Nowe kwalifikacje wprowadzone na początku sezonu 2016 to wielka porażka Formuły 1. Wyniki pozostały bez zmian, a ilość emocji spadła dramatycznie. Pod koniec poszczególnych segmentów nic się nie dzieje.
Omówienie zasad nowych kwalifikacji – KLIK. Głównym ich celem miało być wprowadzenie większej liczby niespodzianek do wyników i większej liczby emocji. A skutki są odwrotne.
Przebieg kwalifikacji jest taki, jakiego można się było spodziewać. Wszyscy wyjeżdżają na początku i wykręcają czasy. Potem trzech, czterech najsłabszych kierowców jest skazanych na odpadnięcie, bo nie zdążą zrobić kolejnego okrążenia (na dłuższym torze będzie jeszcze gorzej pod tym względem). Czołówka nigdzie nie wyjeżdża, bo nie ma takiej potrzeby. W Q2 dodatkowo kilku kierowców taktycznie zrezygnowało z wyjazdu, mimo że mieli na to czas. M.in. kierowcy Force India woleli miejsca 9 i 10, bo da im to możliwość wyboru opon na start i dodatkowy komplet nieużywanych opon na wyścig.
Najgorszej zgodnie z przewidywaniami było podczas Q3. Na początku cała ósemka kierowców wyjechała i ustanowiła swoje okrążenia. Mało czasu do eliminacji powoduje, że ostatnia trójka nie miała w ogóle szans aby wyjechać ponownie i zrobić drugie pomiarowe okrążenie. Verstappen również zrezygnował, bo nie miał szans poprawić swojego miejsca, a nie bał się że ktoś go wyprzedzić, bo kierowcy za nim nie wyjechali. Dwaj kierowcy Ferrari postanowili oszczędzić opony na wyścig i też nie wyjechali z garażu. Więc tylko dwaj kierowcy Mercedesa wyjechali ponownie i ukończyli swoje okrążenia na trzy minuty przed końcem czasu. Więc w końcówce kwalifikacji zamiast oglądać kilku kierowców jednocześnie na torze poprawiających czasy, widzieliśmy jak się przebierają i ważą. Vettel zdążył się nawet całkowicie przebrać do jeansów.
W końcówce poszczególnych części kwalifikacji zawsze było najciekawiej, a teraz nie dzieje się nic.
W odbiorze kwalifikacji nie pomaga też to, że grafika ekranowa tego nie ułatwia. FOM w ogóle o tym zapomniał i dopiero pod koniec Q1 wprowadzili jedną zmianę w grafice. Tą nowością jest licznik odliczający 90 sekund przy zagrożonym kierowcy.
Jak mało działo się podczas tych kwalifikacji, najlepiej widać na tym porównaniu. W 2015 roku w kwalifikacjach przed GP Australii wzięło udział tylko 18 bolidów (Manor nie wystartował). Kierowcy przejechali łącznie 273 okrążenia. W tym roku 22 bolidy przejechały 221 okrążeń. W obu tych przypadkach nie było żadnych dodatkowych zmiennych, jak awarie czy czerwone flagi. Czyli średnia liczba okrążeń przejeżdżanych przez jednego kierowcę podczas kwalifikacji spadła z 15 do 10. To spadek o 33%. Kibice na torze na pewno są z tego powodu bardzo zadowoleni…
Negatywne opinie o nowym systemie kwalifikacji są powszechne. Christian Horner apeluje o natychmiastowe zmiany, również Niki Lauda jest im mocno przeciwny. Zmiana w ich formule może być wprowadzona już na kolejny wyścig w Bahrajnie. Potrzeba do tego jednomyślności zespołów, a o to nie będzie problemu. Bo negatywne opie są zgodne. Pisząc wcześniej o tej zmianie formatu kwalifikacji liczyłem, że szybko się z tego wycofają. Ale nie myślałem, że będzie to aż taka porażka.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: