Sezon 2016 był najdłuższym w historii Formuły 1. Nigdy wcześniej nie mieliśmy 21. wyścigów zaliczanych do mistrzostw świata. Zapraszam na pierwszą z czterech części podsumowania sezonu 2016 przygotowanego wraz z zaprzyjaźnionymi serwisami poświęconymi Formule 1. Ta część nie będzie o statystykach, a o najlepszych wyścigach, kierowcach i zespołach minionego sezonu.
Dominacja zespołu Mercedesa nie podlegała dyskusji w 2016 roku, mimo (często nieudolnych) starań konkurencji. Mercedes i jego kierowcy pobili wiele historycznych rekordów oraz wyśrubowali swoje osiągnięcia w wielu zestawieniach. Mimo tego w 2016 roku mieliśmy kilka bardzo ciekawych wyścigów, a z dobrej strony pokazała się grupa kierowców oraz zespołów.
Najlepszy wyścig minionego sezonu to według mnie GP Monaco. Na ulicach księstwa zdarzają się tylko dwa typy wyścigów Formuły 1: nudne procesje lub bardzo emocjonujące zawody. W tym roku mieliśmy bardzo emocjonujące zawody w czym pomogła zmienna pogoda. To był jedyny weekend wyścigowy w 2016 roku, gdzie to nie Mercedes był faworytem i to nie Mercedes dysponował najlepszym bolidem. Daniel Ricciardo z Red Bulla zdobył Pole Position i jechał po zwycięstwo w wyścigu, ale wszystko zaprzepaścili jego mechanicy, którzy nie byli przygotowani na jego wizytę. Ricciardo miał ogromnego pecha, ale nie odpuścił i walczył do końca wywierając ciągłą presję na Hamiltonie. W wyścigu działo się wszystko co czego mogli oczekiwać kibice, była walka na torze, wyprzedzania, nieprzewidziane rezultaty, kraksy oraz smutek pokonanych i radość wygranych.
Nie potrafię wybrać jednego kierowcy, który najbardziej zaimponował mi w minionym roku. Takich kierowców jest trzech. Wykluczam z moich rozważań zawodników Mercedesa, którzy jeździli w swojej lidze. Obaj prezentowali bardzo dobry poziom, ale trudno porównywać ich wyniki do zawodników jeżdżących słabszymi bolidami.
Sergio Perez w 2016 potwierdził ostatecznie, że jest to kierowca z papierami na jazdę i sukcesy w czołowym zespole. Zanotował wiele bardzo dobrych wyścigów w minionym sezonie wyraźnie pokonując Nico Hulkenberga. Perez musi dostać drugą szansę (trafił na najgorszy okres w McLarenie w 2013 roku) i znaleźć się w lepszym zespole w przyszłości. Przypadek Pereza pokazuje też, że zdarzają się pay-driverzy którzy mają duży talent.
Max Verstappen przebojowo wszedł do świata Formuły 1. Można różnie oceniać jego niektóre manewry na torze, ale nie można nie doceniać jego talentu. Verstappen jest bardzo szybki, waleczny i znakomity na mokrym torze. To wciąż bardzo młody człowiek i niedoświadczony kierowca. Jego forma jeszcze powinna iść w górę, ale też na pewno nie będzie miał już tyle szczęścia co w minionych latach. Prawdziwy test dla niego nastąpi, gdy będzie walczył o tytuł mistrzowski. Jestem pewny, że taka sytuacja wkrótce będzie mieć miejsce. Daniel Ricciardo łatwo nie ustąpi mu pola.
Verstappen zrobił jedną złą rzecz przez swój debiut w F1: przykrył medialnie Carlosa Sainza. Sainz to równie znakomity zawodnik, ale nie jest tak przebojowy i bezkompromisowy na torze jak Verstappen. Natomiast talent i prędkość na torze ma podobne, jak nie lepszą od Holendra. Sainz to dla mnie talent równie duży, jak Verstappen, ale przez „medialność” Maxa jest schowany w cieniu. Sainz robi swoje, jeździ szybko i bezbłędnie mozolnie budując swoją pozycję w F1. Jeżeli Red Bull nie awansuje go do głównego zespołu, to na pewno będą później tego żałować.
Jestem pod ogromnym wrażeniem formy i wyników zespołu Force India w 2016 roku. Za tym zespołem najlepszy sezon w ich historii, po zajęciu czwartego miejsca w klasyfikacji konstruktorów. Udało im się to osiągnąć mimo wielu problemów natury finansowej i nie tylko. Force India ma budżet ponad trzykrotnie mniejszy od Mercedesa, zatrudnia dwa razy mniej pracowników, w dodatku problemy prawne mają współwłaściciele zespołu. Mimo ograniczonych zasobów i możliwości technicznych udało im się przygotować i rozwijać w trakcie sezonu świetny bolid. Pokazali większym i bogatszym stajniom, jak można rozsądnie gospodarować środkami finansowymi, aby funkcjonować w F1 na dobrym poziomie. Obserwując ten zespół widać, że zespoły Formuły 1 mogłyby funkcjonować i przygotowywać dobre bolidy przy mocno ograniczonych budżetach. Niestety największe zespoły nie potrafiłyby się do tego dostosować, dlatego nie mamy co liczyć na realne cięcia kosztów w F1. Mniejsze zespoły powinny brać przykład z zespołu Force India I starać się kopiować ich metody pracy, bo to przynosi rezultaty.
Paweł Wroniecki – f1fanklub.pl
Najważniejszym wyścigiem minionego sezonu moim zdaniem było Grand Prix Malezji. To właśnie tam będąc na prowadzeniu Lewis Hamilton doznał awarii silnika. Od tego momentu wszystko potoczyło się z górki. Brytyjczyk zamiast wyjść na zdecydowane prowadzenie już do końca sezonu odrabiał straty w klasyfikacji kierowców.
Awaria Hamiltona przypomniała mi o dawnych latach, kiedy to silniki nie wytrzymywały trudów pojedynczego wyścigu, a co dopiero kilku Grand Prix. Wtedy oglądając wyścig pomimo dużej przewagi danego zawodnika nigdy nie było pewności, czy zaraz jego jednostka napędowa nie zmieni się w kupę dymu. W latach ’90 średnio z każdego wyścigu odpadało 49% kierowców. Obecnie jak mamy suchy wyścig to przeważnie nie dojeżdża jeden, może dwóch kierowców jeśli dojdzie do jakiejś kolizji.
Może nie był to najciekawszy wyścig w tym sezonie, ale na pewno najważniejszy jeśli chodzi o walkę o tytuł. Dodatkowo, wygrał go kierowca, który moim zdaniem zasłużył na miano zawodnika sezonu. Australijczyk w pierwszych wyścigach potrafił walczyć z kierowcami Ferrari, jak Red Bull jeszcze nie był tak dobry. Już w Chinach był na prowadzeniu i gdyby nie przebita opona to już tam osiągnąłby niezły rezultat. W Hiszpanii i Monaco pewnie wygrałby bez problemu gdyby nie strategia i błąd zespołu. W kwalifikacjach też lepiej sobie radził od Maxa, a wcześniej Kwiata.
Jeśli chodzi o najlepszy zespół, to podobnie jak Karol uważam, że Force India nie ma tu sobie równych. Z ich budżetem, pokonanie takiego zespołu jak Williams w klasyfikacji konstruktów jest nie lada wyzwaniem. Czekam na więcej w przyszłym roku.
Pawła znajdziecie na Twitterze – TUTAJ.
Krystian Sobierajski – Polsat Sport
Jaki był 2016 w Formule 1? Na początku chciałem napisać, że poniekąd lekcją pokory dla Lewisa Hamiltona. Jednak ostatnie jego wypowiedzi pozbawiły mnie złudzeń. Nie zmienia to faktu Nico Rosberg zasłużył na mistrzowski tytuł ciężką pracą i konsekwencją, jednakże swój w tym udział miał Lewis.
Tak, Hamilton przegrał o włos. Zawsze będzie można powiedzieć, że awaria w Malezji, pozbawiła go szans na komfortowe prowadzenie w klasyfikacji generalnej i kontrolę wydarzeń do końca sezonu. Niemniej czy Brytyjczyk jest w stanie szczerze przyznać, że od początku do końca walki był skoncentrowany i na poziomie odpowiednim do jego talentu?
Już na początku sezonu pozwolił Rosbergowi utrzymać dobrą passę z końcówki 2015 roku. Bezgranicznie zdaje się wierzył, że niezależnie od wyników rywala, umiejętności pomogą mu w odrobieniu strat. Zapomniał, że w tym sporcie na wynik ma wpływ wiele czynników, przede wszystkim niezawodny sprzęt.
Stwierdził po fakcie, że pierwszy raz od 18 lat Rosberg go pokonał. Zrobił to, dopełnił dzieło ojca! Dlatego tym bardziej rozumiem jego decyzję. Odchodzi jako mistrz i nikt mu tego nie odbierze.
Myślę, że sam Nico pragmatycznie ocenił swoją przyszłość jako kierowca. Może czuje, że taka sytuacja raczej się nie powtórzy. Śmiem przypuszczać, że ambicje Rosberga sięgają dalej. O tym jednak przekonamy się w kolejnych latach.
Wyrazy szacunku po tym sezonie mam dla szefów Mercedesa, którzy wbrew korporacyjnej logice nie pozbawili nas szans na ciekawą walkę. W zasadzie już po incydencie Rosberga i Hamiltona w Hiszpanii mogliby szybko poukładać priorytety w zespole. Nie byłoby wtedy takiej walki w Austrii czy Kanadzie. Tym bardziej pełnego napięcia ostatniego wyścigu sezonu. Tak, czasami popełniali błędy. Przy tej presji, właściwie z każdej strony, Toto Wolff i Niki Lauda spisali się na medal.
Tymczasem 2016-ty to kolejny rok płonnych nadziei, że ktoś dorówna Mercedesowi. Na nic zdała się niedawna pomoc niemieckiego koncernu dla Ferrari. Zacytuję Berniego Ecclestone’a… znów stali się „włoskim zespołem”. Zostawiając braki aerodynamiczne czy silnikowe czerwonego bolidu należy się zastanowić ile, wygranych wyścigów mieliby na koncie, bez błędów w strategii i organizacji? Zapewne odejście Jamesa Allisona miało swój wpływ na sytuację w ekipie, ale desperackie i momentami komiczne przekazy radiowe Sebastiana Vettela, to symbol bezradności z jakiej zapamiętamy Ferrari w tym sezonie.
Na innym biegunie jest Red Bull. Komercyjnie stało się to, co jest żywiołem twórcy koncernu Dietricha Mateschitza. O Czerwonych Bykach było i jest głośno. O kierowcach mówiło się na początku z powodu kontrowersyjnego transferu Daniiła Kwiata i Maxa Verstappena. Później, przy okazji imponujących występów Daniela Ricciardo, Carlosa Sainza Jr. w Toro Rosso i naturalnie Maxa Verstappena. Holender często wywoływał szok i niedowierzanie swoją jazdą. A kiedy nie zwracał uwagi prędkością czy brawurowymi manewrami, to skupiał ją bezceremonialnym zachowaniem na torze i poza nim. Swoje dokładał też mistrz intryg na padoku Christian Horner. Niemniej Red Bull może zaliczyć sezon do udanych i z optymizmem patrzeć na kolejny rok.
Na koniec 2016 rok zapamiętam z powodu symbolicznego końca pewniej ery. Nie chodzi tu o hucznie zapowiadaną rewolucję w 2017 roku. Plany na przyszłość Jensona Buttona i Felipe Massy niejako uświadomiły mi, że kierowców pamiętających silniki V10 w F1 jest w stawce coraz mniej. Na szczęście Formuła 1, choć nieidealna, wciąż jest elitarna i potrafi zaskoczyć.
Krystiana znajdziecie na Twitterze – TUTAJ.
Francesco Svelto – f1sport.it
The best (race, ovartaking, driver, etc.): we liked a lot the new street circuit that hosted the European Grand Prix in Baku. A great scenario with a great panorama, even due the security situation not at the best standard (remember the famous turn 8). Then, it was an old style race with a lot of tactics and little action (like some years ago) but good. Don’t forget it was one of the few circuits to have really stumped Lewis Hamilton.
A special mention to Fernando Alonso and its toughness! It wasn’t easy to recover after a very difficult 2015 and the horrible accident of Melbourne. The spaniard did a long fight with a non-competitive pack but the final tenth place in WDC put the lights, once again, on a extraordinary talent, one of the brightest of the last twenty years, and all the motorsport fans would like to see fighting for the win again before the end of his career.
Bardzo podobał mi się nowy uliczny tor w Baku, na którym rozegrano wyścig o Grand Prix Europy. Świetna sceneria, fantastyczne widoki, pomimo problemów z bezpieczeństwem (zakręt numer 8). To był wyścig w starym stylu, z mnóstwem strategii i niewielką ilością wyprzedzania (podobnie jak przed laty), ale to mogło się podobać. Warto pamiętać, że to był jeden z nielicznych torów, który sprawił wiele problemów Lewisowi Hamiltonowi.
Warto wspomnieć o Fernando Alonso i jego twardym charakterze. Z pewnością nie było łatwo pozbierać się po sezonie 2015 i wypadku w Melbourne. Hiszpan długo zmagał się z bolidami drugiej części stawki, ale ostatecznie dziesiąte miejsce w klasyfikacji kierowców ponownie pokazało ogromny talent, jeden z największych w ostatnich dwudziestu latach. Wielu fanów chciałoby go zobaczyć ponownie walczącego o zwycięstwa przed zakończeniem kariery.
Francesco znajdziecie na Twitterze – TUTAJ.
Daniel – f1talks.pl
Naj… większy szczęściarz sezonu.
Sezon dla Fernando Alonso zaczął się pechowo, ale jednocześnie hiszpański kierowca wygrał los na loterii. Wypadek w Australii wyglądał makabrycznie i do dziś patrząc na zdjęcia bolidu, zastanawiam się, jak kierowca wyszedł z niego o własnych siłach. Kolejne tygodnie pokazały, że nie skończyło się tylko na rozbitym kolanie, ale jeden opuszczony wyścig to niska cena za oszukanie przeznaczenia.
Patrząc na pierwsze zdjęcia po wypadku każdy miał w pamięci tragiczne chwile, które przedwcześnie zakończyły karierę jednego z najlepiej zapowiadających się kierowców młodego pokolenia. Na szczęście tym razem rozwiązania, za którymi stoją wieloletnie badania nad poprawą bezpieczeństwa na torach oraz bezpieczeństwa samych kierowców, zdały egzamin na piątkę z plusem.
To wydarzenie powinno wszystkim przypomnieć, że praca nad poprawą bezpieczeństwa to proces, który powinien trwać nieprzerwanie. Jednocześnie warto pamiętać, że natura sportów motorowych potrafi być nie tylko bezwzględna, ale również kapryśna. Nowe rozwiązania w dziedzinie bezpieczeństwa powinny być wprowadzane bez pośpiechu i w przekonaniu, że sprawdzą się we wszystkich możliwych do przewidzenia scenariuszach.
Podczas wspomnianego wypadku żwirowa nawierzchnia, nazywana często żwirową pułapką, tym razem zadziałała przeciwko kierowcy. Rozbity bolid McLarena rozpoczął rolowanie właśnie po kontakcie z grząskim podłożem. Druga sprawa dotyczy tematu dość mocno dyskutowanego w ostatnim czasie, czyli ochrony głowy kierowcy. Roll-hoop jest elementem, który uniemożliwia kontakt głowy kierowcy z inną płaską powierzchnią, ale jedynie pod warunkiem, że ta powierzchnia jest twarda. Nurkowanie bolidu, pędzącego z tak ogromną prędkością, w trawiastym lub żwirowym podłożu mogłoby mieć bardzo poważne skutki dla zdrowia kierowcy.
Biorąc to wszystko pod uwagę dobrze się stało, że FIA opóźniła moment wprowadzenia sytemu Halo. Każdy dodatkowy test na torze to szansa, aby znaleźć wszystkie słabe punkty i potencjalne zagrożenia. Ich wyeliminowanie na tak wczesnym etapie może kiedyś uratować życie. Równie istotna jak skuteczność jest również dostępność systemu. Jeśli udałoby się go wprowadzić w niższych seriach, to zysk byłby wielokrotnie większy.
Daniela znajdziecie na Twitterze – TUTAJ.
Jarosław Werner – Motorsport Grand Prix
Już sezon 2015 pokazał, że jedną z lokomotyw dla Formuły 1 będzie Max Verstappen, który prezentował w Toro Rosso bardzo dobre tempo, choć nadal pozostawał w połowie stawki. Wszystko zmieniło się jednak za sprawą jego przejścia do ekipy Red Bull Racing, z którą już w pierwszym wyścigu (Grand Prix Hiszpanii) osiągnął wielki sukces.
Zwycięstwo na torze Barcelona-Catalunya zostało Holendrowi podarowane przez kierowców Mercedesa, którzy wykluczyli się wzajemnie z rywalizacji, ale także przez zespół Red Bull Racing, który zmienił swoją strategię wyścigową i to Holender mógł cieszyć się ze zwycięstwa, choć początkowo prym wiódł Daniel Ricciardo.
Kolejne wyścigi pokazały, że Max Verstappen to niebywały talent, który potrafi walczyć z bardzo doświadczonymi zawodnika, lecz cechuje go także gorąca głowa i brak przemyśleń odnośnie niektórych sytuacji, po których on osobiście nie miał sobie nic do zarzucenia, choć cała stawka kierowców wraz z obserwatorami uważała inaczej.
Nie można jednak umniejszać świeżości jazdy Verstappenowi i jego chęci rywalizacji w każdej sytuacji, co zaprocentuje w kolejnych sezonach wyścigowych.
Warto wspomnieć także o zespole Force India, który pokazał, że jako typowo prywatny zespół, z mniejszą ilością pracowników oraz pieniędzy, potrafi walczyć, jak równy z równy z takimi zespołami jak Ferrari, Williams czy Red Bull Racing. Sergio Perez i Nico Hulkenberg w sezonie 2016 zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, co pozwoliło ekipie znaleźć się na czwartej lokacie w klasyfikacji konstruktorów.
Swoją pozycję w stawce poprawili także zawodnicy McLarena, podobnie jak cały zespół. Brytyjska ekipa otrzymała od Hondy znacznie lepszą jednostkę napędową, co przełożyło się na ich wyniki, choć te nie były do końca zadowalające, jednak pokazały znaczny postęp w porównaniu z sezonem 2015. Alonso, jak i Button częściej plasowali się na wyższych lokatach, co dało im większą zdobycz punktową, a także zadowolenie w całym zespole – oczywiście w porównaniu do ubiegłorocznego sezonu.
Walka o zwycięstwa w sezonie 2016 toczyła się jednak pomiędzy kierowcami Mercedesa, którzy również borykali się z problemami natury technicznej. Nico Rosberg i Lewis Hamilton stoczyli niesamowity i zarazem równy bój o mistrzowski tytuł, z którego zwycięsko wyszedł ten pierwszy i mógł cieszyć się z najwyższego możliwego trofeum w swojej karierze – Mistrzostwa Świata Formuły 1.
Jarosława znajdziecie na Twitterze – TUTAJ.
To jeszcze nie koniec…
Na zaprzyjaźnionych serwisach internetowych znajdują się trzy kolejne części podsumowania sezonu 2016, również z moim udziałem.
Druga część podsumowania pod tytułem „Zaskoczenie sezonu” znajduje się na f1fanklub.pl – TUTAJ.
Trzecia część podsumowania pod tytułem „Rozczarowanie sezonu” znajduje się na motosportgp.pl – TUTAJ.
Czwarta część podsumowania pod tytułem „Nadzieje na sezon 2017” znajduje się na f1talks.pl – TUTAJ.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: