Potrójna korona w sportach motorowych to zwycięstwo w trzech bardzo znanych, historycznych wyścigach. Jedynym zawodnikiem, który ją osiągnął jest Graham Hill. W obecnych czasach powtórzenie jego osiągnięcia jest niezwykle trudne.
Aktualizacja 14.06.2024 r. Artykuł został opublikowany w maju 2017 roku, ale z powodu ciągłego zainteresowania został zaktualizowany w czerwcu 2024 roku.
Potrójna korona w sportach motorowych to nieoficjalne osiągnięcie, jakie pojawiło się na początku historii Formuły 1. Kierowca chcący je zdobyć powinien wygrać trzy wyścigi: GP Monako F1, Le Mans 24 oraz Indianapolis 500. Jako, że jest to osiągnięcie nieoficjalne, to niektórzy zamiast zwycięstwa w Monako biorą pod uwagę tytuł mistrzowski w F1. Zdecydowana większość obserwatorów jednak bierze pod uwagę samo GP Monako. Pozostałe dwa zwycięstwa, to pojedyncze wyścigi, więc logiczne jest aby z Formuły 1 pochodził także jeden wyścig.
Na początku Formuły 1 wyścigi w Monako i Indianapolis były zaliczane do klasyfikacji mistrzowskiej, tj. Indianapolis 500 było częścią kalendarza F1. Poza tym w latach 50-tych czy 60-tych XX wieku nie było tak dużej specjalizacji jak teraz. Kierowcy startowali w rożnych seriach, znali różne samochody. Łatwiej było wtedy zorganizować sobie starty w tych wyścigach i być w nich konkurencyjnym. W kolejnych latach rosła coraz większa specjalizacja, a kontrakty zawierane przez zawodników były umowami wyłącznymi. Kierowca jeżdżący w F1 nie mógł bez zgody swojego zespołu startować gdzie indziej, a takie zgody były rzadkim zjawiskiem.
Jedynym kierowcą, który zdobył potrójną koronę w sportach motorowych jest Graham Hill. Brytyjczyk był dwukrotnym mistrzem świata F1, pięciokrotnie wygrał w Monako, oraz po jednym razie zwyciężał w Indy 500 oraz w Le Mans 24. Hill to jeden z najwybitniejszych zawodników w historii, a zdobycie potrójnej korony powoduje, że pozytywnie wyróżnia się na tle innych kierowców. Hill zginał w 1975 roku w katastrofie małego samolotu, który sam pilotował.
Tylko kilku kierowców może pochwalić się wykonaniem celu potrójnej korony w 2/3, są to: Tazio Nuvolari, Maurice Trintignant, A. J. Foyt, Bruce McLaren, Jochen Rindt, Juan Pablo Montoya oraz Fernando Alonso. Nuvolari wygrywał jeszcze w latach 30-tych XX wieku, gdy Formuła 1 nie istniała. Trintignant, McLaren oraz Rindt wygrywali w Monako oraz w Le Mans 24. Foyt wygrał Indy 500 oraz Le Mans 24, a Montoya GP Monako F1 i Indy 500. Fernando Alonso zwyciężał dwukrotnie w GP Monako i dwukrotnie w Le Mans 24. Jeżeli zamiast zwycięstwa w GP Monako weźmiemy pod uwagę mistrzostwo świata Formuły 1, to grono kierowców, którzy wykonali plan w 2/3 wzrasta o sześć kolejnych nazwisk.
Współczesne czasy
Wielu zawodników próbowało wyrównać osiągniecie Grahama Hilla, ale nikomu się to do tej pory nie udało. Kilku kierowców wypełniło plan w 2/3, ale zawsze brakowało jednego zwycięstwa. Z grona współczesnych kierowców najbliżej celu było trzech zawodników. Juan Pablo Montoya wygrał GP Monako F1 w 2003 roku oraz Indianapolis 500 dwukrotnie w 2000 oraz 2015 roku. Montoya mając ponad 40 lat zaczął startować w wyścigach długodystansowych. Trzykrotnie wziął udział w Le Mans 24, ale nie jeździł w najwyższej klasie, tylko w LMP2, nawet gdyby udało mu się wygrać, to nie byłoby to pełne wypełnienie reguły do potrójnej korony.
Jacques Villeneuve jest drugim ze współczesnych kierowców, który był blisko potrójnej korony, ale liczonej według innych zasad. Villeneuve wygrał Indianapolis 500 w 1995 roku, zdobył mistrzostwo świata F1 w 1997 roku oraz był drugi w Le Mans 24 w 2008 roku. Villeneuve należy do grona osób, które do potrójnej korony zaliczają MŚ F1, a nie triumf w Monako (co mu się nigdy nie udało, dlatego on osobiście zalicza MŚ). Był naprawdę blisko alternatywnej potrójnej korony, bo udało mu się wystartować w Le Mans 24 w jednym z czołowych zespołów (Peugeot) i jego prototyp stracił bardzo niewiele do zwycięskiego samochodu na mecie.
Trzecim zawodnikiem, który podjął taką próbę był Fernando Alonso. Hiszpan dwukrotnie wygrał GP Monako w latach 2006 i 2007, jest także dwukrotnym mistrzem świata F1. Po przejściu do ekipy McLaren-Honda, gdy stracił perspektywy na dobre wyniki F1 zaczął się interesować innymi seriami wyścigowymi. Dołączył do fabrycznej ekipy Toyoty, z którą wziął udział w sezonie 2018/2019 serii WEC. Był to sezon, do którego zaliczona dwa wyścigi Le Mans 24, a Fernando Alonso oba wygrał. Toyota wtedy była niepodważalnym liderem serii, jedyną niewiadomą było, który ich samochód wygra, a który zajmie drugie miejsce. Alonso trzykrotnie brał udział w wyścigu Indy 500, najlepiej poszło mu w 2017 roku, gdy zajął piąte miejsce – jeździł samochodem z silnikiem Hondy. Później doszło do rozwodu McLarena i Hondy, McLaren wszedł do IndyCar z własnym projektem, który początkowo był bardzo nieudany. Alonso nie przeszedł kwalifikacji w 2019 roku, a w 2020 roku był dopiero 21. Hiszpan nie planuje dalszych startów w Indy 500.
Podsumowanie
W obecnych czasach zdobycie potrójnej korony jest niesamowicie trudne, a kierowca, który tego dokona powinien być moim zdaniem doceniany bardziej niż ten, który zdobył mistrzostwo świata F1. Nie dość, że trzeba dostosować się do trzech zupełnie innych samochodów i wyścigów, to dodatkowo trzeba znaleźć się w czołowych zespołach, bo tylko to umożliwi walkę o zwycięstwa. Kluczowym problemem jest czas, nakładające się terminy oraz zobowiązania kontraktowe. Nico Hulkenberg w 2015 roku dostał zgodę swojego zespołu, aby wystartować w Le Mans 24, a Fernando Alonso, aby wystartować w Indy 500 i w Le Mans 24. To jedyne takie przypadki w ostatnich latach. Szanse na to, że kierowca z zewnątrz dostałby możliwość startu w F1 w Monako i jeszcze był faworytem do zwycięstwa wynoszą zero. Dlatego praktycznie tylko kierowcy F1 mogą pokusić się o próbę zdobycia potrójnej korony.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: