Nieodpowiedni podział pieniędzy to jeden z głównych, jak nie główny problem Formuły 1. Prowadzi on do dużych różnic w stawce i uniemożliwia kilku zespołom walkę o wysokie pozycje. Niestety do końca 2020 roku nic w tej kwestii się nie zmieni.
Serwis Motorsport.com jak co roku opublikował tabelę z wpływami zespołów w ramach podziału zysków Formuły 1 za miniony sezon. Zespoły otrzymują pieniądze w trakcie danego roku kalendarzowego w dziewięciu comiesięcznych ratach od kwietnia. Wysokość premii jest obliczana na podstawie wyników – klasyfikacji konstruktorów – w poprzednim sezonie. Ogólna kwota do podziału to około 68% z zysku spółek zarządzających Formułą 1. W 2016 roku przychód FOM wyniósł 1,83 mld $, a zysk 1,38 mld $. Do zespołów trafiło do podziału 940 mln $. To nieco mniej niż w poprzednim sezonie (965 mln $). Dla porównania w 2008 roku zespoły otrzymały mniej niż 400 mln $ do podziału.
Wpływy zespołów F1 w ramach podziału zysków FOM za 2016 rok.
1. Ferrari – 180 mln $
2. Mercedes – 171 mln $
3. Red Bull – 161 mln $
4. McLaren – 97 mln $
5. Williams – 79 mln $
6. Force India – 72 mln $
7. Toro Rosso – 59 mln $
8. Renault – 52 mln $
9. Sauber – 49 mln $
10. Haas F1 Team – 19 mln $
Zasada podziału pieniędzy
Podział pieniędzy dla zespołów jest następujący: 47,5% z kwoty zysku jest dzielone na dwie równe części (kolumny). Jedna połowa jest następnie dzielona na 10 części dla każdego zespołu, za 2016 rok jest to 36 mln $. Aby móc otrzymać pieniądze w ramach pierwszej kolumny trzeba ukończyć rywalizację w czołowej dziesiątce w dwóch z trzech ostatnich sezonów. Dlatego zespól Haas nie otrzymuje jeszcze pieniędzy z tego tytułu. Bankructwo zespołu Manor oznacza, że te pieniądze są dzielone na dziewięć części i każdy z zespołów otrzymał ponad 3 mln $ więcej niż gdyby Manor dalej uczestniczył w rywalizacji F1. Druga połowa jest rozdzielana proporcjonalnie do zajętego miejsca w klasyfikacji konstruktorów. Mistrz świata otrzymuje 19%, a zespół zajmujący miejsce dziesiąte – 4%. Na tym kończy się sprawiedliwy podział pieniędzy. W tej puli jest w sumie 649 mln $.
Aż 291 mln $ zostało rozdzielone w specjalnych bonusach dla kilku ekip. Ferrari ma specjalny bonus dla najstarszego zespołu – 68 mln $. Red Bull dostaje 35 mln za to, że jako pierwszy zespół podpisał umowę komercyjną. Williams dostaje 10 mln $ za wartość historyczną. Mercedes otrzymuje 35 mln $ za dwa tytuły mistrzowskie, ten zapis w umowie był hazardem ze strony Ecclestone’a, który nie liczył że uda im się spełnić ten warunek. Poza tym cztery zespoły: Ferrari (35 mln), Red Bull (39 mln), McLaren (30 mln) i Mercedes (39 mln) dostają pieniądze w ramach bonusu dla mistrzowskich zespołów. Bonusy (poza tym dla Ferrari) to stałe kwoty płacone co roku, a nie obliczane proporcjonalnie na podstawie zysku F1.
Dysproporcje w przychodach
Te wszystkie bonusy prowadzą do ogromnych dysproporcji w przychodach, które uniemożliwiają kilku zespołom walkę o wyższe pozycje. Wpływy trzech czołowych zespołów od FOM są wyraźnie większe od całkowitych budżetów pięciu stajni. Ferrari zajmując trzecie miejsce w zeszłym roku zainkasowało 180 mln $, a Force India za miejsce czwarte tylko 72 mln $. Gene Haas praktycznie sam finansuje zespół F1 wydając na niego kilkadziesiąt milionów dolarów rocznie. Jego stajnia praktycznie nie ma sponsorów, a w tym roku dostanie pierwsze, niewielkie pieniądze od FOM. To pokazuje jak duża bariera wejścia jest do Formuły 1.
Formuła 1 byłaby o wiele lepsza ze sprawiedliwym podział pieniędzy
Obecne zasady podziału pieniędzy obowiązują do końca 2020 roku i są szczegółowo wyjaśnione w umowach komercyjnych jakie podpisały zespoły zobowiązując się do uczestnictwa w F1 do 2020 roku. Zapowiedzi Liberty Media są jasne: chcą zlikwidować bonusy dla wybranych zespołów. Podział pieniędzy opierałby się wtedy na tych dwóch wspomnianych kolumnach, czyli byłby podobny do tego znanego z innych sportów. Dysproporcje w przychodach wyraźnie by wtedy zmalały, ale dalej lepiej wynagradzane byłyby zespoły odnoszące sukcesy. Możemy być pewni, że rozmowy na temat nowych umów będą trudne, a uprzywilejowane zespoły nie będą chciały poświęcić swoich przywilejów grożąc np. odejściem z F1.
Przykład wielu innych sportów, szczególnie zawodowych lig w USA czy angielskiej Premier League pokazuje, że po wprowadzeniu sprawiedliwego podziału środków finansowych poziom rozgrywek się wyrównuje, a tym samym wzrasta zainteresowanie kibiców i wpływy finansowe. Używając słowa sprawiedliwy nie mam na myśli równego podziału, ale wspomniane wyżej dwie kolumny. Wprowadzenie tej zmiany połączone ze skutecznym obniżeniem kosztów lub limitem budżetowym spowodowałoby, że zespoły F1 stały by się samowystarczalne i przynosiłyby co roku swoim właścicielom zyski. W takim scenariuszu pojawiliby by się chętni na udział w F1 i stawka mogłaby się powiększyć do 13 zespołów (maksymalny limit). Kluby w najbogatszych ligach świata są sprzedawane za miliardy dolarów i wiele osób jest zainteresowanych inwestycjami w nie mimo wysokich cen. W F1 tego nie ma, bo w tym sporcie się nie zarabia. Stare porzekadło mówi „Jak zostać milionerem? Wystarczy być miliarderem i kupić zespół F1”. Utrzymanie zespołu F1 szczególnie w pierwszych latach to setki milionów dolarów. Mimo takich inwestycji perspektywa sukcesów jest odległa, nie mówiąc już o zwrocie kosztów. Dlatego tylko sprawiedliwy podział pieniędzy i realne obniżenie kosztów to metody na wyrównanie stawki, poprawę sytuacji oraz poszerzenie stawki zespołów.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: