Marcus Ericsson będzie w sezonie 2014 kierowcą wyścigowym Caterhama. Jego partnerem będzie Kamui Kobayashi, a kierowcą rezerwowym Robin Frijns. Kobayashi w pełni zasługuje na miejsce w F1 (chodź też podobno idą za nim pieniądze). W przeciwieństwie do Ericssona. Sytuacja w Caterhamie jest idealnym przykładem jednego z największych problemów współczesnej F1, czyli pay-driverów. To nic nowego, ale skala zjawiska jest bardzo niepokojąca.
Od 2010 do 2013 roku jeździł cztery pełne sezony w serii GP2, która jest zapleczem F1, chodź ostatnio poziom tej serii spadł. I jego najlepsze miejsce w klasyfikacji generalnej, to szósta pozycja w 2013 roku. Na 84 wyścigi w GP2 (głównej serii) wygrał trzy. Skuteczność fatalna. Ktoś taki nie powinien wejść do F1. Jeszcze do niedawna mistrz GP2 bez problemu znajdował miejsce w F1, wystarczy wspomnieć takie nazwiska: Rosberg, Hamilton, Glock, czy Hulkenberg. Ostatnio to się zmieniło Davide Valsecchi spędził rok w garażu Lotusa, za co nawet mu nie zapłacono. I nie ma szans na jazdą w F1 w przyszłości. Ubiegłoroczny mistrz, Fabio Leimer również nie pojawi się w F1. Chodź wiele wskazuje na to, że ta dwójka nie jest tak dobra, jak wymienieni wcześniej kierowcy. Ale na pewno są lepsi od Ericssona.
Kierowcą rezerwowym Caterhama został Robin Frijns, który od dłuższego czasu jest nazywany wielkim talentem. Rocznikowo ma 23 lata. Wygrywał co było do wygrania w niższych seriach. Oprócz GP2, którą porzucił na rzecz posady kierowcy testowego w Sauberze. W tym roku ma jeździć w trakcie pierwszego piątkowego treningu w Caterhamie, co przy dodatkowych oponach powinno dać mu sporo doświadczenia. Ale to Frijns powinien jeździć w Caterhamie w wyścigach, jest dużo lepszym kierowcą niż Ericsson. Natomiast jest szansa, że pokaże swoje umiejętności na treningach i za rok awansuje na kierowcę pierwszego składu.
W dzisiejszych czasach Robert Kubica i Niko Hulkenberg mieliby problemy, aby wejść do F1. Obaj nie mieli wsparcia finansowego, mogli jedynie liczyć na swój talent. Teraz aby zadebiutować trzeba być albo protegowanym jednego z silnych zespołów (tutaj trafiają się prawdziwe talenty), albo mieć duże wsparcie finansowe (co wystarcza na rok, czy dwa przygody z F1). Szkoda, że tacy kierowcy, jak Kovalainen, czy di Resta, którzy byli typowymi średniakami, ale z doświadczeniem. Są wypierani przez młodych kierowców z grubymi portfelami, którzy nic do F1 nie wnoszą. Wystarczy przypomnieć takie nazwiska, jak Trulli, Fisichella, czy Heidfeld, którzy jeździli przez lata w F1, mimo że nie należeli do najszybszych kierowców. Ale byli pewniakami, dowozili takie miejsca na jakie stać było bolid i punktowali. Kovalainen i di Resta nie poszli w ich ślady, bo wypadli ich pay-driverzy.
W samym Caterhamie zapowiada się lekka modyfikacja malowania samochodu. Poza tym Fernandes zapowiedział, ze jak znowu będą okupować ostatnie miejsce, to zwiną manatki.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: