Lewis Hamilton bez problemu wygrał wyścig o GP Japonii 2018 i przybliżył się do piątego tytułu mistrzowskiego Formuły 1. Sebastian Vettel stracił kolejne punkty i ma już tylko teoretyczne szanse walki o mistrzostwo. Zapraszam na pełne podsumowanie wyścigu.
Jeżeli ktoś miał jeszcze wątpliwości, to po GP Japonii już ich nie powinien mieć: Lewis Hamilton zostanie w tym sezonie mistrzem świata. Jego przewaga nad Sebastianem Vettelem jest ogromna, a Brytyjczyk ma bardzo duże szanse aby zapewnić sobie tytuł już za dwa tygodnie w USA. Wszystko to dzieje się w sezonie, gdzie trwała bardzo wyrównana rywalizacja między Hamiltonem a Vettelem do przerwy wakacyjnej. Liczyłem, że do samego końca sezonu będą blisko siebie, ale w ostatnich tygodniach Hamilton zyskał bezpieczną przewagę. Również Mercedes ma już wyraźną przewagę w klasyfikacji nad Ferrari. Porażka Ferrari w sezonie w którym przez dłuższy czas dysponowali najlepszym samochodem niemal na pewno doprowadzi do zmian w tym zespole.
RACE CLASSIFICATION (LAP 53/53)
Another 1-2 for Mercedes, despite Verstappen pushing to the line 💪#JapaneseGP 🇯🇵 #F1 pic.twitter.com/SsYs1yNWvY
— Formula 1 (@F1) 7 października 2018
Mercedes kontrolował wyścig
Kierowcy Mercedesa mieli wyścig o GP Japonii 2018 pod kontrolą przez cały czas. Obronili podwójne prowadzenie na starcie, więc mogli rozegrać zawody tak jak chcieli. Tym razem przed pierwszymi pit-stopami jechali naprawdę dobrym tempem. Nie było widać w ich czasach okrążeń odpuszczania, co oznaczało, że opony dobrze funkcjonowały. Wypracowali sobie kilka sekund przewagi nad rywalami, a po wizycie po nowe opony skupili się już tylko na kontrolowaniu wyścigu. Wtedy ich tempo spadło (a raczej utrzymało się na podobnym poziomie, mimo lżejszego samochodu oraz nowych opon), więc prawdopodobnie doszło do skręcenia silników. Hamilton przyśpieszył pod sam koniec zawodów, ale tylko po to aby spróbować powalczyć o najszybsze okrążenie w wyścigu (udało się na chwilę, bo na ostatnim kółku przebił go Vettel). Bottas nie był zagrożeniem dla Hamiltona na Suzuce. Podczas drugiego stintu tempo Fina spadło jeszcze bardziej niż Brytyjczyka, miał on też także drobne problemy z oponami i popełniał błędy na hamowaniach. Verstappen bardzo się zbliżył, ale nie miał szans spróbować nawet ataku, bo gdy było trzeba, to Bottas uciekał. Mercedes i Hamilton w Japonii umocnili się na prowadzeniu w obu klasyfikacjach i są na dobrej drodze do obrony obu tytułów jeszcze w październiku.
Zaktualizowane klasyfikacje generalne kierowców i konstruktorów są dostępne pod tym linkiem.
Red Bull wywalczył rolę drugiej siły
Kierowcy Red Bulla okazali się być drugą siłą w Japonii. Max Verstappen dobrze wystartował i obronił swoje trzecie miejsce, jednak popełnił błąd w szykanie na pierwszym okrążeniu, wypadł z toru i wypchnął Kimiego Raikkonena na pobocze. Sędziowie słusznie przyznali mu za to pięć sekund kary. Raikkonen w wyniku tej sytuacji uszkodził lekko swój samochód i stracił pozycję na rzecz Vettela. Niemiec później zaatakował Verstappena bardzo odważnie w zakręcie Spoon. Verstappen nie zostawił mu miejsca, doszło do kontaktu i Vettel wypadł z toru. Kierowca Ferrari powrócił do rywalizacji na ostatniej pozycji z uszkodzonym samochodem. Był to zwykły incydent wyścigowy, sędziowie słusznie nie przyznali nikomu kar. Verstappen ograł później Raikkonena w pit-stopach. Tempo Holendra było lepsze i nadrobił z nawiązką karne pięć sekund. Pod koniec wyścigu kierowca Red Bulla zbliżył się do Bottasa, ale nie miał okazji na podjęcie próby ataku.
Daniel Ricciardo startował dopiero z 15. pozycji, ale udało mu się dojechać do mety wyścigu na wysokim, czwartym miejscu. Australijczyk stopniowo wyprzedzał kolejnych kierowców. Robił to bezpiecznie, nie wdawał się w większe przepychanki. Skorzystał też na sytuacji Verstappen – Vettel i znalazł się dzięki niej przed kierowcą Ferrari. Ricciardo ruszał na miękkich oponach i bezpośrednio przed swoim jedynym pit-stopem podkręcił tempo jadąc w czystym powietrzu, co dało mu możliwość wyprzedzenia Kimiego Raikkonena, który zbyt wcześnie odwiedził swoich mechaników. Ricciardo nie był w stanie zbliżyć się na bezpośredni dystans do Verstappena lub tego nie próbował. Czwarte miejsce po starcie z tak dalekiej pozycji, to bardzo dobry wynik.
Rozczarowanie w Ferrari
Ferrari kolejny raz zaprzepaściło swoje szanse. Cały weekend w Japonii okazał się dużą porażką. Najpierw błędy zespołu i kierowców w kwalifikacjach, a w wyścigu pech oraz błąd Vettela. Kimi Raikkonen na drugim okrążeniu spadł na piąte miejsce po sytuacji z Verstappenem. Fin później awansował na czwartą pozycję, ale nie był w stanie trzymać się blisko Verstappena. Jego strata rosła, więc Ferrari wezwało Fina dość wcześnie na pit-stop, bo chcieli wyprzedzić Holendra, który miał nałożoną karę pięciu sekund. Raikkonen jednak na nowych oponach nie nadrobił czasu i musiał dodatkowo wyprzedzać rywali, co spowodowało, że po pit-stopach kierowców Red Bulla stracił dwie pozycje: nie tylko na rzecz Verstappena, ale i Ricciardo. Moim zdaniem Ferrari zrobiło błąd z tym pit-stopem. Powinni poczekać jeszcze kilka okrążeń, chyba że byli zmuszeni przez problemy z oponami. Raikkonen w drugiej części wyścigu nie miał szans nawet spróbować zagrozić zawodnikom Red Bulla, a pod sam koniec odpuścił oszczędzając silnik.
Sebastian Vettel bardzo dobrze wystartował i szybko awansował na piąte miejsce. Na drugim okrążeniu był już czwarty, więc wszystko układało się bardzo dobrze. Kierowca Ferrari nie chciał tracić czasu i po zjeździe samochodu bezpieczeństwa zaatakował Verstappena w zakręcie Spoon. To był bardzo optymistyczny atak, bo tam nie było wystarczającego miejsca, a wszyscy wiemy, że Verstappen nie odpuszcza. Doszło do kontaktu i kierowca Ferrari wypadł z toru. Nie rozumiem tej próby ataku Vettela, bo spokojnie wyprzedziłby Verstappena później na prostej w strefie DRS. Walcząc o tytuł nie można tak ryzykować. Z drugiej strony trzeba przyznać, że Vettel spróbował wykorzystać okazję, bo bolid Verstappena przełączył się w tryb odzyskiwania energii. Vettel to zauważył i użył pełnej mocy silnika. Gdyby to był pojedynek innych kierowców, to napisałbym że to była optymistyczna, ale dobra próba ataku. Sytuację zmienia stawka. Vettel w tym roku nie pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji i nie pierwszy raz było to dla niego bardzo kosztowne. Zabrakło tutaj zdecydowanie wyrachowania. Vettel po tej kolizji miał mocno uszkodzony bolid, spadł na koniec stawki i resztę wyścigu spędził na nadrabianiu pozycji. Udało mu się awansować na szóstą pozycję, ale strata do Kimiego Raikkonena była ogromna, więc Ferrari nawet jakby chciało to nie miało możliwości zastosowania polecenia zespołowego.
Omówienie pozostałych kierowców i zespołów
Zespół Force India kolejny raz pokazał się z bardzo dobrej strony. Mieli mocne tempo, a kierowcy nie popełniali błędów i dowieźli dobre punkty. Musieli w czasie wyścigu wyprzedzić kilku rywali. Tym razem lepiej zaprezentował się Sergio Perez, który wywalczył siódme miejsce. Estebanowi Oconowi nie udało się wyprzedzić Romaina Grosjeana i musiał zadowolić się dziewiątym miejscem.
W Haasie jak to bardzo często bywa nie wszystko poszło zgodnie z planem. Romain Grosjean po dobrym starcie walczył o miano najlepszego zawodnika wśród zespołów z „drugiej ligi”. Mimo teoretycznie lepszej strategii został pokonany przez Sergio Pereza. Haas nie miał tak dobrego tempa, jak Force India w Japonii. Kevin Magnussen przebił koło na drugim okrążeniu po uderzeniu Leclerca. Ta sytuacja została przez sędziów słusznie uznana incydentem wyścigowym. Magnussen w wyniku tego uderzenia wycofał się z wyścigu na ósmym okrążeniu. Miał uszkodzenia w samochodzie i jechał na końcu stawki bez szans na punkty.
Yellow, White, Red. #Fit4F1 pit stops summary for #JapaneseGp https://t.co/WlVfIn0rOV pic.twitter.com/PGvg8samet
— Pirelli Motorsport (@pirellisport) 7 października 2018
Mieszane uczucia panują w Renault. Nico Hulkenberg zastosował alternatywną strategię i ruszył na oponach pośrednich. Nie było widać szans na punkty i w pewnym momencie zjechał do boksów i wycofał się z rywalizacji. Oficjalnie była to awaria, ale przeczuwam, że to była strategiczna zagrywka. Carlos Sainz spisał się o wiele lepiej, bo wywalczył jeden punkt. Hiszpan pod koniec wyprzedził na torze Pierre’a Gasly w walce o dziesiątą pozycję.
Kierowcy Toro Rosso nie wywalczyli ani jednego punktu, mimo startu do wyścigu z wysokich pozycji, bo ich tempo wyścigowe nie było konkurencyjne. Hartley słabo wystartował i sam szybko pozbawił się szans na punkty. Gasly trzymał się w czołowej dziesiątce bardzo długo, ale pod sam koniec wyścigu został wyprzedzony przez Sainza. Widać w Toro Rosso poprawę, ale to jeszcze nie był poziom dający szansę na zdobycze punktowe wywalczone samodzielnie.
Duże rozczarowanie panuje w Sauberze. Charles Leclerc walczył o punkty, ale uderzył na głównej prostej w tył Magnussena podczas próby ataku i musiał przedwcześnie odwiedzić mechaników. Spadł na koniec stawki i to był dla niego tak naprawdę koniec rywalizacji. Opony nie wytrzymały i musiał zjechać do boksów drugi raz, a chwilę potem z powodu awarii samochodu wycofał się z rywalizacji. Ericsson po starcie z ostatniej pozycji zajął w wyścigu dobre, 12. miejsce. Szwed przejechał niemal cały wyścig na jednym komplecie opon i to był klucz do sukcesu. Podczas transmisji pokazał się raz, gdy podczas jazdy za samochodem bezpieczeństwa uderzył w tył samochodu Leclerca.
McLaren w wyścigu pokonał Williamsa, więc nie było takiej kompromitacji jak w sobotę. Natomiast forma Mclarena w ten weekend była fatalna, a czasy okrążeń gorsze niż rok temu, gdy narzekali na silnik Hondy. Tegoroczny bolid to porażka i od paru miesięcy go nie rozwijają. Dlatego tak bardzo osunęli się w układzie sił. Zobaczymy w 2019 roku czy uda im się odbić od dna czy nie. Jeśli chodzi o kierowców to bez zmian: Alonso się pokazywał i walczył, a Vandoorne jechał za nim.
Williams powrócił do roli najsłabszego zespołu. Zaryzykowali ze strategią wzywając Sirotkina na początku wyścigu na jedyny pit-stop, ale tak strategia okazał się porażką. Bo jego tempo było zbyt słabe, a opony i tak do końca nie wytrzymały. Stroll walczył z Alonso za co obaj zostali ukarani (kontrowersyjna decyzja sędziów) i ostatecznie przegrał z Sirotkinem
Oficjalny skrót wyścigu od F1 możecie zobaczyć na YouTube.
Za dwa tygodnie czeka nas GP USA. Lewis Hamilton może już wtedy zapewnić sobie piąty mistrzowski tytuł. Sebastian Vettel na pewno będzie chciał mu przeszkodzić, ale czy mu się to uda? Ciekawsze rywalizacje są w obu klasyfikacjach w środku stawki, gdzie różnice punktowe są bardzo niewielkie.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: