W Formule 1 trwa teraz martwy, wakacyjny okres. Jednocześnie jest sezon transferowy i większość miejsc dla kierowców na kolejny rok nie jest obsadzona. Dlatego wiele stron internetowych walczy o zainteresowanie czytelników wymyślając kolejne teorie, które nic nie wnoszą do stanu faktycznego.
Przerwa wakacyjna w Formule 1 trwa niecałe cztery tygodnie. W tym czasie fabryki zespołów są nieczynne przez dwa tygodnie. Wydaje mi się, że obecnie wszystkie stajnie robią tak, aby ten okres zamknięcia fabryk wypadł w środku wakacji. Czyli pracowano tydzień po GP Węgier, a ponownie wrócą do swoich zajęć w poniedziałek w tygodniu w którym rozegrane zostanie GP Belgii w niedzielę. W takim okresie nie podejmuje się kluczowych decyzji. Wyjątkiem są ekstremalne sytuacje, jak sprzedaż zespołu Force India lub transfer Daniela Ricciardo. Australijczyk podjął decyzje o przejściu do Renault tuż przed swoimi wakacjami, więc oba zaangażowane w to zespoły nie chciały tego trzymać w tajemnicy i zostało to oficjalnie ogłoszone. Nie jest wykluczone, że pojawią się jeszcze w tym okresie jakieś ważne komunikaty, bo zespoły mogą celowo wykorzystać ten okres, aby ich wiadomość cieszyła się większym zainteresowaniem.
Portale internetowe zajmujące się sportami motorowymi i F1 muszą jakoś ten czas wypełnić. Robią podsumowania, wykorzystują stare wywiady czy materiały (u mnie też pojawiają się pewne zaległości), a także plotkują odnośnie składów na kolejny sezon. W tym momencie jest bardzo dużo możliwych kombinacji odnośnie składów zespołów F1 w 2019 roku, więc można dowolnie tworzyć kolejne teksty, które nic do faktycznych decyzji nie wnoszą. Jak spojrzę w statystyki bloga z lat ubiegłych to środek sierpnia pod względem liczby odsłon to drugi najsłabszy okres trakcie całego roku kalendarzowego, gorzej jest tylko w środku zimy. Z drugiej strony jak spojrzę dokładnie na statystyki, to teksty o różnego typu plotkach transferowych są popularne. Ja prowadzę ten blog w wolnym czasie, jako hobby i spadek zainteresowanie w takim okresie nie jest dla mnie nawet najmniejszym powodem do zmartwień. Większe portale internetowe, które muszą zarabiać pieniądze, aby się utrzymać na rynku są w innej sytuacji. One muszą podtrzymywać zainteresowanie i dlatego produkują kolejne teksty. Plotki transferowe są popularne wśród odbiorców, więc to prosty sposób aby zainteresować czytelników.
W tym roku mamy specyficzny sezon transferowy w F1, bo wielu kierowców jest łączonych z kilkoma zespołami. Te więzi są mniej lub bardziej logiczne i prawdopodobne, ale dopóki miejsca pozostają wolne, to kolejne plotki będą się pojawiać. Większość z nich nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, ale o czymś pisać trzeba. Ja większość takich informacji całkowicie pomijam lub traktuję jako ciekawostkę. Od czasu do czasu pojawiają się u mnie teksty oparte o takie doniesienia, ale tylko gdy wydają mi się one prawdopodobne, a w dodatku pochodzą z wiarygodnego źródła. Nie zawsze okazują się finalnie prawdziwe, ale plotki w ograniczonej ilości nie są moim zdaniem złe.
Rada dla czytelników
Od zeszłego roku, gdy Robert Kubica ponownie pojawił się w w polu zainteresowania F1, to w Polsce wiele stron internetowych (jak również sami kibice) zaczęło wyszukiwać informacje o Kubicy w zagranicznych mediach, a potem podawać je dalej. Niektóre portale internetowe masowo produkują „newsy” na ten temat co zapewnia im bardzo duże zainteresowanie. Nieważne kto napisał o Kubicy, nieważne czy ta zagraniczna strona internetowa jest wiarygodna, czy autor polskiego tekstu na ten temat słyszał w ogóle wcześniej jej nazwę. Ważne, że napisano w niej o Robercie Kubicy lub opisano sytuację, która teoretycznie może wpłynąć na szanse Polaka na angaż do jakiegoś zespołu F1.
W tym miejscu ode mnie rada do czytelników: nie interesujcie się w ogóle takimi informacjami. Wiarygodności w takich „newsach” nie ma żadnej. Jedyne co może się okazać, to autorowi się poszczęści i jego tekst okaże się prawdziwy. Dotyczy to szczególnie stron internetowych, które są zupełnie nieznane. To, że ktoś w Brazylii napisze, że Kubica rozmawia z jakimś zespołem, a ktoś na Węgrzech że z innym zespołem nic nie znaczy. Nawet bardzo wiarygodnym dziennikarzom zdarza się przygotowywać teksty ze swoimi teoriami, czy informacjami jakie usłyszeli w padoku, a które potem okazują się nieprawdziwe. Trzeba tutaj jednak umieć oddzielić teksty informacyjne od felietonów i opinii.
Masowe publikowanie artykułów opartych o mało wiarygodne źródła, to moim zdaniem bardzo zły trend w polskim Internecie. Zaburza to obraz Formuły 1 i daje złudne nadzieje dla kibiców Roberta Kubicy. Nie mam tutaj na myśli tego, że Kubica nie znajdzie się za rok w F1, bo są na to szanse. Chodzi mi o to, że Kubica nie jest centralnym punktem F1. Masowe publikowanie artykułów łączonych Kubicę z różnymi zespołami powoduje, że zwykły kibic odnosi wrażenie, że Kubica to jedna z najważniejszych postaci w F1. Potem gdy zespoły z którymi Kubica był łączony w mediach (i tylko w mediach) potwierdzają zatrudnienie innych kierowców, to jest zawód. W tym roku jak widzę Kubica jest w Polsce łączony niemal ze wszystkimi zespołami co często jest popierane różnymi wiadomościami z zagranicznych mediów, aby nadać im wiarygodności. Daje to złudną nadzieję dla kibiców i jak już wspomniałem zaburza obraz całej Formuły 1.
P.S. Ja mogę napisać na blogu artykuł, że według moich informacji Kimi Raikkonen będzie kierowcą Ferrari w 2019 roku, a kilka dni później bardzo podobny artykuł o tym, że kierowcą Ferrari będzie Charles Leclerc. Niemal na pewno finalnie okaże się, że miałem rację, bo jeden z tekstów okaże się prawdziwy. Ale to nie znaczy, że cokolwiek wiem, rozmawiałem z kimś w Ferrari na ten temat itd. O wielu kierowcach i zespołach można zrobić takie artykuły, które nic nie wnoszą do stanu faktycznego.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: