Wyścig o GP Singapuru 2018 nie dostarczył wielu emocji, bo były to jedne z najnudniejszych zawodów Formuły 1 w tym sezonie. Wyniki wyścigu przemawiają zdecydowanie na korzyść Lewisa Hamiltona oraz Mercedesa, bo ich przewagi w obu klasyfikacjach zwiększyły się.
W Singapurze zwykle są dwie możliwości odnośnie tego jak będzie przebiegał wyścig: procesja lub bardzo zaskakujące zawody. Jeżeli brakuje kraks lub wyjazdów samochodu bezpieczeństwa w nieoczekiwanych momentach, to czeka nas procesja. Tym razem poza niewielkim zamieszaniem na starcie, a potem rywalizacją Pereza z Sirotkinem nie działo się nic wielkiego. Wystarczy wspomnieć, że tak wymagający wyścig na torze Marina Bay Street Circuit ukończyło 19. z 20. kierowców, a czołowa szóstka dojechała na tych samych pozycjach na których ruszyła do wyścigu. Zespoły bardzo konserwatywnie podeszły do strategii i postawiły na strategię jednego pit-stop. To spowodowało, że liderzy nie narzucali mocnego tempa, bo ważniejszą kwestią było zarządzanie oponami i samochodem.
Full classification from the #SingaporeGP 👇 pic.twitter.com/TwTeSCxx0F
— Formula 1 (@F1) 16 września 2018
Lewis Hamilton przybliżył się do piątego tytułu mistrzowskiego. Przejechał bardzo dobry i bezbłędny wyścig. Nie narzucał zabójczego tempa, bo z uwagi na wspomniane podejście zespołów do strategii był to wyścig na przetrwanie, a nie sprint (jak np. na Monzy). Hamilton obronił pozycję na starcie, a potem kontrolował wyścig i gdy trzeba było przyśpieszyć to przyśpieszał. Hamilton miał tylko jeden niepewny moment, gdy podczas dublowania stracił nagle kilka sekund, a Max Verstappen starał się go wyprzedzić. Hamilton go jednak zauważył i szybko zablokował. Kierowca Mercedesa nadrobił kolejne cenne punkty na torze, gdzie to Ferrari miało być najlepsze.
Max Verstappen stracił pozycję na starcie po tym, jak Sebastian Vettel wyprzedził go tuż przed pojawieniem się samochodu bezpieczeństwa na pierwszym okrążeniu. Gdy wydawało się, że Holender skończy wyścig na trzecim miejscu, to Red Bull ograł strategicznie Ferrari wykorzystując fakt, że Vettel stracił kilka sekund za Sergio Perezem po swoim pit-stopie. Gdy Verstappen ponownie znalazł się na drugim miejscu, to jechał podobnie jak Hamilton, czyli kontrolując tempo. To był bardzo dobry i dojrzały wyścig Verstappena.
Sebastian Vettel spisał się w niedzielę lepiej niż w sobotę, ale przez błędną strategię Ferrari stracił szanse na drugie miejsce. Niemiec bardzo dobrze wystartował, nie wciskał się na siłę w pierwszym zakręcie, aby wyprzedzić Verstappena i ograł Holendra kilka zakrętów później. Gdy drugie miejsce było pewne, to można było się zastanawiać czy Vettel zagrozi Hamiltonowi. Nie wiem co planował zespół Ferrari, ale szybkie wezwanie Vettela do boksów było błędne. Vettel otrzymał opony ultra-miękkie, co sugerowało taktykę dwóch postojów. Jednak moment zjazdu był bardzo zły, bo Vettel wyjechał blisko za Sergio Perezem i stracił kilka sekund zanim go wyprzedził. To dało Verstappenowi możliwość strategicznego podcięcia. Vettel po spadku na trzecią pozycję był na straconej pozycji, bo miał założone opony, które niekoniecznie miały wytrzymać do końca wyścigu. Dlatego nawet jeśli miał potencjalnie lepsze tempo, to nie mógł go wykorzystać. Pod koniec wyścigu nastawiał się tylko na dojechanie do mety. To był kolejny nieudany wyścig Vettela w którym stracił on punkty w stosunku do Hamiltona, mimo że na papierze miało być odwrotnie. W Singapurze problemem była strategia zespołu Ferrari. Nie mam pojęcia co Ferrari planowało, bo strata Vettela do Hamiltona była zbyt duża, aby miał szansę na podcięcie. Musieli także wiedzieć gdzie na torze jest Perez, a Vettel nie miał szans wyjechać przed nim.
O wyścigu Valtteriego Bottasa trudno coś napisać. Wystartował i dojechał na czwartej pozycji jadąc bezpieczną taktyką. Nie miał tempa, aby rywalizować z czołową trójką. Z drugiej strony charakterystyka tego toru uchroniła go od ataków ze strony Raikkonena, który dzięki swojej nieco innej strategii miał pod koniec wyścigu opony w o wiele lepszym stanie.
Raikkonen i Ricciardo zastosowali inną strategię niż czołowa czwórka. Byli bezpieczni, bo nikt nie atakował ich z tyłu, więc maksymalnie opóźnili swój jedyny pit-stop, co miało dać im szansę na atak w końcówce. Szczególnie Ricciardo był w dobrej sytuacji, bo otrzymał opony ultra-miękkie. Na nic to się jednak nie zdało, bo po dogonieniu Bottasa, Raikkonen nie był w stanie nawet podjąć próby ataku. Ricciardo jechał za nimi czekając na swoją okazję, ale ta nie nadeszła.
„Druga liga”
W drugiej lidze w dzisiejszym wyścigu przegrali kierowcy startujący na używanych oponach hiper-miękkich. Ci zawodnicy musieli szybko zjechać do boksów po nowe opony przez co znaleźli się na torze na dalszych pozycjach za wolniejszymi kierowcami. W wyniku tej sytuacji na każdym okrążeniu tracili regularnie bardzo dużo czasu. Z drugiej strony kierowcy startujący na twardszych mieszankach z nieco dalszych pozycji zostali na torze na wiele dodatkowych okrążeń, co dało im punkty. Największym zwycięzcą okazał się Fernando Alonso, który dzięki takiej strategii finiszował na siódmym miejscu. Hiszpan od bardzo dawna nie zdobył punktów, więc to było dla niego przełamanie złej passy. McLaren w Singapurze odbił się od dna, bo te punkty są dla nich bardzo cenne, gdyż uciekli w klasyfikacji generalnej zespołowi Force India. Stoffel Vandoorne pojechał niezły wyścig. Skorzystał z podobnej taktyki jak Alonso, ale z uwagi na gorszą pozycję startową nie zdobył żadnych punktów.
Na strategii opóźnionego zjazdu skorzystali również: Carlos Sainz oraz zawodnicy Saubera. Sainz ukończył wyścig na ósmym miejscu, ale co ciekawe jego tempo było regularnie słabsze niż Alonso – McLaren naprawdę dobrze spisał się w tym wyścigu. Charles Leclerc był dziewiąty, a Marcus Ericsson 11. Ta trójka oraz kierowcy McLarena mogli dzięki zastosowaniu takiej strategii jechać przez cały czas swoim tempem i systematycznie nadrabiali czas do rywali. Wydawało się, że zarówno samochody Haasa, jak i Force Indii są w ten weekend lepsze, ale kierowcy tamtych zespołów przegrali ze strategią i sami ze sobą.
Tylko Nico Hulkenberg po tym jak zjechał na wczesny pit-stop zdobył jeden punkt. On również utknął w korku, ale potem wykorzystał błędy i przygody rywali co dało mu ostatnią pozycję w czołowej dziesiątce. Dlatego zespół Renault musi być zadowolony ze swojego wyniku w Singapurze.
Przez start na oponach hiper-miękkich przegrali kierowcy Toro Rosso. Ten zespół mógł dowolnie wybrać mieszankę opon na start, ale nie podjęli dobrej decyzji. Strategia z szybkimi zjazdami się nie powiodła, przez co stracili szanse na punkty. Szczerze mówiąc nie zrobiło im to większej różnicy, bo i tak nie wydawało się, aby mieli tempo i potencjał na finisz w czołowej dziesiątce nawet z lepszą strategią.
#SingaporeGP broken down pit by pit in our #Fit4F1 infographic!#F1NightRace
More: https://t.co/pB1m3xq9h2 pic.twitter.com/6oruSTLTX1— Pirelli Motorsport (@pirellisport) 16 września 2018
Dobrą taktykę miał także Lance Stroll, ale tempo Williamsa było w ten weekend na tyle złe, że nic mu ona nie dała. Siergiej Sirotkin miał za to wyścig pełen przygód: pozytywnych i negatywnych. Na pierwszym okrążeniu wjechał w odłamki po rozbitym samochodzie Ocona i musiał zjechać po nowe opony – czego nie planował. Spadł na koniec stawki, a potem jechał za Strollem utrzymując podobne tempo. Po swoich wcześniejszych pit-stopach za Rosjaninem utknęło kilku kierowców. Sergio Perez przez wiele okrążeń starał się atakować, ale mu się to nie udawało. Sirotkin jechał tutaj naprawdę bardzo dobrze i to był chyba najjaśniejszy moment w jego wykonaniu w tym sezonie. Perez nie wytrzymał i w pewnym momencie doprowadził do całkowicie niepotrzebnej kolizji. Sirotkin stracił w jej wyniku sporo czasu oraz miał uszkodzony samochód do końca zawodów. Był potem atakowany przez innych zawodników i było mu się coraz trudniej bronić. Otrzymał karę za niezostawienie miejsca Hartleyowi podczas próby wyprzedzania oraz za nieprzestrzeganie niebieskich flag. Pod koniec wyścigu nie mając nic do stracenia Williams wezwał go na drugi pit-stop, ale w wyścigu nie wydarzyło się już nic co zadziałałoby na jego korzyść.
Rozczarowanie na pewno panuje w zespole Haas. Romain Grosjean przepadł na końcu stawki po tym, jak szybko zjechał po nowe opony. Dodatkowo otrzymał karę od sędziów za nieprzestrzeganie niebieskich flag. Haas miał potencjał na duże punkty, ale sami się pozbawili na nie szans. Kevin Magnussen startował z końca stawki i nie mając nic do stracenia aż trzy razy odwiedzał mechaników. Wykręcił jednak dzięki temu najszybsze okrążenie w wyścigu.
Przypadek Sergio Pereza
Osobny akapit należy się dla Sergio Pereza. Dawno nie widziałem, aby jeden kierowca popełnił dwa tak oczywiste przewinienia w wyścigu. Ma szczęście, że dostał tylko karę przejazdu przez boksy i trzy punkty karne. Moim zdaniem za wyeliminowanie Ocona na pierwszym okrążeniu powinien zostać ukarany. Wyeliminował zespołowego partnera z wyścigu, bo nie zostawił mu miejsca. Albo się tutaj zagapił i nie spojrzał w lusterko, albo zrobił to celowo. Tak czy siak moim zdaniem kara powinna być w tym przypadku przyznana. Potem celowo staranował Sirotkina. Tutaj już nie ma wątpliwości, bo jechali koło w koło i Perez na prostym odcinku skręcił celowo w bolid rywala. Takich sytuacji z celowymi uderzeniami w przeciwnika w Formule 1 jest bardzo mało. Perez nie miał żadnego usprawiedliwienia. Gdyby nie to, że sędziowie z natury są łagodni w ostatnich czasach, to nie byłbym zdziwiony, jakby dostał karę przejazdu przez aleję serwisową za pierwsze przewinienie, a potem czarną flagę po drugim.
Zespół Force India prawdopodobnie kolejny raz wprowadzi polecenia zespołowe i zakaz walki między swoimi kierowcami. Ta stajnia walczy o wyższą pozycję w klasyfikacji generalnej, a przez dzisiejszą jazdę Pereza stracili kilka potencjalnych oczek.
Podsumowanie
Tegoroczny sezon jest nieprzewidywalny. Wyścigi nie kończą się tak jak tego można oczekiwać przed piątkowymi treningami. Vettel i Ferrari wciąż mają szanse na oba tytuły, ale muszą całkowicie wyeliminować swoje błędy. Hamilton jest w znakomitej formie i zdobywa często więcej punktów na jakie miał szansę. Za dwa tygodnie w Rosji początek małego maratonu na który będą składać się cztery wyścigi w pięć kolejnych weekendów. Ferrari musi wtedy zacząć regularnie wygrywać z Mercedesem chcąc walczyć o tytuły.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: