W ciągu najbliższych godzin, a maksymalnie kilku dni oczekujemy decyzji odnośnie negocjowanych kilku umów na dostawy silników i nie tylko na 2018 rok. W tej całej sytuacji brakuje spojrzenia ze strony głównego zainteresowanego – Hondy.
Na czym polega ta wielka układanka?
Intensywne negocjacje prowadzone podczas GP Włoch 2017 na Monzy sugerują następujący scenariusz, jaki został w ich trakcie wypracowany. McLaren rozwiąże umowę z Hondą i podpisze kontrakt z Renault. Honda podpisze umowę z Toro Rosso, ale nie tak szeroką jak dotychczas z McLarenem. Dzięki temu McLaren będzie mógł otrzymać silniki Renault od 2018 roku, a Honda pozostanie w F1. Red Bull jest zadowolony, bo ich zespół juniorski zarobi na tym dużo pieniędzy i stanie się samowystarczalny. Jeżeli silnik Hondy okaże się dobry, to Red Bull będzie mógł zawrzeć fabryczną umowę z Japończykami na 2019 rok (ich umowa z Renault wygasa po 2018 roku). McLaren stwierdził, że Honda nie rodzi nadziei na szybką poprawę, a nie mogą mieć kolejnego fatalnego sezonu, dlatego chcą Renault na 2018 rok, mimo że francuski silnik cały czas traci wyraźnie do Mercedesa i Ferrari. O tytuł mistrzowski z silnikiem Renault nie powalczą, ale powinni rywalizować z Red Bullem w czołówce. McLaren straci finansowo zrywając związki z Hondą, ale ma to odrobić nowymi sponsorami i większymi wypłatami od FOM za zajęcie dobrego miejsca w klasyfikacji konstruktorów. Taki ruch praktycznie potwierdzi to, że McLaren będzie chciał samodzielnie przygotować silnik na 2021 rok, gdy zmieni się regulamin.
Jeżeli chodzi o kierowców, to Fernando Alonso zostanie w McLarenie-Renault z nową, ale mniej lukratywną umowę (Honda pokrywa obecnie 50% jego pensji). Carlos Sainz przejdzie do fabrycznego zespołu Renault bez kwoty odstępnego, a w zamian za tego kierowcę, Renault zgodzi się na roszady wśród dostawców silników. Miejsce Sainza w Toro Rosso zajmie Pierre Gasly. Junior Hondy – Nobuharu Matsushita – nie ma odpowiedniej liczby punktów do superlicencji, więc nie może być etatowym kierowcą w F1, ale może brać udział w piątkowych treningach. Red Bull może dodatkowo liczyć na to, że Honda zakupi od nich zespół Toro Rosso.
Renault będzie dostarczać jednostki napędowe trzem dobrym zespołom i jeśli będą one współpracować, to prace nad poprawą silnika przyśpieszą. Dodatkowo powstanie duży sojusz polityczny, a to bardzo ważne bo wkrótce zaczną się negocjacje nowych kontaktów dla zespołów z F1.
Jak widać cała ta układanka wydaje się mieć sens. Są w niej jednak spore dziury. Pierwsza kwestia to czas. Dla Toro Rosso robi się zbyt późno, aby na czas przygotować nowy bolid na 2018 rok wokół innego silnika. Postawiony przez nich termin poznania decyzji już minął. Honda nie robi obecnie skrzyń biegów tylko McLaren. Sauber podpisując umowę z Hondą, podpisał również osobną z McLarenem na dostawę skrzyń biegów. Jeżeli McLaren zrezygnuje z Hondy, to skąd Toro Rosso weźmie skrzynie biegów? Z drugiej strony czy McLaren zdąży przygotować dla siebie skrzynie biegów pod nowy silnik?
Perspektywa Hondy
Honda powróciła do Formuły 1 z kilku powodów. Japończycy chcą reklamować się poprzez ten sport i pokazać, że przygotowują dobre silniki. Wiele popełniono błędów w kwestii przygotowania jednostki napędowej przez Hondę, ale bez winy nie jest też McLaren. Więc to porozumienie nie przebiega, tak jak tego wszyscy oczekiwali. Honda związała się akurat z McLarenem, bo potrzebowali dobry zespół, aby ich jednostki napędowe wygrywały wyścigi i tytuły mistrzowskie. Z Toro Rosso i tak nic nie wygrają nawet z najlepszym silnikiem w stawce. Ważny jest też powrót do legendarnej marki McLaren-Honda sprzed 30 lat. Gdyby ta kombinacja zaczęła odnosić sukcesy, to Honda odniosłaby wielkie korzyści marketingowe.
Honda podpisała z McLarenem umowę na 10 lat do 2024 roku, a inne źródła mówią o umowie do końca obecnej formuły silnikowej, czyli do 2020 roku. Honda poza ogromnymi kosztami poniesionymi na opracowywanie silników (Mercedes wydał 500 mln $ tylko przed 2014 rokiem) jest też tytularnym sponsorem McLarena – przekazuje zespołowi 100 mln $ rocznie. W tej kwocie zawierają się darmowe silniki i wsparcie techniczne, pokrycie połowy pensji kierowców oraz zwykły sponsoring. McLaren jeździ w końcu stawki, nie ma sponsora tytularnego, a mimo to mają budżet jak czołowe zespoły.
Teraz McLaren chce zerwać z nimi umowę. Honda nie chce się na to zgodzić, bo obecność w F1 z Toro Rosso nic im nie daje. Dlatego Honda nie jest chętna do udziału we wspomnianej układance. Jeżeli McLaren jednostronnie zerwie kontrakt, to w grę będzie wchodził proces sądowy i Honda będzie się domagać ogromnego odszkodowania. Honda gdyby doszło do ustalonych roszad będzie głównym poszkodowanym i czarnym charakterem. W końcu winne tych zmian będą ich słabe silniki. W tej sytuacji ich cały plan obecności w F1 zostanie przekreślony. Odrobienie strat wizerunkowych będzie bardzo drogie i długotrwale. Okaże się, że finansowali przez minione lata McLarena na marne, bo oni od nich odejdą a pieniędzy nie oddadzą. Szanse na to aby samochody Toro Rosso z silnikiem Hondy odnosiły sukcesy będą zerowe.
Dlatego trzeba sobie zadać pytanie co będzie trzymać Hondę w F1? Jaki jest sens utrzymywania drogiego programu rozwoju silników, jak nie będą mieć dobrego partnera wśród zespołów? Obecne reguły potrwają jeszcze tylko trzy sezony. Wkrótce zostaną ustalone zasady silnikowe na 2021 rok i trzeba od nowa zacząć prace nad kolejnym silnikiem. Jaki Honda ma sens w prowadzeniu tych prac, jeśli z Toro Rosso nic przez kolejne lata nie wygrają?
Honda w ostatnich miesiącach zwiększyła wydatki na program silnikowy, mają dwie fabryki, zatrudniają pracowników z zewnątrz, a w Japonii miała być zainstalowana w ostatnim czasie warta około 25-30 mln $ nowoczesna platforma do testowania silnika wraz z podwoziem. Forma silnika w 2017 roku jest bardzo zła, ale widać też, że nikt się tak szybko nie rozwija, jak Honda. Pojawiają się regularnie poprawki co daje nadzieję na to, że w 2018 roku będą mieć do dyspozycji o wiele lepszą jednostkę napędową. Na pewno nie na poziomie Mercedesa, ale straty będą zredukowane.
Zarząd Hondy może stwierdzić, że to nie ma sensu i jedną decyzją wycofać się z F1. Zrobili już tak w 2008 roku, mimo że mieli przygotowany świetny samochód na 2009 rok. Więc mogą zrobić tak i teraz. Liberty Media chce za wszelką cenę utrzymać Hondę w F1, ale to może być trudne. Informacje z japońskich mediów z ostatnich dni sugerują, że Honda nie godzi się na wypracowany scenariusz. Chętne są wszystkie strony poza Hondą.
Perspektywa Hondy na przyszłość w Formule 1 jest prosta: chcą kontynuować współpracę z McLarenem. Ewentualna umowa z Toro Rosso, to byłoby dla nich tylko dodatkowe porozumienie z klienckim zespołem. To jedyny scenariusz jaki ich interesuje. Jeśli McLaren dopnie swego i zerwie kontrakt, to skutki tej sytuacji są trudne do przewidzenia. Mogą skończyć się wycofaniem Hondy z F1.
Aktualizacja 12:30
Zapomniałem wspomnieć w tekście, że w poniedziałek odbyło się posiedzenie zarządu Hondy m.in. w sprawie F1. Plotki z minionego weekendu sugerowały, że McLaren ogłosi umowę z Renault właśnie z poniedziałek po GP Włoch. Minęły dwa dni i nie pojawia się żaden komunikat. To dodaje tej sytuacji kolejny element niepewności.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: