Red Bull całkowicie zdominował osiem pierwszych weekendów wyścigowych w 2023 roku, ale wyniki GP Kanady i plany kilku zespołów na najbliższe tygodnie dają nadzieję, że zostaną dogonieni w trakcie lipcowych zawodów.
Pierwsze oznaki słabnącej dominacji Red Bulla w tym roku
GP Kanady 2023 było najsłabszym występem Red Bulla w tym roku. Max Verstappen wygrał, natomiast jego przewaga w tempie wyścigowym była najmniejsza w tym sezonie, nawet jeśli założymy, że nie jechał na 100% swoich możliwości. Dwa tygodnie wcześniej Verstappen również bezpiecznie prowadził i na pewno nie jechał na maksimum, co pokazał najlepszym okrążeniem pod koniec wyścigu, ale wtedy jego realna i teoretyczna przewaga były ponad dwukrotnie większe niż w Kanadzie. Pisałem w podsumowaniu GP Kanady, że Red Bull prawdopodobnie nie trafił z ustawieniami z powodu tylko jednego treningu w reprezentatywnych warunkach. Na papierze tor w Kanadzie powinien im pasować, ale coś nie zagrało i byli wolniejsi niż zwykle. Bezpośredni rywale za to zaprezentowali się niemal idealnie, stąd różnica między nimi spadła. Sergio Perez nie był w stanie utrzymać tempa kierowców Ferrari w końcowej fazie wyścigu. Wiele złego można powiedzieć ostatnio o Meksykaninie, ale mając znacznie lepszy bolid, jak podczas poprzednich wyścigów, to dogonienie Ferrari nie sprawiłoby mu problemu. Verstappen na prowadzeniu nie potrafił uciec na większy dystans. Szeroko komentowany ptak, który utknął za jednym z przednich wlotów do hamulców, nie miał istotnego wpływu na zachowanie samochodu, bo chłodzenie nie ucierpiało.
Christian Horner w Kanadzie otwarcie mówił o tym, że aktualnie skupiają się już na sezonie 2024. Dodatkowo trzeba dodać, że kara ograniczenia prac nad aerodynamiką za przekroczenie limitu budżetowego od pewnego czasu zaczęła na nich wpływać. Bolid na 2023 rok został opracowany w znacznej większości jeszcze przed tą karą. Skutki tej kary są widoczne później. Red Bull w tym roku miał tylko jeden większy pakiet poprawek w Azerbejdżanie, prawdopodobnie pojawi się drugi na początku lipca (nie ma żadnych plotek ani wypowiedzi na ten temat), bo tak wynikałoby z założeń, jakie zwykle mają zespoły. Później poprawek powinno być bardzo mało. Red Bull ma tak dużą przewagę w obu klasyfikacjach generalnych, że tytuły mistrzowskie mają już w kieszeni. Nawet jeśli ich ktoś dogoni, to tej przewagi nie zniweluje, bo Verstappen i Red Bull będą cały czas w grze o zwycięstwa i podia. Z perspektywy zespołu wcześniejsze przejście z pracami na sezon 2024 ma dużo sensu, bo rywale mają znacznie większe możliwości rozwoju aerodynamiki, więc aby to zniwelować, to trzeba wcześniej przestawić rozwój.
Aston Martin ma coraz większy apetyt na sukcesy
Przed GP Kanady ze strony Fernando Alonso i Lawrence’a Strolla były bardzo optymistyczne zapowiedzi odnośnie formy. Częściowo się potwierdziły, bo Alonso finiszował drugi, a z powodu usterki czujnika (zespół nakazał mu oszczędzać paliwo przez większość dystansu, a to nie było potrzebne) tracił po około 0,1 sekundy na okrążeniu przez większość dystansu. Teoretycznie gdyby nie przegrał startu z Hamiltonem i od początku wyścigu jechał za Verstappenem mogąc pokazać całe swoje tempo, to byłby na mecie tuż za nim, a niewykluczone, że nawet spróbowałby walczyć o wygraną. Trzeba jednak podkreślić, że tor w Kanadzie pasuje charakterystyce tegorocznego bolidu Astona Martina. W Austrii powinno być równie dobrze, ale na Silverstone już niekoniecznie.
W przypadku Astona Martina najważniejsze są poprawki. Wprowadzili ważny pakiet w Kanadzie, który zadziałał, ale jeszcze nie w 100%. Michael Schmidt z Auto Motor und Sport opierając się o rozmowy z inżynierami powiedział, że Aston jeszcze nie wyciągnął wszystkiego z nowych poprawek. Dane z symulatora sugerowały większą poprawę, zespół wie co trzeba zmodyfikować i na początku lipca jeszcze przyśpieszą. Poprawki nie tylko polepszyły wydajność, ale również rozszerzyły „okno pracy” bolidu, który ma być bardziej uniwersalny. Pojawiły się plotki o dalszych, ale już mniejszych poprawkach szykowanych na lipcowe wyścigi. Aston Martin zakłada, że będą w stanie naprawdę zbliżyć się i dorównać do Red Bulla (jeżeli ci utrzymają swój poziom), jeżeli wszystko zadziała zgodnie z planem.
Powiew optymizmu w Mercedesie, który może przerodzić się w powrót do wygrywania
W Mercedesie po raz pierwszy od 2021 roku panuje optymizm. Dane z symulatora mają w pełni pokrywać się z tymi z toru, o czym donosił mający dobre dojścia do Mercedesa włoski serwis Formu1a.uno. Mercedes po całkowitej zmianie konceptu w trakcie GP Monako (szerzej na ten temat) nie stoi w miejscu i szykuje kolejne ważne poprawki. Toto Wolff w Kanadzie powiedział otwarcie o dużym pakiecie szykowanym na GP Wielkiej Brytanii i mniejszym planowanym na koniec lipca. Z moich wcześniejszych informacji wynika, że ten pierwszy pakiet ma z jednej strony zwiększyć docisk i osiągi, a z drugiej poprawić tempo w wolnych zakrętach – jedyny prawdziwy słaby punkt bolidu W14. Poprawki pod koniec lipca będą związane z czymś innym, ale jeszcze nie można o tym publicznie mówić. James Allison odmienił zespół, nakierował prace na inne tory, wszystko zaczęło działać tak jak dawniej. Poprawki z Monako sprawdziły się zgodnie z założeniami. Tor w Kanadzie nie pasuje tegorocznemu bolidowi z powodu licznych szykan i wolnych zakrętów, a tempem tylko nieznacznie odstawali od Astona Martina, to był wynik lepszy od oczekiwań. Jeśli duży pakiet szykowany na Silverstone zadziała, to dogonią Red Bulla, takie jest aktualne wewnętrzne przekonanie w zespole. Silverstone jest torem, który i tak będzie pasował Mercedesowi, więc oczekiwania są duże. Oczywiście podobnie jak w przypadku Astona Martina, to wszystko jest w założeniu, że Red Bull stanie w miejscu, ale oni także muszą mieć jakieś ulepszenia szykowane na najbliższe wyścigi, więc powinni lekko uciec.
Mercedes mocno inwestuje w tegoroczny bolid, bo po zmianie koncepcji aerodynamicznej otworzyły im się nowe drogi do rozwoju. Przy stabilnych regulacjach, to wszystko będzie można przenieść na sezon 2024. Prace nad kolejnym bolidem W15 już trwają równolegle do ulepszania obecnego bolidu. Mercedes historycznie wprowadzał każdego roku po trzy, cztery większe zestawy poprawek. W tym roku jeden pakiet był w Monako, a drugi będzie w Wielkiej Brytanii. To może oznaczać (to tylko moja spekulacja), że po wakacjach będzie jeszcze jeden zestaw. Mike Elliott w wideo-podsumowaniu GP Kanady powiedział, że liczą na powrót do wygrywania pod koniec tego sezonu.
Ferrari pierwszy raz pokazało pełen potencjał
Największą zagadką tego roku jest Ferrari, bo w teorii ich bolid powinien móc rywalizować z Red Bullem, ale tak nie jest. Nie można wszystkiego tłumaczyć dyrektywą techniczną z połowy zeszłego roku, jak niektórzy starają się robić. Ferrari poprawiło swój bolid przez zimę we wszystkich obszarach, ale on nie sprawdza się w tym roku zgodnie z założeniami. Wprowadzili mało poprawek, bo nie są pewni czy zadziałają. GP Kanady może być przełomem, bo wreszcie tempo wyścigowe i degradacja opon była na bardzo dobrym poziomie. Kierowcy Ferrari, gdyby ruszali z wysokich pól startowych, to byliby w realnej grze o podium, być może nawet mogliby pokonać Alonso i Hamiltona. W Maranello mieli znaleźć optymalne ustawienia w trakcie testów opon na sezon 2024. Jeżeli to potwierdzi się w GP Austrii, to Ferrari wróci do ścisłej czołówki i będzie mogło przywozić więcej poprawek. Silnik Ferrari jest najmocniejszy w stawce, więc jeżeli uda im się poprawić samochód i zbliżyć się do konkurentów, to lekka przewaga w mocy jednostki napędowej bardzo pomoże.
Podsumowanie
Moim zdaniem Red Bull cały czas ma zapas, nie mają potrzeby w wyścigach pokazywać 100% potencjału, jedynie w kluczowych fazach. Na pewno będą mieć jeszcze jakieś poprawki do bolidu w tym roku. Natomiast ich rywale faktycznie rozwijają się szybciej i zredukowali straty. W kolejnych tygodniach Aston Martin, Mercedes i Ferrari powinni dalej się poprawiać, a to daje nadzieję, że ktoś dogoni Red Bulla i przynajmniej wygra pojedyncze wyścigi w czystej walce. Aktualnie przewaga Red Bulla jest na tyle duża, że sami musieliby coś mocno popsuć, aby ktoś inny wygrał wyścig. Liczę, że wkrótce dojdziemy do sytuacji gdy np. alternatywna strategia da kierowcy innego zespołu realną szansę na zwycięstwo. Jeżeli jednak w lipcowych wyścigach Red Bull utrzyma się na prowadzeniu w takiej skali, jak do tej pory w trakcie sezonu, to nadzieja, że ktoś ich realnie w tym roku dogoni zniknie.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: