Ferrari ma przewagę nad konkurencją po stronie jednostki napędowej. Rywale nie wiedzą z czego ona wynika, więc dopytują FIA w sprawie różnych rozwiązań. Czy działania FIA doprowadzą do ograniczenia przewagi Ferrari?
Ferrari ma przewagę po stronie jednostki napędowej już od 2017 roku, a w kolejnych latach jest to coraz bardziej widoczne. Liczby jakie podają w tym temacie konkurencyjne stajnie są przesadzone i radzę nie słuchać narzekań Mercedesa czy Red Bulla o tym, że tracą 50 koni mechanicznych. Oni w swoich twierdzeniach pomijają fakt, że prędkości na prostych nie zależą tylko od silnika, ale innych czynników. Ferrari projektując bolid na 2019 rok postawiło na mniejszy opór, aby mieć przewagę na prostych i tym samym mieć większe szanse w sesjach kwalifikacyjnych. Od pierwszych prezentacji i testów była o tym mowa. Ich konkurenci postawili na maksymalny docisk (Mercedes o tym otwarcie mówił), więc na pewno ich samochody mają więcej oporu, a tym samym tracą z tego powodu na prostych.
Przewaga Ferrari pod względem jednostki napędowej nie jest stała i to jest największa zagadka dla ich konkurentów i ekspertów. Gdyby zawsze mieli więcej mocy, to można byłoby być pewnym, że po prostu mają lepszy silnik spalinowy. Ferrari ma przewagę głównie podczas kluczowych okrążeń kwalifikacyjnych, na początku wyścigów oraz po restartach po zjeździe SC. To oznacza, że przed wykorzystaniem większej mocy potrzebują wolniejszego okrążenia, aby coś „nazbierać”. W normalnym trybie pracy ich przewaga nie jest duża.
Ferrari zyskało przewagę po stronie silnika, gdy regulacje były już dojrzałe i producenci walczą o najmniejsze poprawki. To jest duże osiągnięcie i coś zupełnie innego niż przewaga Mercedesa z początku ery hybrydowych silników V6 Turbo. Mercedes wcześniej zaczął prace, zainwestował więcej pieniędzy w ten projekt i przez pewien czas miał komfortową przewagę. Ferrari ich dogoniło i dodatkowo zyskało trwałą przewagę w kolejnych sezonach. To jest naprawdę bardzo duże osiągnięcie, które było bardzo trudne do przewidzenia.
Ferrari stosuje paliwo, które podobno ma bardzo specyficzny zapach i ono jeszcze od testów przedsezonowych było sugerowane jako element przewagi. Od zeszłego roku mówi się, że unikalna konfiguracja dwóch baterii daje im możliwość wykorzystania większej ilości energii elektrycznej. Te dwa kierunki w ostatnich tygodniach nie są podejmowane jakie możliwe wytłumaczenie ich lepszych osiągów.
Działania FIA i zespołów
Konkurencyjne zespoły i producenci (głównie Mercedes, Red Bull i Honda, bo Renault trzyma się z boku) w tym roku są bardzo aktywne na polu poszukiwania przyczyn przewagi Ferrari. Z tego powodu dopytują FIA o pewne rzeczy co pod koniec sezonu doprowadziło do działań federacji. FIA po tym jak otrzymała od zespołów zapytania przed GP USA 2019 wydała dyrektywę techniczną TD 35/19, która dotyczyła pomiaru przepływu paliwa. Pojawiły się sugestie, że Ferrari w jakiś sposób ten pomiar zakłóca lub omija. Dyrektywa FIA nic tak naprawdę nie zmienia, bo bez niej było jasne, że takie działania to złamanie regulaminu. Kilka dni przed przed GP Brazylii FIA tym razem już bez wcześniejszych zapytań od zespołów wydała kolejną dyrektywę 38/19. Tym razem wyjaśnili, że dodanie jakikolwiek łatwopalnej cieczy wydobywającej się z chłodnicy, systemu ERS lub kolektora powietrza do komory spalania jest nielegalne. Po GP Brazylii FIA skonfiskowało elementy układu paliwowego od Ferrari, Haasa i Red Bulla na szczegółowe badania. Została już podjęta decyzja o wprowadzeniu drugiego czujnika przepływu od 2020 roku. FIA chce to dokładnie zbadać, jakie stosowane są przez zespoły rozwiązania.
Muszę dodać rzecz oczywistą: te dyrektywy FIA tak naprawdę nic nie zmieniają, bo działania o których one mówią są nielegalne. Nawet bez tych dyrektyw one były nielegalne. Gdyby Ferrari stosowało takie sztuczki z oszukiwaniem czujnika przepływu czy dodawaniem jakiegoś płynu chłodzącego do paliwa, to wyszłoby to we wcześniejszych kontrolach sędziów, które są regularne. Przewaga Ferrari musi wynikać ze znalezienia jakiejś szarej strefy w regulaminie, czegoś co nie jest objęte zasadami.
Przewaga Ferrari na prostych utrzymuje się mimo tych dyrektyw, co sugeruje że one nie miały większego wpływu na ich osiągi. W Brazylii Ferrari postawiło na większy docisk i z tego powodu ich prędkości na prostych oraz czasy osiągane w trzecim sektorze nie były tak dobre na tle konkurencji, ale to była kwestia pakietu aerodynamicznego, a nie konieczności zmian w silniku. Chyba, że Ferrari tylko w ten sposób się maskuje.
Konkurenci Ferrari, którzy podejrzewają Włochów o oszustwo zawsze mogą oprotestować wyniki danego wyścigu zgłaszając uwagi na temat konkretnych rozwiązań. Tak w tym roku zrobiła stajnia Racing Point przeciwko Renault. Nie do końca trafili ze swoimi podejrzeniami, ale sędziowie i tak zdyskwalifikowali z jednego wyścigu Renault za złamanie regulaminu sportowego. Gdyby Red Bull, Mercedes czy ktokolwiek inny wiedział co takiego robi Ferrari, że ma przewagę po stronie silnika i jeśli to według nich byłoby nielegalne, to taki protest już dawno byłby złożony. Nikt tego nie zrobił, bo nie wiedzą co stoi za taką formą silnika Ferrari. Drugie wytłumaczenie jest takie, że wiedzą, ale nie jest to nielegalne i będą próbować sami to u siebie zastosować.
Sezon 2020 i kolejne
W okolicy połowy obecnego sezonu pojawiły się informacje, że Mercedes mocno zmieni konstrukcję swojej jednostki napędowej na kolejny rok, bo doszli do ściany z jej dalszym rozwojem w tej konfiguracji. Jeśli to się potwierdzi, to prawdopodobnie zrobią tak, aby spróbować dogonić Ferrari. Da się zauważyć w tym roku, że pod względem mocy Honda i Renault bardzo dogoniły Mercedesa, który rozwija się z całej stawki najwolniej. Dlatego moim zdaniem taki ruch Mercedesa jest logiczny. Renault i Honda w ciągu ostatnich 12-miesięcy bardzo mocno się poprawiły i jeśli w okresie zimowym będą kontynuować rozwój, to będzie ich można stawiać na równi Mercedesa. Ferrari jest z przodu i teraz pozostają dwa pytania: czy konkurencja wie z czego wynika przewaga oraz czy działania FIA w jakikolwiek sposób uderzą w Ferrari?
Od 2021 roku pojawią się pewne ograniczenia dotyczące prac rozwojowych nad silnikami, aby ograniczyć koszty. Wszyscy producenci tego chcą, bo koszty są bardzo duże – niewspółmierne do efektów i produkcji kilkunastu silników wyścigowych rocznie. Nie jest wykluczone, że dojdzie do szerszego porozumienia i zamrożenia rozwoju całości lub co bardziej prawdopodobne części elementów. Wiele zależy tutaj od tego, jaki będzie układ sił na początku sezonu 2020. Jeśli różnice w wydajności silników nie będą duże, to takie zamrożenie będzie dla wszystkich korzystne. Było tak przez lata z silnikami V8 i nikt na to nie narzekał.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: