Nico Rosberg uderzył w bolid Lewisa Hamiltona podczas próby wyprzedzania na drugim okrążeniu GP Belgii 2014 na torze Spa. Lewis skończył z przebitą oponą i utratą wszelkich szans na punkty w wyścigu. A Rosberg tylko z uszkodzonym przednim skrzydłem, co kosztowało go jakieś dodatkowe 7 sekund na postoju przy zmianie opon. Nie było kary dla Rosberga od sędziów, bo to był incydent wyścigowy. Kolizja między nimi wisiała w powietrzu od pewnego czasu. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że Rosberg w ten sposób zaatakuje na samym początku wyścigu. I co najciekawsze to Rosberg wyrósł na tego „złego” w tej parze kierowców. A tego też mało kto się spodziewał.
Zarówno Toto Wolff, jak i Niki Lauda mocno skrytykowali Rosberga po wyścigu. Wolff zapowiada zmiany w zarządzaniu w zespole. Ale powiedzmy sobie szczerze nic z tym fantem nie da się zrobić. Hamilton stracił do Rosberga wiele dodatkowych punktów. Nawet, jak Rosberg zostanie skrytykowany zespole, przez kibiców i ekspertów, to punkty są już rozdane. I to on ma ich dużo więcej. Prawie na pewno w następnej tego typu sytuacja zabronią kierowcom się wyprzedzać. Ale co by nie robili, to Rosberg wyjeżdża ze Spa z dodatkowymi 18 punktami przewagi nad Hamiltonem. Nikt mu tego nie odbierze.
Hamilton paradoksalnie może zyskać na tej sytuacji. Bo teraz zespół może stawiać na niego, nie na Rosberga. Chodź w Mercedesie pod względem równych szans dla obu kierowców postępowali dotychczas wzorowo. Poza dotykającymi częściej Hamiltona awariami, ale to oczywiście nie było celowe. Dziwię się tylko, że wcześniej nie kazali mu zjechać do boksów, bo szans na punkty nie było, nawet z SC byłoby bardzo ciężko. A już przez pożar na Węgrzech Hamilton jest w gorszej sytuacji pod względem silnikowym od Rosberga.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: