Film pt. “Le Mans ‘66” to duża hollywoodzka superprodukcja, która opowiada o wysiłkach Forda w walce z Ferrari na początku lat 60. XX wieku z punktem kulminacyjnym w wyścigu Le Mans 1966. Zapraszam na recenzję.
Cała historia związana z rywalizacją Forda z Ferrari o zwycięstwo w wyścigu Le Mans w latach 60-tych jest niezwykle bogata. Film podjął temat bardzo skrótowo skupiając się na Fordzie. Nie ma w tym nic dziwnego, bo po prostu nie byłoby czasu na szersze opowiedzenie o tych wydarzeniach. Film trwa 2,5 godziny, więcej nie dało się po prostu zmieścić. O tej historii trzeba by nakręcić serial z 10-12 godzinnymi odcinkami i dopiero wtedy temat mógłby być podjęty naprawdę wyczerpująco.
Oś fabularna jest stosunkowo prosta. Na początku lat 60. XX wieku mający problemy koncern Ford postanawia postawić na wyścigi sadząc, że sukcesy na torach sprawią, że uda im się zwiększyć sprzedaż i trafić do nowych klientów. Ten pomysł przedstawił szef marketingu Lee Iacocca. Stawiają na 24-godzinny wyścig Le Mans gdzie od lat dominuje Ferrari. Początkowo chcą przejąć włoskiego producenta, ale ta transakcja w spektakularny sposób nie dochodzi do skutku i rozpoczyna się konflikt między tymi dwoma markami. Henry Ford II za wszelką cenę chce pokonać Ferrari i przeznacza na to nieograniczony budżet. Zgłaszają się do Carrolla Shelby, który w 1959 roku wygrał wyścig Le Mans, a po zakończeniu kariery kierowcy zajmuje się budową i sprzedażą samochodów. Shelby był jedyną osobą w USA, który mógł się tego podjąć. W pracach nad rozwojem przygotowywanego samochodu pomaga mu bardzo charakterystyczny i konfliktowy kierowca Ken Miles. Nie trzeba znać wcześniej tej historii, aby móc obejrzeć film. Polecam jednak wszystkim, którym film się spodoba poszukać w Internecie więcej informacji o tych wydarzeniach i ludziach, którzy pojawili się na ekranie, bo ich biografie są bardzo bogate.
Zwiastun filmu “Le Mans ‘66”
Film opiera się na grze dwóch znanych aktorów. Matt Damon i Christian Bale nie zawodzą i pokazują dlaczego są tak popularnymi i cenionymi aktorami na świecie. Szczególnie rola Bale’a, który gra Kena Milesa jest bardzo dobra i osobiście spodziewam się, że może otrzymać za nią nominacje do różnych nagród. Bale do tej roli mocno schudł, zmienił posturę i mówi z innym akcentem. Zrobił wszystko aby wiernie odtworzyć Milesa, który był bardzo charakterystycznym człowiekiem. Matt Damon nie miał okazji do takiej metamorfozy, bo Carroll Shelby był bardzo wyrazistą osobą, ale daleko mu było do ekscentrycznego Milesa. Pozostali aktorzy i aktorki są dobrze dobrami, szczególnie Enzo Ferrari, którego gra Remo Girone.
Film miał prawie 100 mln $ budżetu i te pieniądze widać na ekranie. Udało się odtworzyć lata 60-te, a na ekranie pojawia się bardzo wiele samochodów z tamtego okresu. Samochody w tym filmie są kluczowe i jak wynika z informacji, które znalazłem w internecie na ekranie widzimy prawdziwe maszyny, które były wypożyczane głównie od kolekcjonerów. Akcja filmu dzieje się m.in. w Maranello oraz na torze Le Mans, ale wszystko kręcono w USA. Prosta startowa toru Le Mans wraz z garażami i trybunami została wybudowana na lotnisku w Kalifornii. Odtworzono ją na podstawie zdjęć z tamtego okresu. Największe wrażenie robią ujęcia z jeżdżącymi samochodami zarówno podczas testów czy w wyścigach. Zostało to nagrane i zrealizowane naprawdę znakomicie, a najlepsze są chyba odgłosy pracy silników. Zdjęcia i muzyka w tym filmie są na najwyższym poziomie.
Twórcy filmu jak można się było tego spodziewać nieco podkoloryzowali całą historię, aby była bardziej dramatyczna i pasowała do całej koncepcji. Ja sobie zdaję sprawę, że tak trzeba robić, aby fabuła była wciągająca i mi to nie przeszkadza. Pewne uproszczenia i zmiany są naturalne. Nie podoba mi się to tylko wtedy, jeśli te zmiany są zbyt duże i powodują, że widzowie nie znający historii będą mieć po seansie błędne wyobrażenie o pewnych ludziach czy wydarzeniach. Podam dwa przykłady. Enzo Ferrari niemal w ogóle nie wyjeżdżał z okolic Modeny / Maranello. Jedynym wyścigiem F1 na jaki jeździł był ten rozgrywany na Monzy. On nie jeździł nawet do Rzymu. W filmie założyciel Ferrari jest na trybunach toru Le Mans i odgrywa tam sporą rolę, mimo że nigdy nie było go tam na miejscu. Poza tym w filmie zrobiono z niego jak i całego Ferrari czarny charakter. W filmie jest mowa o tym, że koncern Ford zabronił Kenowi Milesowi startu w ich pierwszym wyścigu Le Mans 24 (data w filmie nie pada, ale chodzi o 1965 rok), a on słucha przebiegu tego wyścigu w radio w fabryce Shelby’ego w USA. Tak naprawdę Miles startował normalnie w tym wyścigu w zespole Forda.
Podsumowanie
“Le Mans ‘66” to jeden z najlepszych filmów, które oglądałem w tym roku. Ciekawa i wciągająca fabuła, bardzo dobra gra aktorska, zdjęcia i oddanie klimatu tego jak wyglądały wyścigi ponad pół wieku temu. Film będzie się podobał nie tylko kibicom sportów motorowych, bo przedstawiona historia jest uniwersalna. W samym filmie mogę skrytykować tylko dwie rzeczy: zmiany dotyczące historycznych wydarzeń oraz momentami zbyt uproszoną fabułę i dawanie do niej klasycznych wątków (ojciec – syn, specyficzna przyjaźń bohaterów, zła korporacja, czarny charakter) znanych z wielu filmów, których rozwinięcie jest z góry przewidywalne. Do kina zdecydowanie warto iść.
P.S. Jeżeli ktoś po obejrzeniu tego filmu chce dowiedzieć się więcej na temat tych wydarzeń to polecam książkę pt. “Szybcy jak diabli. Rywalizacja Forda i Ferrari o zwycięstwo w wielkim wyścigu w Le Mans”, które bardzo wyczerpująco opisuje te wydarzenia z perspektywy zarówno Forda jak i Ferrari – Szczegóły. W Netflixie jest film dokumentalny na ten temat, ale go nie oglądałem, więc nie wiem czy warto go polecić.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: