Dietrich Mateschitz potwierdził, że po wyścigu o GP Austrii Red Bull dokona podsumowania sezonu 2014. W zależności od formy zaprezentowanej w tym wyścigu, podjęta zostanie decyzja, czy warto dalej mocno rozwijać tegoroczny bolid oraz czy warto dalej inwestować w rozwój silnika V6 Turbo od Renault. Czy może lepiej pójść inną drogą.
Renault przygotowało ostateczną wersję silnika dwa tygodnie temu w Kanadzie. W Austrii natomiast Total dostarczy ulepszone paliwo. Jeśli te zmiany nie zniwelują straty do Mercedesa, to Red Bull pomyśli o innym dostawcy. I to nie jest tym razem straszenie i wywieranie nacisku na Renault. Red Bull ma klauzulę wydajności, więc będą mogli bez problemu rozwiązać umowę. Na pewno w grę nie wchodzą silniki od Mercedesa i Ferrari. Nawet nie dlatego, że te firmy nie byłyby tym zainteresowane. A dlatego, że Red Bull byłby ich klientem i zawsze byłby w tyle za fabrycznym zespołem. Z Hondą sytuacja byłaby taka sama. Więc jak bumerang wraca Volkswagen. A także własny silnik z czym mógłby być też związany projekt dowodzonego przez Adriana Newey’a, Centrum Technologicznego Red Bulla. Ale nawet jeśli podjęliby decyzję o zmianie dostawcy, to trudno oczekiwać, aby nastąpiło to już w 2015 roku. Pieniądze potrzebne na rozwój nowego silnika nie byłyby problemem. Red Bull w tej chwili dzięki dochodom od FOM i sponsorów wydaje a F1 zdecydowanie mniej niż kilka lat temu, więc mają spore rezerwy.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: