Mercedes ma w tym roku najlepszy pakiet, ale nie są niepokonani. Przebieg wyścigu o GP Austrii 2019 uwypuklił ich największe słabe punkty, co powinno otworzyć przed Ferrari i Red Bullem więcej szans na zwycięstwa w dalszej części sezonu.
Mercedes znakomicie rozpoczął sezon 2019 wygrywając osiem pierwszych wyścigów. Cały zespół spisuje się bardzo dobrze, mają samochód z największym dociskiem, więc im więcej zakrętów na danym torze to tym dla nich lepiej. W przypadku tej stajni nie ma żadnych problemów z tegorocznymi oponami Pirelli. W każdych warunkach utrzymują opony w odpowiednim „oknie pracy” i dzięki temu zyskują przewagę nad rywalami. Pojawiało się sporo głosów w ostatnich tygodniach, że Mercedes w tym roku całkowicie zdominuje sezon i wygra wszystkie wyścigi. Ten scenariusz jest już nieaktualny, ale cały czas na stole jest możliwość powtórki z dominacji w podobnej skali jak w sezonach 2014-2016, gdy oddali konkurentom tylko pojedyncze wyścigi w sezonie.
Od początku tego sezonu wiemy, że słabym punktem Mercedesa na tle Ferrari jest tempo na prostych. Mercedes i Ferrari odmiennie podeszli do całej koncepcji aerodynamiki samochodu. Mercedes postawił na dość konwencjonalne rozwiązanie i maksymalny docisk kosztem większego oporu. Ferrari zachowało się inaczej i ich tegoroczny bolid ma mniej docisku, ale również generuje mniejszy opór. Ten fakt w połączeniu z niewielką przewagą w mocy jednostki napędowej Ferrari (w trybie kwalifikacyjnym, bo w wyścigach ta różnica jest minimalna) stawia włoski zespół w roli faworyta na torach gdzie dominują proste. To się potwierdziło w tym sezonie zarówno w Bahrajnie, Kanadzie jak i Austrii (tutaj nie tylko z tego powodu). Mercedes na tych trzech torach w kwalifikacjach odstawał i nie miał możliwości walki o Pole Position. W wyścigach było już lepiej, a dzięki problemem Ferrari udało się Mercedesowi wygrać w Bahrajnie i w Kanadzie.
Máxima refrigeración para Mercedes en las salidas de refrigeración delanteras del pontón
Maximum cooling option for Mercedes on the front sidepods outlet.#Austria pic.twitter.com/DA1PyOqLPV
— Albert Fabrega (@AlbertFabrega) 27 czerwca 2019
Konstrukcja tegorocznego bolidu Mercedes W10 oznaczała zmiany w chłodzeniu jednostki napędowej. Mercedes bardzo wszystko upakował, czym chwalili się przed sezonem. Pokrywa silnika jest bardzo ładniej wyprofilowana i wszystko zostało wewnątrz zmieszczone na granicy. Nie mają na tyle rozbudowanego chłodzenia, aby radzić sobie w ekstremalnych warunkach. Nie ma w takim podejściu niczego dziwnego, bo wielu wyścigów z ekstremalną kombinacją czynników pogodowo-torowych nie będzie.
Problemy w Austrii
Mercedes w swoich wideo-podsumowaniach wyścigów bardzo często w bardzo otwarty sposób mówi o pewnych problemach i rozwiązaniach technicznych – podobnie było w przypadku GP Austrii. Z uwagi na przegrzewanie się samochodu – głównie jednostki napędowej – musieli maksymalnie pootwierać wszelkiego rodzaju otwory na poszyciu. To oczywiście negatywnie wpłynęło na aerodynamikę, ale mimo tego temperatury podzespołów były za wysokie. Z tego powodu nie mogli korzystać z pełnej mocy silnika w kwalifikacjach (co widać przez stosunkowo małe zyski czasowe między segmentami), a wyścigu kierowcy byli zmuszeni do zdejmowania nogi z gazu na końcu prostych przez około 400 metrów na każdym okrążeniu. Robili to, aby utrzymywać temperaturę silnika w bezpiecznym poziomie. Doskonale widać to na wykresie telemetrycznym, który pokazali w swoim programie na YouTube. Niebieską linią jest pokazana normalna prędkość jaką powinni osiągać ich kierowcy, a różową linią prędkość po uwzględnieniu odpuszczania gazu („lift and coast”, czyli kierowca nie jedzie z gazem w podłodze aż do punktu hamowania, ale puszcza gaz wcześniej i w ten sposób dojeżdża do punktu hamowania).
#F1 #AustriaGP @MercedesAMGF1 telemetry – drivers had to lift & coast 400 metres of a lap during overheating, it was a survival race for them 📈 : pic.twitter.com/0NpNwtYUkr
— Petr Hlawiczka (@hlawiczka) 4 lipca 2019
Mercedes będąc w takiej sytuacji z góry był skazany na porażkę i nie mieli szans walczyć z rywalami. Ich celem w tym wyścigu było minimalizowanie strat, co w pełni się udało dzięki zdobyciu łącznie 25 punktów. Każdy zespół chciałby mieć takie słabsze weekendy. Mercedesem oczywiście mógłby się nie przejmować i wykorzystywać normalnie silnik, a wtedy kierowcy mieliby więcej mocy i pewnie powalczyliby o zwycięstwo. W takim scenariuszu istniało bardzo poważne ryzyko dużej awarii w czasie zawodów, a dodatkowo pewnym skutkiem było skrócenie żywotności elementów. Mercedes planuje zgodnie z regulaminem przejechać sezon na trzech silnikach. Red Bull i Honda nie narzucili sobie limitów dlatego Verstappen mógł w wyścigu korzystać z dużej mocy na co dostał dodatkową zgodę. Wygrał wyścig, ale na pewno żywotność jego silnika przez to mocno zmalała. Nie jest to dla nich jak wspomniałem problem, bo i tak wykorzystają więcej części i przekroczą limity.
Problemy Mercedesa w Austrii były kombinacją trzech czynników. Po pierwsze był to tor gdzie dominują proste i jest mało zakrętów, więc zalety bolidu W10 nie były dostatecznie eksponowane. Po drugie panował upał: ponad 30 stopni temperatura powietrza i ponad 50 stopni temperatura nawierzchni. Trzeci czynnik to położenie toru kilkaset metrów nad poziomem morza. Na tej wysokości powietrze jest mniej gęste i jest w nim mniej tlenu. To bardziej obciąża turbosprężarkę oraz powoduje problemy z chłodzeniem. Kombinacja tych trzech czynników okazała się zbyt poważna aby ją zneutralizować.
Gdzie Mercedes może jeszcze przegrać i czy zareagują?
W tym sezonie czekają nas jeszcze dwa wyścigi na torach położonych wysoko nad poziomem morza: Meksyk i Brazylia. Tor Autodromo Hermanos Rodriguez leży na wysokości ponad 2 200 m n.p.m. – tam Mercedesa czekają duże problemy. Tor Interlagos znajduje się na podobnej wysokości co Red Bull Ring. W Brazylii powinno być jednak chłodniej, więc tam ten problem nie powinien być istotny. Więcej jest wyścigów gdzie dominują proste: Wielka Brytania, Belgia, Włochy czy Meksyk. Na obiektach gdzie obok prostych są rozbudowane kręte sekcje (np. Abu Zabi czy Rosja), to Mercedes nie powinien mieć problemów. Dla mnie z tego grona najciekawsza jest Wielka Brytania. Jest tam wiele prostych, ale i szybkich zakrętów. Nie jestem pewny czy w tej kombinacji Mercedes wystarczająco dużo nadrobi w zakrętach.
Znając sposób funkcjonowania Mercedesa, to tam teraz trwają prace nad tym, aby wyeliminować słabe punkty. Mercedes stawia na większe pakiety poprawek. Oni nie przywożą drobnych rzeczy co weekend, a celuje w duże zmiany. Poprzedni duży pakiet mieli na początku maja, więc na pewno w lipcu wprowadzą coś ciekawego. Jeżeli ograniczą w ten sposób swoje słabe punkty, to uciekną rywalom.
Nie czeka nas sezon w którym jeden zespół wygra 20 wyścigów. Red Bull z Ferrari rozwijają się, a Mercedes ma swoje problemy, więc co najmniej kilka zawodów powinny wygrać bolidy w których malowaniu nie dominuje srebrny kolor.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: