale nic się nie zmienia.
Frekwencja w Kanadzie zawsze jest wysoka i oscyluje około 100 000 kibiców podczas wyścigu. Ale kilkanaście lat temu, gdy w stawce jeździł Jaques Villeneuve, to kibiców było jeszcze o kilkanaście tysięcy więcej. Teraz wszyscy czekają na debiut Lance’a Strolla. Ponowna obecność Kanadyjczyka w stawce kierowców, to gwarancja wzrostu zainteresowania i większej sprzedaży biletów.
Sprzedaż biletów na przyszłoroczny wyścig w Kanadzie nie ruszy, dopóki nowe porozumienie nie zostanie zawarte. Powinno to mieć miejsce w najbliższych tygodniach. Rozmowy podobno są już zaawansowane. Nieprzekraczalnym terminem jest 30 listopada, kiedy FIA opublikuje ostateczny kalendarz F1 na 2017 rok.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: