Trwająca przymusowa przerwa w Formule 1 i przesunięcie rewolucji technicznej na 2022 rok w dużym stopniu wpłynęły na działania Pirelli. Bardzo ciekawego wywiadu w tej sprawie udzielił Mario Isola.
Bieżące wydarzenia w Formule 1 w dużym stopniu wpływają na działania Pirelli. Głośnym echem odbiła się w mediach informacja, że włoski producent zniszczy wszystkie opony (1800 sztuk), które przygotował na GP Australii mimo, że nie były one używane. Nie ma tutaj żadnego zaskoczenia, bo zawsze opony po weekendach wyścigowych są niszczone. Aby zachować najwyższe standardy opona ściągnięta raz z felgi nie jest drugi raz zakładana, bo jest spore ryzyko drobnych uszkodzeń, a więc po kolejnym założeniu jakość może być obniżona. Wspominałem o tym w tekście na temat ciekawostek dotyczących Pirelli w F1 – Szczegóły.
Pirelli miało zaplanowany szeroki program testów opon z 18-calowymi felgami w trakcie 2020 roku. Obecnie te testy zostały całkowicie wstrzymane. Trudno powiedzieć czy testy zostaną wznowione w tym roku, czy zostaną przesunięte na 2021 rok. Przypominam, że Pirelli miało zaplanowane 25 dni testowych z zespołami, a udało się wykonać tylko jeden dzień z Ferrari.
W 2021 roku ponownie będą używane opony z 13-calowymi felgami. Pirelli jeszcze nie wie czy będą to identyczne opony jak obecnie. Chcąc zmodyfikować mieszanki Pirelli musiałoby móc organizować ich testy w kolejnych miesiącach oraz rozkręcić prace rozwojowe. Są w kontakcie z FIA, ale nie ma jeszcze żadnych decyzji. Program rozwojowy opon 13-calowych jest od dawna wstrzymany, bo Pirelli przestawiło się na 18-calowe. Najbardziej prawdopodobny scenariusz na ten moment to korzystanie w trzech kolejnych latach (2019 – 2021) z takich samych typów mieszanek opon.
Pirelli planuje wykorzystywać opony, które już wyprodukowali na pierwsze wyścigi tego sezonu na tych samych wyścigach, jeśli zostaną przełożone lub na innych, gdzie są planowane te same mieszanki. Takie opony można bezpiecznie przechowywać przez kilka miesięcy (nawet do dziesięciu miesięcy). Na pozaeuropejskie wyścigi (Bahrajn i Wietnam) zostały one już wysłane drogą morską, ale są w specjalnych kontenerach, więc nic się im nie stanie. Opony na wyścigi w Holandii, Hiszpanii i Azerbejdżanie są już produkowane. Opony na GP Chin zostały wyprodukowane, ale nie były wysłane do Szanghaju, tylko są magazynowane obecnie w Wielkiej Brytanii. Pirelli produkuje opony dla F1 i F2 w fabryce w Rumunii, a dla F3 w Turcji. Obecnie produkcja jest kontynuowana, ale w wolniejszym tempie.
Intensywny kalendarz w drugiej połowie roku (jeśli dojdzie do skutku) dla Pirelli będzie podobnym wyzwaniem jak dla zespołów. Pirelli nie wyobraża sobie wyścigów w cztery kolejne weekendy. To byłoby zbyt duże obciążenie dla pracowników, bo nie są w stanie zorganizować dwóch oddzielnych ekip pracowników. Pod względem logistycznym również byłoby to dla nich zbyt duże wyzwanie.
Gdyby Formuła 1 zdecydowała się na organizację dwóch wyścigów w jeden weekend, to potrzeba byłoby o wiele więcej opon. Nie wiadomo jak wyglądałby taki zmieniony weekend wyścigowy. Pirelli na potrzeby F1 przywozi 1800 sztuk opon na weekend. Gdyby miałoby być ich więcej, to potrzebowaliby rozszerzyć transport i mieć na torze więcej pracowników. Nie na każdym torze jest miejsce, aby składować tyle kontenerów z oponami. W teorii byłoby to możliwe podczas weekendu, gdy nie ma wyścigów F2 i F3, bo wykorzystaliby innych pracowników i ich ciężarówki itp.
Pirelli traci na tym, że w kalendarzu jest mniej wyścigów. Oni inwestują pieniądze w rozwój i przygotowanie opon, a w zamian zyskują marketingowo. Mniej wyścigów oznacza mniej okazji do reklamy. Z drugiej strony odwołane zawody oznaczają obniżenie kosztów logistyki i produkcji opon. Jeżeli w drugiej połowie roku sezon F1 ruszy pełną parą i będzie bardziej skondensowany, to ich koszty pójdą w górę, bo zawsze wydają więcej pieniędzy w razie podwójnych weekendów wyścigowych
Tekst powstał na podstawie wywiadu Mario Isoli z Auto Motor und Sport.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: