Emocje po starciu na torze i potyczce słownej po wyścigu na Spa pomiędzy Nico Rosbergiem i Lewisem Hamiltonem nieco opadły. Ale nie zmienia to faktu, że ich rywalizacja wkroczyła na nowy poziom. Poziom znany już Hamiltonowi i nieznany Rosbergowi. Nie ma już od tego odwrotu. Tylko jeden z nich zostanie mistrzem świata, więc teraz nie odpuszczą już do końca sezonu. Prawdziwy problem mają szefowie Mercedesa, którzy muszą utemperować zapędy obu swoich podopiecznych, aby chociaż ich ekipy inżynierów dalej ze sobą współpracowały, jak dotychczas.
Toto Wolff i Nico Rosberg wypowiedzieli się na temat słów Hamiltona, według którego Rosberg powiedział, że celowo doprowadził do kolizji. I jak można się było spodziewać obaj dementują, że tak się stało. Wolff powiedział, że obaj kierowcy twardo obstawili przy swoim i nie mogli się zgodzić ze sobą na spotkaniu po wyścigu. A Rosberg powtarza, że celowo nie uderzył w Hamiltona. A Lewis po prostu nad-interpretował jego słowa. Usłyszał to co chciał usłyszeć. W piątek ma się odbyć spotkanie na szczycie w fabryce, z udziałem obu kierowców oraz Toto Wolffa i Paddy’ego Lowe. Nie wspomina się o udziale Nikiego Laudy w tej naradzie.
Mercedes może wprowadzić polecenia zespołowe w kolejnych wyścigach. Co na pewno obu kierowcą się nie spodoba. Kary finansowe za ewentualne przewinienia i nie słuchanie poleceń również są bardzo możliwe. Hamilton na pewno będzie chciał dowolności w ustalaniu strategii przez obie strony garażu. Kluczowe będzie w ich dalszej rywalizacji dzielenie się danymi po treningach. Dotychczas wydaje się, ze to Rosberg najwięcej na tym zyskuje, dostosowując ustawienia i styl jazdy do Hamiltona. Jeśli przepływ danych zostanie ograniczony, to skorzystają na tym rywale Mercedesa.
Z wypowiedzi poszczególnych osób wynika taki scenariusz wydarzeń na Spa:
Rosberg na przedwyścigowym spotkaniu w czwartek wciąż był zły, że Hamilton nie posłuchał polecenia zespołowego na Węgrzech i go nie przepuścił. Szefowie zespołu pouczyli ich aby nie ryzykowali niebezpiecznych manewrów w wyścigu w Belgii. Rosberg atakując Hamiltona na Spa celowo nie odpuścił, chcąc pokazać mu, że jak Hamilton nie słucha poleceń zespołowych, to i on może tak zrobić. Co ostatecznie doprowadziło do kolizji, ale kolizja nie była jego celem. Po wyścigu na spotkaniu Rosberg mówił o tym, że nie odpuszczając chciał coś udowodnić Hamiltonowi, a ten zinterpretował to, jako przyznanie się do celowego doprowadzenie do kolizji.
Rosberg zmienił oblicze
Manewrem na Spa Rosberg zrobił coś, czego w poprzednich latach nie potrafili zrobić inni kierowcy w topowych zespołach. Wystarczy przypomnieć takie nazwiska, jak Rubens Barrichello, czy Mark Webber. Którzy grali drużynowo i słuchali poleceń zespołowych. Obaj byli wolniejsi odpowiednio od Michaela Schumachera i Sebastiana Vettela. Więc szybko zostali kierowcami numer dwa w zespołach. Rosberg też jest kierowcą nieco wolniejszym od Hamiltona. Ale Nico pokazał na Spa, że on nie da się zdominować. Lepszej okazji na zdobycie mistrzostwa może już nie mieć i on tego nie odpuści. Pytanie, jak poradzi sobie teraz z presją. Nigdy nie był w takiej sytuacji, gdy jest przez wielu uważany za tego „złego”. Buczenie na podium na Spa może nie być ostatnim. A zainteresowanie mediów jego osobą sięgnie teraz zenitu i większość pytań może nie być dla niego komfortowa. Hamilton był już w takiej sytuacji na początku swojej kariery i niezbyt sobie z tym poradził. Ale od tego czasu bardzo się zmienił. I co najważniejsze w tym konflikcie to on cieszy się poparciem większości.
Hamilton odejdzie, gdy przegra z Rosbergiem?
Dzisiaj ogłoszono, że rozmowy na temat nowego kontraktu Hamiltona z Mercedesem (obecny wygasa po sezonie 2015) zostały wstrzymane do końca tego sezonu. Mercedes jednocześnie obiecał nie rozmawiać z nikim innym do tej pory. Rosberg niedawno przedłużył kontrakt o kolejne 3 lata. Ta decyzja o wstrzymaniu rozmów to jasny sygnał, że Hamilton może odejść z Mercedesa już po tym sezonie. W sytuacji kiedy Nico Rosberg – Niemiec w niemieckim zespole – posiada długoletni kontrakt i zdobyłby tytuł mistrzowski w obecnym sezonie, to Hamilton będzie chciał odejść. Jego pozycja w zespole po takim rozstrzygnięciu wyraźnie spadnie.
Zespół Mclaren przy wsparciu Hondy poszukuje topowego kierowcy na sezon 2015 lub 2016. Decyzja o składzie na kolejny rok może zostać ogłoszona dopiero po tym sezonie. Ostatnio coraz więcej wskazuje na Vettela (KLIK). Ale jeśli Hamilton byłby wolny, to Ron Dennis na pewno będzie go chciał. Odwlekanie tej decyzji to jasny sygnał, że czekają na kogoś.
Popularność F1 wzrasta
Bernie Ecclestone na pewno jest bardzo zadowolony, ze ten konflikt wybuchł. Liczy, że popularność F1 dzięki temu wzrośnie. Zawsze tak jest w takich sytuacjach. W historii F1 zainteresowaniem tym sportem zawsze największe było podczas ostrej rywalizacji dwóch kierowców.
P.S. Gdyby to Ross Brawn wciąż był szefem Mercedesa to do takiej sytuacji by nie doszło. A to z tego powodu, że Brawn już na początku sezonu postawiłby na jednego kierowcę. Jak to zawsze robił w swoich zespołach. I trzymałby się tego do końca. I tym kierowcą byłby na 99% Hamilton. Którego Brawn ściągnął do zespołu i wyraźnie w ubiegłym roku bardziej cenił. A w takiej sytuacji dla kibiców ten sezon byłby bardzo nudny, bo zwycięzca byłby znany od dawna.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: