W związku z rozpoczęciem sprzedaży nowej książkowej biografii „Kimi Raikkonen” zapraszam na jej drugą zapowiedź wraz z obszernym fragmentem na temat sezonu 2003.
Kimi Raikkonen. Nie przegrywał z byle kim
Fiński kierowca zawsze słynął z niechęci do mediów. Właśnie dlatego bliska relacja Heikkiego Kulty z Kimim Räikkönenem sprawia, że ta książka jest wyjątkowa. Mistrz świata z 2007 roku od początku swojej kariery nauczył się ufać Kulcie, dzięki czemu wytworzyło się między nimi zawodowe porozumienie. Ale także prawdziwa przyjaźń.
Jedyna w swoim rodzaju biografia przybliża czytelników do wybitnego sportowca i daje wyjątkową perspektywę, jakiej nie mógłby stworzyć nikt inny. Zabiera nas w podróż przez wyścigi, życie rodzinne i wszystko, co mieści się pomiędzy nimi.
– Gbur i milczek czy skory do żartów i zabawy wesołek? Kimi Räikkönen na co dzień przywdziewał tę pierwszą maskę, zachowując swoje prawdziwe ja dla wąskiego kręgu najbliższych, zaufanych osób. Jedną z nich jest doświadczony dziennikarz Heikki Kulta, który opisuje historię „Icemana” bez cenzury i kompromisów – tak jak zasługuje na to jej bohater, bo sam właśnie taki jest – przyznaje Mikołaj Sokół.
Więcej o książce – https://bit.ly/3dZdHz8
Autor z fascynacją przygląda się Räikkönenowi i jego wyjątkowej karierze od zera do milionera. Jako najmłodszy z czworga dzieci Kimi był nieprzeciętnie ambitny i nie pozwalał, by ktokolwiek mówił mu, co ma robić, podnosił głos tylko w kabinie kierowcy. Kulta od początku zwrócił uwagę na lakoniczność wypowiedzi Icemana, który za wszelką cenę próbował zachować prywatność, ale w końcu pozwolił się mu oswoić.
Fragment książki „Kimi Raikkonen” Heikkiego Kulty
„Decydująca w walce o mistrzostwo świata w sezonie 2003 okazała się pomysłowość Ferrari. Dzięki protestowi zespołowi udało się zmodyfikować sposób pomiaru opon tak, że w wojnie na ogumienie Bridgestone zaczął zwyciężać nad Michelinem. Ekipa z Maranello wygrała trzy ostatnie wyścigi, przede wszystkim dlatego, że opony przejściowe japońskiego producenta okazały się bezkonkurencyjne na wilgotnej nawierzchni.
Jesienna faza zmagań o mistrzostwo świata była oczywiście pełna dramaturgii i układ tabeli cały czas się zmieniał. Michael Schumacher, który został już uznany za zdetronizowanego, powrócił do gry dzięki zwycięstwom we Włoszech i Stanach Zjednoczonych.
Podczas finału sezonu w Japonii bracia Schumacherowie zderzyli się ze sobą. Ralf musiał się wycofać, ale Michael zdołał pojechać dalej i dotarł na metę jako ósmy. W ten sposób zagwarantował sobie punkt, który wystarczyłby mu do zdobycia tytułu, nawet jeśli Kimi by ten wyścig wygrał.
Wówczas siódme zwycięstwo w karierze odniósł Rubens Barrichello, a Kimi minął flagę w szachownicę jako drugi, ze stratą 11,085 sekundy do lidera.
– Nie jest fajnie, gdy w prawie każdym wyścigu zajmuje się drugie miejsce. Nie byliśmy jednak dość szybcy, żeby zdobyć mistrzostwo. Ale przynajmniej nie przegraliśmy z powodu kiepskiej jazdy – powiedział na konferencji prasowej wicelider klasyfikacji końcowej.
W sumie bilans Kimiego na 16 wyścigów sezonu wygląda następująco: 7 drugich miejsc, 1 zwycięstwo i 2 trzecie miejsca. Zapytałem go w cztery oczy, czy naprawdę wierzył przed wyścigiem, że może sięgnąć po mistrzowski tytuł.
– Tak. W zawodach przecież dzieją się najrozmaitsze rzeczy. Ktoś może na ostatnim okrążeniu stracić wszystko, jeśli wypadnie z toru albo coś innego pójdzie nie tak. Wyścig kończy się dopiero wtedy, gdy przekroczy się linię mety. Próbowałem jechać tak mocno, jak mogłem, ale pewne rzeczy nie poszły po mojej myśli i nie wystarczyło to do walki o zwycięstwo ani na tytuł mistrza świata.
To trudny sezon. Gdy człowiek się ściga, zawsze się czegoś uczy. Na początku przyszłego sezonu będę wiedział więcej, niż wiedziałem, gdy zaczynał się bieżący.
Czwarte z rzędu mistrzostwo Schumachera nie wzbudziło w drugim zawodniku sezonu zbyt wielu emocji.
– Przynajmniej nie przegrałem z kiepskim kierowcą… Ten, kto zajmuje drugie miejsce, zawsze jest przegranym i nic z tego nie ma. O tytuł mistrza świata walczyliśmy jednak do samego końca. Po wszystkim zawsze jest łatwo opowiadać o tym, co mogłoby się stać, gdyby na przykład nie było tego zamieszania z ogranicznikiem prędkości w Australii albo awarii silnika na Nürburgringu. Płakanie nad rozlanym mlekiem niczego nie da i w ten sposób traci się tylko energię.
Menedżerowie David i Steve Robertsonowie przyjęli porażkę w walce o mistrzostwo świata na spokojnie.
– Ktoś mógłby powiedzieć o zaprzepaszczonej szansie, skoro nawet jeden wyścig mógł zmienić sytuację. Oczywiście trochę jesteśmy przygnębieni, bo Kimi był bardzo blisko, by spełnić marzenia i zostać najmłodszym mistrzem wszech czasów. Jednak jego moment jeszcze nadejdzie.
Inżynier wyścigowy Mark Slade 15 lat później stwierdził, w jaki sposób można było wygrać walkę o mistrzostwo. Tak jak to zwykle bywa: mądrzejszym jest się zawsze po fakcie.
– Byliśmy wtedy w klasyfikacji na prowadzeniu i jednocześnie próbowaliśmy zaprojektować na koniec sezonu nowy bolid. Nie udało nam się, wyszedł z tego grat. Ponadto prace przy rozwijaniu bolidu wykorzystywanego w wyścigach zostały zakończone w pierwszej połowie sezonu, ponieważ uwaga skupiła się na tym nowym, z którego potem nic nie wyszło.
Gdy w końcu zrozumieliśmy, że ten właśnie budowany bolid okaże się klapą, zaczęliśmy unowocześniać stary. Było już jednak za późno. Dostaliśmy poprawioną specyfikację silnika i przygotowaliśmy nowy pakiet aerodynamiczny, ale nic już nie zdążyliśmy zdziałać. Jeśli skupilibyśmy się na samochodzie z poprzedniego sezonu – a przecież nie był on wcale stary, bo zmodyfikowaliśmy go zimą – to sądzę, że zdobycie mistrzostwa świata z Kimim poszłoby nam łatwo. Przegraliśmy tytuł jedynie dwoma punktami – wyjaśnił Slade.
Przełomowy sezon Räikkönena zrobił też duże wrażenie na Keke Rosbergu, który przed dwoma ostatnimi wyścigami szczerze komplementował nowego fińskiego bohatera na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Krytykanctwo dawnego mistrza gdzieś zniknęło i zastąpiły je same pochwały.
– Trzeba pamiętać, że dla Kimiego to dopiero trzeci sezon w F1. Kiedy widzi się, jak daleko już zaszedł, można sobie tylko wyobrazić, jak wielką przyszłość ma przed sobą.
Zapytałem Norberta Hauga, jak dobrym kierowcą Kimi jest jego zdaniem, a on odpowiedział bez chwili wahania, że przebija wszystkich.
– W tym sezonie Kimi to pod każdym względem najlepszy przykład pewności siebie, niezawodności, systematyczności i idącej za tym prędkości – potwierdził trzykrotny mistrz świata Jackie Stewart.
Źródło: Informacja nadesłana przez Wydawnictwo SQN
CyrkF1 jest patronem medialnym polskiego wydania tej książki.
Szczegółowe informacje na temat książek o Formule 1 i sportach motorowych wydanych w Polsce znajdziecie w dwóch zestawieniach. Podsumowanie książek wydanych w latach 2012 – 2019 można sprawdzić pod tym linkiem, a zestawienie książek wydanych od 2020 roku jest dostępne po kliknięciu tutaj.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: