Wyścig o GP Włoch 2020 przejdzie do historii Formuły 1. Będzie się go pamiętać przez wiele lat z uwagi na zaskakujące wydarzenia i wyniki. Najlepiej odnalazł się w tym Pierre Gasly, który odniósł pierwsze zwycięstwo w swojej karierze.
Taki wyścig był potrzebny całej Formule 1, aby przerwać przewidywalną serię zawodów w których dominował Mercedes, a walkę z nimi nawiązywał tylko Max Verstappen. Przepis na ciekawy i zaskakujący przebieg GP Włoch 2020 był bardzo prosty: wystarczyła awaria bolidu Kevina Magnussena i późniejsza kraksa Charlesa Leclerca, te dwa wydarzenia całkowicie zmieniły sytuację i doprowadziły do niecodziennych wyników.
How our drivers crossed the line in an unforgettable race at Monza!#ItalianGP 🇮🇹 #F1 pic.twitter.com/NX8Vu3hImu
— Formula 1 (@F1) September 6, 2020
Pierwsza faza wyścigu o GP Włoch 2020
Pierwsza faza wyścigu przebiegała w większości zgodnie z tym co można było przewidzieć wcześniej. Lewis Hamilton obronił się na starcie i systematycznie powiększał przewagę nad kierowcami McLarena. Tutaj zaszła kluczowa zmiana na początku wyścigu, która była niespodzianką. Valtteri Bottas stracił kilka pozycji na pierwszym kółku, również trzeci z faworytów, czyli Max Verstappen nie przebił się do czołówki, tylko stracił pozycje. Początek był więc idealny dla Hamiltona, który jechał na czele i zbudował sobie 13 sekund przewagi podczas 20. początkowych okrążeń. Carlos Sainz zasługiwał na wyróżnienie, bo jako jedyny nieco uciekł z grona goniących kierowców. Pozostali jechali w granicy 1-2 sekundy między sobą.
W tej fazie zawodów sytuacja w czołówce była dość statyczna, bo rzadko dochodziło do bezpośredniej walki. Za plecami Hamiltona jechali Sainz, Norris, Perez, Ricciardo i dopiero Bottas i Verstappen. Rozczarowująca była postawa Bottasa, który dysponując lepszym samochodem nie był w stanie skutecznie atakować rywali, a jazda w tłoku prowadziła do przegrzewania się jego samochodu. Sebastian Vettel po awarii hamulców musiał bardzo wcześnie wycofać się z wyścigu.
Kevin Magnussen po awarii związanej z jednostką napędową zatrzymał się na poboczu w pobliżu zjazdu do alei serwisowej na 19. okrążeniu. To niepozorne wydarzenie zmieniło obraz wyścigu. Na początku 21. okrążenia na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, co postanowił wykorzystać liderujący z dużą przewagą Hamilton i zjechał do boksów. Jego rywale jednak tego nie zrobili, dopiero jadący na jednym z ostatnich miejsc Giovinazzi zjechał do boksów. Rywale tego nie zrobili, bo z uwagi na obecność porządkowych w okolicy wjazdu do alei serwisowej, wjazd do niej został zamknięty. Hamilton i Giovinazzi przegapili stosowne panele świetlne i nie dostali informacji z boksów. Tutaj kluczowe moim zdaniem było zagapienie się zespołów, bo inżynierowie dostali komunikaty od sędziów i musieli wiedzieć, że wjazd do alei jest zamknięty, ale nie zareagowali na czas. Sędziowie w takich kwestiach są zawsze surowi, więc przyznali maksymalne kary, czyli przejazd przez aleję serwisową i 10-sekundowy postój.
Hamilton był na czele, więc po restarcie w normalnym wyścigu szybko zbudowałby sobie kilka sekund przewagi, aby zmniejszyć skutki tej kary. Nie mógł tego zrobić, bo pod koniec pierwszego szybkiego kółka bardzo mocno w parabolice rozbił się Leclerc. Kierowca Ferrari stracił panowanie nad samochodem. Nic mu się nie stało, ale bariera uległa uszkodzeniu co oznaczało czerwoną flagę i 20 minut przerwy. W czasie pierwszej neutralizacji większość kierowców zjechała po nowe opony. Doszło do szeregu zmian pozycji, a zyskali kierowcy, którzy wykonali zmianę opon przed wyjazdem SC, czyli Gasly i Raikkonen, którzy dzięki temu znaleźli się w ścisłej czołówce. Przez moment na prowadzeniu był Sainz co trzeba odnotować, bo po raz pierwszy w karierze prowadził w wyścigu F1. Po pierwszym restarcie doszło do wielu pojedynków i zmian pozycji. Najwięcej zyskał Lance Stroll, który z niewiadomego powodu nie zjechał po nowe opony. Kanadyjczyk był na drugiej pozycji, ale czekała go jeszcze wizyta u mechaników, więc spadłby na koniec stawki. Uratowała go wspomniana czerwona flaga.
Drugi start do sprinterskiego GP Włoch 2020
Wyścig został wznowiony zgodnie z regulaminem z pól startowych na 28. okrążeniu. Również zgodnie z regulamin wszyscy mogli sobie wymienić opony na czym bardzo zyskał Stroll (na pewno wróci teraz debata nad tym, że nie powinno być możliwości zmiany opon podczas czerwonej flagi). Mechanicy dokonywali również drobnych napraw w bolidach np. u Bottasa któremu zamontowano bardziej otwarte panele chłodzące. Drugi start do wyścigu był równie emocjonujący co pierwszy, ale tym razem zadecydował o wygranej. Hamilton obronił swoje prowadzenie, ale na końcu tego samego okrążenia musiał zjechać boksów, aby odbyć karę przez co spadł na ostatnie miejsce ze startą niemal 30 sekund do lidera. Lance Stroll nie wykorzystał swojej szansy, bo słabiej wystartował i został wyprzedzony przez Gasly’ego i dwóch kierowców Alfy Romeo.
Obecność kierowców Alfy Romeo w czołówce okazała się kluczowa dla walki o zwycięstwo. Pierre Gasly po raz pierwszy w karierze znalazł się na prowadzeniu w wyścigu i udało mu się zbudować blisko cztery sekundy przewagi nad Sainzem. Hiszpan był początkowo blokowany przez Giovinazziego, który celowo maksymalnie opóźnił odbycie swojej kary, aby pomóc Raikkonenowi. Fin był na drugiej pozycji, ale jego tempo na miękkich oponach było słabe i stanowił jedynie ruchomą przeszkodę do pokonania dla kolejnych zawodników. Ostatecznie finiszował dopiero na 13. pozycji. Po kilku kółkach na prowadzeniu byli Gasly, Sainz i Stroll. Gasly pojechał bardzo dobry i bezbłędny wyścig i utrzymał swoje prowadzenie do końca. Sainz był od niego nieco szybszy na kolejnych okrążeniach, a najbardziej zbliżył się w samej końcówce, gdy zaczął korzystać z systemu DRS. Wracam tutaj do restartu i Raikkonena. Gasly wychodząc wtedy na prowadzenie mógł zyskać przewagę nad goniącymi go rywalami, których wstrzymali kierowcy Alfy Romeo. Te cztery sekundy przewagi dały mu kapitał, który przekuł na wygraną.
Pierre Gasly miał w tym roku kilka bardzo dobrych wyników, ale ten je wszystkie przebija. Pojechał bardzo mądrze i szybko. Jego zespołowi idealnie udało się z terminem zjazdu po opony i uniknął uszkodzeń po kolizji z Albonem na starcie. Ta wygrana z wielu względów jest historyczna, bo to pierwsza wygrana Francuza od 24 lat, pierwsza wygrana zespołu AlphaTauri i w końcu pierwsza samego Gasly’ego.
Carlos Sainz cieszy się z podium, ale również jest rozczarowany, bo niewiele zabrakło do wygranej. Od na początku wyścigu jechał drugi, ale stracił trochę pozycji w wyniku zamieszania z pit-stopami. Lance Stroll bardzo zyskał dzięki temu, że nie zjechał po nowe opony w czasie pierwszej neutralizacji. W drugiej fazie zawodów jechał na pewnej trzeciej pozycji i musi taki wynik uznać za sukces.
Zaktualizowane klasyfikacji generalne w których zaszło wiele zmian znajdziecie pod tym linkiem.
Przeglądowe opinie wyników wybranych kierowców i zespołów
Valtteri Bottas w takiej formie nie ma co marzyć o tytule mistrzowskim. Jechał bardo statycznie i nie był w stanie wyprzedzać rywali. Mógł mieć jakieś drobne uszkodzenia samochodu, ale to nie tłumaczy tego, że przez pół wyścigu nawet nie spróbował zaatakować Norrisa.
Lewis Hamilton wykonał w drugiej fazie wyścigu niesamowitą pogoń pokazując siłę swoją i samochodu Mercedesa. On po odbyciu swojej kary tracił 29,7 sekundy do lidera i jechał na ostatniej pozycji. Na 24. ostatnich okrążeniach momentami jechał 1,5 sekundy szybciej niż Gasly, musiał jechać w tłoku i wyprzedzać rywali (co szło mu bardzo sprawnie) i na mecie stracił tylko 17,2 sekundy. Był zdecydowanie najszybszy na Monzy, ale przez swój błąd musiał zadowolić się dalszym miejscem. Bardzo duży kontrast panował między jazdą Hamiltona i Bottasa.
Red Bull całkowicie przepadł w tym wyścigu. Alexander Albon miał mocno uszkodzoną podłogę po kontaktach z Gasly’m i Grosjeanem na pierwszych okrążeniach. Jego tempo było bardzo złe i skończył zawody na przedostatniej pozycji. Verstappen po słabym starcie był zupełnie niewidoczny, a w połowie wyścigu wycofał się z wyścigu aby uniknąć problemów z silnikiem. Dla Red Bulla to wyścig do zapomnienia.
Ferrari zaprezentowało się fatalnie w ten weekend, jeszcze gorzej niż w Belgii. Ponownie zupełnie nie mieli tempa aby walczyć o punkty, a dodatkowo obaj kierowcy odpadli z wyścigu. Za tydzień będą na własnym torze świętować 1000 wyścig F1. GP Toskanii na Mugello z uwagi na układ tego obiektu zapowiada się lepiej, ale niewielkie punkty to dla nich teraz maksimum.
Jedyną rzeczą, która mi się w tym wyścigu nie podobała to fakt, że trzy tegoroczne najsłabsze zespoły nie były w stanie walczyć o punkty. Mimo sporego zamieszania co zawsze działa na korzyść słabszych kierowców, to nie mieli tempa aby myśleć o punktach. Raikkonen po restarcie był drugi, ale potem kolejni kierowcy bez problemu go wyprzedzali. To jest spory problem tych trzech stajni, bo różnica w tempie do reszty stawki jest zbyt duża, aby myśleć o punktach.
Zaktualizowane zestawienie wewnętrznych pojedynków znajduje się pod tym linkiem.
Podsumowanie
Jak wspomniałem na wstępie, takiego wyścigu potrzebowała Formuła 1. Co sezon mamy pojedyncze chaotyczne zawody, albo sesje kwalifikacyjne, gdy pojawiają się nieoczekiwane rezultaty i do końca nie można być pewnym wyniku. Wyścig o GP Włoch doprowadził do wielu zmian w obu klasyfikacjach, ale nie w ścisłej czołówce. Za tydzień coś na co ja osobiście czekam na od wielu lat. Bardzo lubię tor Mugello i chciałem aby pojawił się w F1. GP Toskanii prawdopodobnie będzie jednorazową wizytą F1 na tym torze. Na tym obiekcie będzie widać niesamowite osiągi współczesnych samochodów F1. Okrążenia kwalifikacyjne będą na pewno spektakularne. W wyścigu z uwagi na kręty układ bardzo ciekawie raczej nie będzie, ale obowiązkowo trzeba zobaczyć ten tor w Formule 1.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: