Kluczem w tegorocznej rywalizacji o tytuł mistrzowski będzie tempo rozwoju samochodów. Mercedes i Ferrari mają konstrukcje, które bardzo się od siebie różnią i trudno powiedzieć, która z nich oferuje większy potencjał rozwoju. Te dwa zespoły nie mogą być pewne, że rozstrzygną rywalizację miedzy sobą, bo wkrótce powinien włączyć się do walki Red Bull.
Rywalizacja między Mercedesem, Ferrari oraz Red Bullem trwa również poza torem w fabrykach zespołów. Sezon 2017 przy ogromnej zmianie reguł technicznych otworzył wiele nowych możliwości rozwoju. W tym roku samochody powinny wyraźnie przyśpieszyć na przestrzeni całego sezonu (od pierwszego do ostatniego wyścigu). Uważało się, że czołowy zespół powinien średnio na wyścig mieć poprawki dające poprawę o 0,1 sekundy na okrążeniu. W tym roku skala poprawek będzie większa. Tym samym układ sił może się zmienić w samej czołówce i nie jest wykluczone, że w drugiej połowie roku to inny zespół będzie faworytem kwalifikacji i wyścigów. Z tym faktem wiąże się też to, że samochody Mercedes W08 oraz Ferrari SF70H bardzo się od siebie różnią. To dwie zupełnie różne konstrukcje, więc w tej chwili nie da się stwierdzić, która z nich oferuje większe pole do poprawy. Za plecami tej dwójki czai się Red Bull, który wkrótce doczeka się bardzo dużych pakietów ulepszeń.
Mercedes nie wykorzystuje potencjału
Mercedes W08 to w tej chwili najszybszy samochód w stawce, ale zespół nie potrafi przełożyć tego na dominację przez problemy z odpowiednią pracą opon w wyścigach. W kwalifikacjach Mercedes ma wyraźna przewagę nad Ferrari (0,5 sekundy w Bahrajnie), ale w wyścigu ta przewaga znika. Problemem Mercedesa jest praca opon, gdy samochód ma dużo paliwa oraz przy wysokich temperaturach. O tym jak istotne są to problemy niech świadczy fakt, że obaj kierowcy wzięli udział w testach w Bahrajnie, a zespół skupiał się głównie na pracy opon na długich przejazdach. Lewis Hamilton od kilku lat unikał testów w trakcie sezonu, twierdząc, że są mu niepotrzebne. Tym razem wziął w nich udział i przejechał wiele okrążeń. Jeżeli te wysiłki Mercedesa się powiodą i poprawią swoje tempo wyścigowe, to wtedy będą mogli kontrolować zawody od startu do mety. W tej chwili są poważnie zagrożeni ze strony Ferrari, co widać w nieco chaotycznej strategii np. w Bahrajnie.
Problem numer dwa Mercedesa to waga. Ich samochód jest podobno o 5 kg powyżej wagi minimalnej (728 kg). Ma to związek z długością samochodu, cięższym silnikiem i mocniejszym zawieszeniem. Drugiego dnia testów w Bahrajnie Mercedes zdjął T-Wing oraz dodatkowe rury wydechowe, co było częścią symulacji „odchudzenia” pakietu. W Hiszpanii mają pojawić się nowe części, które pozwolą zaoszczędzić kilka kilogramów. Dodatkowe 5 kg przekłada się na stratę czasu na poziomie 0,15 – 0,2 sekundy na każdym okrążeniu. Z uwagi na nadmierną masę samochodu Mercedes miał zrezygnować z hydraulicznego zawieszenia. W tej materii pojawia się wiele niejasności. Wiemy, że ten system nie był w 2016 roku przez nich używany na wszystkich torach, oraz że po interwencji Ferrari, FIA zaostrzyło regulamin w tej kwestii. Mercedes miał nie mieć tego systemu w Australii, ale nie wiemy czy tak samo było w Chinach i Bahrajnie oraz, jak będzie w kolejnych wyścigach.
Sześć zespołów w tej chwili korzysta z tegorocznej nowości, czyli skrzydła typu T-Wing (szczegóły tego rozwiązania), ale rozwiązanie Mercedesa jest wyjątkowe. Tylko ten zespół mocuje to skrzydło na dodatkowej, pionowej podpórce, gdy rywale mocują T-Wingi do płetwy rekina. Rozwiązanie Mercedesa powoduje, że waga tego rozwiązania jest większa i negatywnie odbija się to też na środku ciężkości samochodu. Mercedes na pewno nie będzie protestował, jeśli jeszcze w tym roku T-Wing zostanie zakazany. Waga rozwiązania Mercedesa jest szacowana na 300 – 400 gramów.
Samochód Mercedesa ma największy rozstaw osi w stawce – około 375 cm. Rywale z Ferrari i Red Bulla są pod tym względem o około 15 cm krótsi. Większy rozstaw osi ma swoje zalety i wady. Zalety to lepsze prowadzenie się w szybkich zakrętach, więcej miejsca do generowania docisku (szczególnie podłoga), czy większa stabilność na hamowaniach. Z drugiej strony taki samochód jest cięższy, oraz będzie tracił do rywali w ciasnych zakrętach. Podejście Mercedesa jest zupełnie inne od głównych rywali, a to każe się zastanowić nad jego potencjałem. Samochody będą do końca roku rozwijane i nie wiemy jaki mają potencjał do dalszej poprawy. Jeżeli wszyscy rywale podeszli do podstaw konstrukcji inaczej, to skłaniam się ku stanowisku, że większość może mieć w tej sprawie rację.
Warto zwrócić uwagę także na nosy samochodów. Cała stawka poza Mercedesem i Toro Rosso ma nosy z charakterystycznymi wypustkami. Mercedes od kilku lat idzie w tej kwestii własna ścieżką i do tej pory się to sprawdza. Rywale nie garną się, aby skopiować to rozwiązanie i to także jest miejsce, gdzie być może wypustki sprawdzą się lepiej na przestrzeni sezonu.
Mercedes ma bardzo duży potencjał, aby znowu dominować w Formule 1 muszą tylko wyeliminować kilka palących problemów: praca opon oraz dodatkowe kilogramy. Wtedy znowu znajdą się na pozycji lidera i będą mogli kontrolować rywalizację. To ich ulubiona pozycja i potrafią ją wykorzystać. Gdy tempo nie jest tak dobre, to pojawiają się też inne problemy m.in. ze strategiami.
Ferrari świetnie zaczęło, ale schody zaczynają się teraz
Ferrari po raz pierwszy od wielu lat ma innowacyjny samochód z kilkoma ciekawymi elementami, o czym pisałem szerzej kilka dni temu (szczegóły). Głównym problemem Scuderii jest teraz tempo kwalifikacyjne. Mercedes do tej pory bez problemu zdobywał Pole Position w 2017 roku, a gdy obaj kierowcy pojadą dobrze, to Ferrari może liczyć tylko na drugi rząd. Więc gdy Mercedes poprawi zarządzanie oponami w wyścigach, to wtedy Ferrari stanie się druga siłą. Aby temu przeciwdziałać muszą włączyć się do walki o Pole Position. Będą takie obiekty w sezonie, gdzie wyprzedzanie jest bardzo trudne, więc wtedy kluczowe będzie tempo kwalifikacyjne. Ferrari startując z drugiego rzędu będzie musiało liczyć na wpadki Mercedesa. Ferrari bardzo poprawiło silnik, jednak wygląda na to, że pod względem specjalnego trybu na kwalifikacje, to Mercedes dalej ma przewagę. Sugerowano, że Mercedes ma przewagę, bo w jakiś sposób miesza z paliwem olej, ale nie znaleziono na to dowodów. FIA dodatkowo wprowadziło limit oleju, więc nadmierna zużycie jest w tym momencie niemożliwe.
Ferrari SF70H różni się od Mercedesa W08 pod wieloma względami: inny nos, wloty do chłodnic i owiewki pod nimi, cofnięte do tyłu sidepody, inne mocowanie tylnego skrzydła, inaczej poprowadzone wahacze zawieszenia. To wszystko powoduje, że te dwa samochody maja inna charakterystykę i inne kierunki rozwoju. Nie ma tutaj mowy o zwykłym kopiowaniu rozwiązań rywala. Dlatego Ferrari może udowodnić, że zmiany jakie zaszły w tym zespole są lekarstwem na ich największą bolączkę ostatnich lat, czyli rozwój w trakcie sezonu. Miniony rok Ferrari zaczęło z pozycji drugiej siły, by po kilku wyścigach spaść na trzecie miejsce. Tym razem tak nie może być i muszą przynajmniej dorównać Mercedesowi w rozwoju. Jeśli Ferrari chce być mistrzem, to musi rozwijać się szybciej. To jest duży znak zapytania i nie mam pojęcia, czy Scuderia temu podoła. W Bahrajnie mieli dużo poprawek, w tym kilka wersji przedniego skrzydła, co samo w sobie jest imponujące. Taka ilość nowych części musi być przywożona regularnie, aby walczyć o oba tytuły.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci…
Red Bull nie najlepiej rozpoczął sezon 2017, biorąc pod uwagę wysokie oczekiwania. Mają braki zarówno po stronie samochodu, jak i silnika. Red Bull ma problemy z korelacją danych z tunelu aerodynamicznego i CFD, a torem. To problem jaki w ostatnich latach miało kilka innych zespołów, a jego wyeliminowanie jest kluczowe, jeśli chce się odgrywać poważną rolę w rywalizacji. Bolid Red Bull RB13 niczym nie zachwycił na stracie sezonu. Za nami już trzy wyścigi i nadal nie widać w nim wyróżniających się elementów, a przecież to był znak rozpoznawczy Adriana Newey’a. Zapowiedzi sprzed sezonu, że chcieli przygotować samochód z minimalnym oporem, nie były do końca prawdziwe. To nie był wybór, a konieczność. Korzystają z takiego samochodu, bo z jednej strony mieli opóźnienie w przygotowaniach, a z drugiej kłopoty z korelacją danych mocno utrudniają im prace rozwojowe. Helmut Marko oficjalnie zapowiedział bardzo duży pakiet poprawek na GP Hiszpanii, będzie można nazwać je specyfikacją „B” bolidu. Red Bull prawdopodobnie wtedy dorówna konkurencji, jeśli chodzi o aerodynamiczne zaawansowanie całej konstrukcji.
Renault w najbliższych tygodniach szykuje dwie kluczowe aktualizacje jednostki napędowej. Pierwsza związana jest z systemem MGU-K (dawny KERS) i powinna pojawić się w Rosji, a na najpóźniej w Hiszpanii. Renault testowało ten komponent przed sezonem, ale z uwagi na liczne awarie wrócili do wersji z 2016 roku. Tegoroczna wersja jest o 5 kg lżejsza oraz oferuje więcej mocy. Zespoły korzystające z jednostki napędowej Renault sprawdzały ponownie tegoroczną wersję MGU-K na testach w Bahrajnie, ale nie do tej pory nie ogłoszono oficjalnie czy faktycznie w Rosji wszyscy skorzystają z nowego MGU-K, czy będą czekać z jego wprowadzeniem. Przy czterech dostępnych elementach w sezonie ważny jest moment wprowadzenia nowej części do użytku. Renault na Kanadę zapowiada duże poprawki silnika spalinowego, szczegółów tych zmian jednak nie znamy, ale powinien być to znaczący krok do przodu. Renault cały czas jest za plecami Mercedesa i Ferrari pod względem mocy silnika. Mają większe pole do poprawy w porównaniu do konkurencji, więc tymi poprawkami powinni zredukować swoją stratę. Moim zdaniem dalej będą pod tym względem na trzeciej pozycji, ale różnica do Mercedesa i Ferrari musi być zmniejszona.
Tegoroczny samochód Red Bulla początkowo sprawiał duże problemy jeśli chodzi o znalezienie optymalnych ustawień. Okno optymalnej pracy całego pakietu jest wąskie i tym samym potencjał na początku sezonu był niewykorzystywany. Jednak jak popatrzymy na straty do Pole Position, to jest wyraźna poprawa: Australia – 1,3 sekundy, Chiny – 1,3 sekundy, Bahrajn – 0,8 sekundy. Udało im się zredukować stratę mimo niewielkiej liczby ulepszeń do samochodu. W tym czasie Mercedes oraz Ferrari mieli bardzo dużo nowych części. W tempie wyścigowym Red Bull potrafi trzymać się liderów na początku dystansu, ale później straty robią się coraz większe. Red Bull lepiej rozumie swój samochód i dostępne opony, stąd taka poprawa formy w ostatnim czasie.
Można śmiało założyć, że po wprowadzeniu poprawek po stronie samochodu i silnika Red Bull będzie bardzo blisko obecnej czołówki, a być może nawet na tym samym poziomie. Wtedy doczekamy się wyrównanej walki trzech zespołów. To scenariusz, na jakim cała Formuła 1 bardzo zyska. Jeżeli Red Bullowi się nie uda, to czeka nas rywalizacja Mercedesa i Ferrari, co też zwiastuje ciekawy sezon. Najgorsze co się może stać, to gdy jeden z tych zespołów wyjdzie na wyraźne prowadzenie.