W Formule 1 mamy kolejną kontrowersję techniczną, która brzmi dość absurdalnie. Red Bull podejrzewa McLarena o wlewanie wody do opon, aby nie przegrzewały się w wyścigach. Takie działanie byłoby niezwykle trudne do zrealizowania i łatwe do wykrycia przez Pirelli oraz FIA.
Gdy walka sportowa na czele się F1 zaostrza, to najczęściej zespoły chcą się nawzajem osłabić zgłaszając do FIA podejrzane rozwiązania u rywali. Zaczął Red Bull, który po wyścigu w Azerbejdżanie złożył protest w sprawie „mini DRS”, czyli elastycznych końcówek tylnego skrzydła w bolidzie McLarena. Zespół z Woking nie złamał w tej kwestii regulaminu, ale w porozumieniu z FIA zdecydowali się zmienić konstrukcję swojego tylnego skrzydła, aby ten efekt zniknął. Nicolas Tombazis z FIA w trakcie wizyty w USA wspomniał, że kilka zespołów musiało wzmocnić tylne skrzydła, nie tylko McLaren, ale nie poznaliśmy ich tożsamości.
McLaren bardzo szybko odpowiedział oskarżeniem, że Red Bull w swoim bolidzie ma mechanizm pozwalający na ustawianie wysokości prześwitu w przedniej części podłogi w trakcie obowiązywania zasad parku zamkniętego (szczegóły). Taki system w bolidzie Red Bulla faktycznie jest, podobno od sezonu 2022, ale nie da się w żaden sposób udowodnić jego nielegalnego wykorzystania. Red Bull starał się tłumaczyć, że zmiany ustawień są skomplikowane, wymagają większych prac, a więc w domyśle zostałoby to zauważone przez inspektorów FIA. Skończyło się na tym, że FIA założyło na tym systemie własną plombę i miało monitorować jego wykorzystanie, a Red Bull za pewien czas ma takie rozwiązanie ze swojego bolidu wymontować. Oficjalnie McLaren zauważył ten system, bo jest to komponent, którego dokumentację techniczną zespoły muszą udostępniać rywalom i FIA. Nieoficjalnie to byli pracownicy Red Bulla, którzy przyszli do zespołu powiedzieli o tym w jaki sposób z tego korzystano. FIA i rywale nic nie mogą z tym zrobić, Nicolas Tombazis mówił, że FIA to nie jest sąd i nie będą przesłuchiwać w tej sprawie inżynierów, którzy mogą mieć własne motywacje w mówieniu różnych rzeczy.
Red Bull przeprowadził kontratak dwa tygodnie później, bo do mediów informacje o „wodzie w oponach” dotarły przy okazji weekendu w Sao Paulo. Jak wynika z bardziej szczegółowych informacji, to ten temat w świecie F1 jest obecny dłużej.
Red Bull podejrzewa McLarena o wlewanie wody do opon
Jako pierwszy o tym podejrzeniu poinformował w trakcie weekendu na torze Interlagos niemiecki Auto Moto und Sport. W całej sprawie chodzi o rzekome „dolewanie” wody do opon, co ma pomagać w ich chłodzeniu na dystansie wyścigowym, a tym samym pomóc w ograniczeniu degradacji. Zespoły (nie chodzi tylko o McLarena, ale ten zespół co zrozumiałe jest na pierwszej linii podejrzeń ze strony swojego rywala) miałyby dolewać niewielkie ilości wody do opon przez zawór, a dzięki temu lepiej spisywać się na długich przejazdach w wyścigach.
W teorii niewielka ilość wody dodana do opony w trakcie jazdy zmieni się w parę wodną z powodu panującej we wnętrzu wysokiej temperatury (ponad 100 stopni Celsjusza). Więcej pary wodnej w powietrzu wewnątrz opony miałoby pomagać w lepszym rozprowadzeniu ciepła do felgi, a więc opona nie przegrzewałaby się tak bardzo jak zwykle. Są jednak skutki uboczne, bo powietrze z większą ilością pary wodnej powoduje wzrost ciśnienia wewnątrz opony, a to negatywnie wpływa na wydajność.
Serwis Autosport precyzuje, że podejrzenia dotyczą sposobu na wstrzyknięcie niewielkie ilości wody lub innego płynu do opon tuż przed ich założeniem do bolidów przed i w trakcie wyścigu. Według nich cała sprawa ma swój początek w Singapurze, gdzie we wnętrzu felg kilku zespołów miano zauważyć wilgoć po ściągnięciu opon z felg. Nie zostało to jednak później potwierdzone przez Mario Isolę z Pirelli.
Burza w szklance (oponie) wody
W podejrzeniu, ze strony Red Bulla jest jeden problem: w obecnych czasach dolanie wody do opony tak aby nikt nie zauważył w teorii jest niemożliwe. Zespoły dostają opony losowo przydzielane od Pirelli. Jedynie pracownicy Pirelli zajmują się nakładaniem i zdejmowaniem opon z felg. Opony są jednorazowe tzn. po założeniu ich na felgę nie można ich ściągnąć i założyć ponownie. Są w nich różne czujniki na bieżąco monitujące ich zachowanie. Gdyby ktoś dolał nawet niewielką ilość wody lub innej cieczy do opony, to pracownik Pirelli zauważyłby wilgoć we wnętrzu opony, gdy ją ściąga. Opony ściąga się z felg kilka godzin po użyciu, gdy już są zimne, a więc ewentualna woda lub inna ciecz byłaby skroplona. Inżynierowie Pirelli zauważyliby także coś dziwnego w danych otrzymywanych z bolidów.
Pirelli nie zauważyło nic w oponach w trakcie weekendów w USA i w Meksyku, dokładniej sprawdzali opony w Sao Paulo również nic nie było. Szczegółowe inspekcje były podobno po sobotnim sprincie. Mario Isola pytany o te podejrzenia w trakcie rozmów z dziennikarzami na torze był zaskoczony, że taki temat się pojawił.
Według AMuS, Red Bull wiele lat temu robił tak u siebie tzn. dodawał niewielkie ilości wody do kół, ale wtedy nie było to zakazane. Później FIA doprecyzowała przepisy dyrektywą techniczną i nie wolno już tak robić. Znalezienie wody w oponie jakiegoś zespołu byłoby złamaniem regulaminu technicznego tzn. groziłaby dyskwalifikacją z danej sesji. Według AMuS, Red Bull podejrzewa inne zespoły z powodu swoich byłych pracowników, którzy znali ten sposób i przeszli do innych stajni.
Co na to regulamin techniczny Formuły 1?
Interesującą nas kwestię reguluje punkt 10.8.4 regulaminu technicznego. Czytamy w nim, że opony mogą być pompowane jedynie powietrzem lub azotem. Zabroniony jest każdy sposób, którego celem jest zmniejszenie wilgoci w oponie i/lub w gazie służącym do jej pompowania. Niedozwolone są żadne zawory, odpowietrzniki ani membrany przepuszczalne poza tymi służącymi do pompowania lub spuszczania powietrza z opony, gdy bolid stoi.
Jak widać regulamin wprost mówi o tym czym może być napełniona opona i wspomina o zakazie zmniejszania wilgoci. Dlaczego tak jest? Suche powietrze pomaga lepiej kontrolować ciśnienie w oponie, a ta wartość jest kluczowa do przyczepności i wydajności. Więcej wilgoci powoduje, że trudniej zarządzać ciśnieniem. W teorii więc ktoś mógłby zaryzykować i dodać wody, jeżeli uważa, że to mu da korzyści, ale skutkiem ubocznym byłby wzrost ciśnienia. Pozostaje sposób jak tę wodę dolać – jest tylko jeden zawór, więc wydaje się to niemożliwe, żeby zrobić to w tajemnicy. Dodatkowo jest jeszcze dyrektywa techniczna wprowadzona wiele lat temu, która zakazuje (precyzuje) dodawania wilgoci do opony. Dyrektywy techniczne nie są publicznie dostępne, więc nie znamy jej konkretnych zapisów.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: