Liberty Media zaczyna układać Formułę 1 po swojemu. Jedną z kluczowych kwestii jest kalendarz, który prawdopodobnie ulegnie poszerzeniu w kolejnych latach. Liberty Media stoi tutaj przed trudnym zadaniem pogodzenia przeciwstawnych wizji funkcjonowania całego sportu co wpływa na kalendarz.
Liberty Media przejęło Formułę 1 i od niemal dwóch lat wprowadza do niej wiele zmian, które dotyczą obecnie głównie sfery promocyjno-marketingowej. To będzie trwało nadal, bo bardzo mocno stawiają na promowanie Formuły 1 i zdobywanie nowych kibiców. Działania Liberty Media zaczynają przynosić już efekty. Jedną z najlepszych metod na zdobycie nowych kibiców jest rozszerzenie kalendarza o wyścigi w nowych krajach. To jest na pewno kierunek jaki Liberty Media będzie wykorzystywać.
Głównym problemem władz F1 jest sytuacja finansowa. Liberty Media przejęło Formułę 1, która jest niezwykle zadłużona (blisko pięć miliardów dolarów długów pozostawionych przez CVC i różnego rodzaju transakcje), a z drugiej strony przychody sportu są na bardzo wysokim poziomie i trudno je polepszyć. Bernie Ecclestone przez lata zajmował się tylko tym, aby z roku na rok F1 miała coraz większe przychody. Udawało mu się to, ale jednocześnie cały sport doszedł w tej pogoni za pieniędzmi do ściany. Liberty Media teraz zwiększa wydatki na wiele różnych przedsięwzięć co zmniejsza zyski. Inwestorów i akcjonariuszy niekoniecznie przekonuje to, że działania obecnych władz F1 przyniosą pozytywne skutki za dziesięć lat (wszystko na to wskazuje), bo oni chcą widzieć dobre wyniki już teraz, a tym samym wzrost ceny akcji i ich majątków. Również zespoły F1 nie są teraz zadowolone, bo ich premie spadają z uwagi na rosnące wydatki. Stajnie także nie myślą o tym co będzie za dziesięć lat, a chcą zarabiać jak najwięcej już teraz. Liberty będzie starać się zwiększać przychody na różnych polach, a jednym z kluczowych jest kalendarz.
Podpisana w ostatnich dniach umowa na organizację GP Wietnamu od 2020 roku (szczegóły) ma według nieoficjalnych informacji przynieść 50 mln $ rocznie w ramach opłaty licencyjnej. Wietnam dołączy więc do grona najwięcej płacących torów. Tego typu umowy w przyszłości to kluczowy sposób na poprawę wyników finansowych F1. Taki wyścig nie tylko oznacza duże pieniądze bezpośrednio od danego toru, ale również możliwość uzyskania dodatkowych pieniędzy od sponsorów i telewizji.
Liberty Media, a kalendarz F1
W ostatnich kilkunastu dniach dwóch szefów F1 ostrzej wypowiedziało się na tematy związane z kalendarzem. Wiele mediów podchwyciło te cytaty i pojawiły się artykuły wieszczące złe rzeczy dla kalendarza F1, wykreślanie historycznych torów itp. Prawda jest taka, że te wypowiedzi, to element gry i negocjacji. W kolejnych dwóch latach kończą się umowy większości torów obecnych w kalendarzu Formuły 1. Zdecydowana większość z nich powinna pozostać w F1 z wielu powodów. Są to nie tylko tory historycznie zakorzenione w sporcie, ale również obiekty gdzie przychodzi wielu kibiców, a sam przebieg wyścigów jest ciekawy. Nikt nie chce tych tradycyjnych torów z kalendarza usuwać. Jednak jeśli szefowie F1 będą mówić np. „Silverstone to tor bez którego nie wyobrażamy sobie F1„, to ich pozycja negocjacyjna będzie słaba. Bernie Ecclestone regularnie mówił publicznie praktycznie o każdym torze, że jest zagrożony, może wypaść z kalendarza, albo że ma na jego miejsce inny obiekt w tym samym kraju itp. Słowa Chase Careya i Seana Bratchesa nie są tak bezpośrednie, ale ich cel jest dokładnie taki sam.
Liberty Media najchętniej chciałoby zwiększyć kalendarz do 22-23 eliminacji w 2020-2021 roku, a górną granicą jest 25. wyścigów w sezonie. Z drugiej strony pojawiają się głosy ze strony kierowców oraz zespołów, że dla nich już 21 to już jest za dużo i najchętniej chcieliby mieć 18 wyścigów w sezonie. Kalendarz w sezonie 2019 (szczegóły) będzie taki sam, jak w kończącym się właśnie sezonie 2018, ale z jedną kluczową różnicą. W 2019 roku sezon rozpocznie się o tydzień wcześniej i zakończy o tydzień później. W ten sposób cały sezon F1 ulegnie powiększeniu o dwa tygodnie i pojawi się w nim więcej wolnych weekendów. To jest oczywiście przygotowanie pod rozszerzenie harmonogramu w 2020 roku. Liberty Media planuje również bardziej logiczne pod względem geograficznym układanie całego sezonu, dlatego Wietnam z góry dostał miejsce w kwietniu, gdy w kalendarzu są inne azjatyckie wyścigi.
Do końca 2020 roku wygasają umowy wyścigów w następujących krajach: Chiny, Azerbejdżan, Hiszpania, Monaco, Austria, Wielka Brytania, Niemcy, Włochy, Meksyk, Brazylia oraz prawdopodobnie (publicznie nie pada konkretny termin) Zjednoczone Emiraty Arabskie. To ponad połowa obecnego kalendarza. Na tej liście znajduje się kilka historycznych torów. Liberty Media stoi przed trudnym wyzwaniem dogrania wielu umów, a w kilku przypadkach czekają ich bardzo trudne rozmowy. Tak duża liczba wygasających kontraktów niemal na pewno oznacza, że nie uda się przedłużyć wszystkich. Kalendarz F1 nie jest stały i obecność danego wyścigu zależy od wielu czynników.
Dlatego bardzo trudno napisać teraz, że w 2020 roku kalendarz na pewno ulegnie rozszerzeniu. Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że pojawią się np. 2-3 nowe wyścigi, a z drugiej strony nie wszystkie dotychczasowe przedłużą swoje umowy. Wiemy już, że pojawi się Wietnam, a najbliżej dołączenia do F1 są jeszcze Holandia oraz Miami. Kandydatów jest wielu, ale Liberty Media nie przyjmuje wszystkich, tylko trzymają się swojej strategii.
Sprawa nowej umowy dla Silverstone jest kluczową kwestią dla całego kalendarza
W 2019 roku kończy się umowa toru Silverstone. Ten obiekt wykorzystał opcję w swoim kontrakcie i zakończy go o siedem lat przed czasem. Robią tak, bo rosnąca co roku opłata licencyjna powoduje, że sytuacja finansowa toru jest bardzo napięta i wkrótce zacznie on przynosić straty. Liberty Media w przypadku Silverstone jest w bardzo trudnej sytuacji i sposób w jaki ją rozwiążą wpłynie na rozmowy z innymi torami. Trybuny na Silverstone są zawsze pełne przez cały weekend, a kierowcy i zespoły lubią ten tor – nikt nie chce aby on zniknął z kalendarza. Silverstone także chce zostać, ale na lepszych dla siebie warunkach. Jeżeli Liberty Media obniży im opłatę licencyjną i podpisze kolejny kontrakt to kibice, kierowcy i zespoły będą zadowoleni, więc w teorii wszystko będzie super. Z drugiej strony inne tory będą wiedzieć, że Silverstone dostało zniżkę, więc one także będą chciały płacić mniej. Wtedy władze F1 staną przed niezwykle trudnym wyzwaniem, bo jeśli wiele torów będzie się twardo targować, to sytuacja finansowa całego sportu się pogorszy.
Liberty Media stosuje więc z wyprzedzeniem sprawdzoną za czasów Berniego Ecclestone taktykę mówienia, że mają inne opcje. Sean Bratches powiedział w ostatnich dniach, że rozważają różne opcje w kontekście GP Wielkiej Brytanii. Na Silverstone odbył się pierwszy wyścig F1, ale ten obiekt nie zawsze był w kalendarzu – okresowo w jego miejsce pojawiały się inne obiekty z Wielkiej Brytanii. Według Bratchesa nic w F1 nie jest niezmienne. Liberty Media ma jednak problem, bo żaden inny tor w Wielkiej Brytanii nie spełnia wymogów FIA do organizacji wyścigów F1 (co w kraju z takimi tradycjami w sportach motorowych jest dziwne). Liberty Media chciałoby uliczny wyścig w Londynie, ale to jest tylko teoria – nic obecnie nie wskazuje na to, że taki scenariusz jest realny. Dlatego są skazani na Silverstone. Bernie Ecclestone podpisał obecny z kontrakt z Silverstone na bardzo dobrych dla F1 warunkach, bo znalazł wtedy alternatywny tor Donington, który miał możliwości finansowe i planował rozbudowę do standardów F1. Liberty Media nie ma istniejącego straszaka, dlatego czekają ich bardzo trudne negocjacje.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: