W obecnych czasach, aby wyścig Formuły 1 odniósł sukces nie wystarczy sprowadzić na tor cyrk Formuły 1 wraz z wyścigami serii towarzyszących. Ludzie chcą czegoś więcej. Weekend wyścigowy trwa trzy dni, a bilety na większości torów są drogie, dlatego sukces jest tam, gdzie zróżnicowana oferta potrafi przyciągnąć dodatkowych widzów. Poszerzyć grupę potencjalnych odbiorców, tak aby zachęcić ludzi niekoniecznie mocno związanych z Formułą 1 do przyjścia na tor.
Wszystko wskazuje na to, że z tegorocznego kalendarza wypadnie wyścig o GP Niemiec. Frekwencja w tym kraju spada od lat, podobnie jak zainteresowanie Formułą 1. Co jest bardzo dziwne biorąc pod uwagę liczbę sukcesów niemieckich kierowców. W tym samym czasie powrót F1 do sąsiedniej Austrii w 2014 roku był wielkim sukcesem, tor pękał w szwach, było więcej kibiców niż spodziewali się organizatorzy. Kluczem do takiego wyniku było przygotowanie całego pakietu z dodatkowymi atrakcjami. Podobnie dzieje się na innych torach, które nie narzekają na frekwencję wyprzedając zdecydowaną większość biletów. Organizowane są koncerty znanych zespołów i wokalistów, pokazy samochodów, atrakcje dla dzieci i wiele innych wydarzeń. W ten sposób przygotowana oferta trafia do znacznie szerszej grupy odbiorców. W Singapurze w 2014 roku liczba dodatkowych atrakcji była ogromna: kilka scen z koncertami, pokazy mody i wiele innych wydarzeń. Wszystko za darmo dla posiadaczy biletów na F1. Cały czas coś się działo. Można było nawet powiedzieć, że to wyścig F1 był dodatkiem. Niektórzy mogą powiedzieć, że takie dodatkowe atrakcje są niepotrzebne, bo prawdziwi fani przychodzą aby zobaczyć Formułę 1. Takim myśleniem zamykamy się na nowych odbiorców tego sportu. Dodatkowe atrakcje zachęcą innych ludzi, którzy dzięki temu być może zainteresują się F1 na dłużej.
Tory muszą dostosować się zmieniającego się świata i rosnących wymagań konsumentów. Większość obecnych w kalendarzu obiektów radzi sobie dobrze, mimo konieczności płacenia wysokich opłat licencyjnych. Tory albo potrafią ściągać duże liczby kibiców, albo są priorytetowymi wydarzeniami w swoich krajach i miastach, więc są wspierane z pieniędzy publicznych. Wyścigi w Niemczech ani nie potrafią zachęcić dużej liczby kibiców do zakupu biletów, ani też nie mogą liczyć na wsparcie publiczne. Dlatego mają tak duże problemy. A wszystko to w 80-milionowym, jednym z najbogatszych krajów świata.
Organizatorzy GP Bahrajnu odnieśli spory sukces w 2014. Frekwencja na tym torze zawsze okupowała ostatnie miejsce w kalendarzu, czemu dodatkowo zaszkodziły protesty opozycji podczas arabskiej wiosny. Ale organizatorzy mają to już za sobą. Zainstalowanie sztucznego oświetlenie na dziesięciolecie wyścigu okazało się dodatkowym bodźcem do wzrostów. Frekwencja na GP Bahrajnu 2014 była najwyższa w historii (KLIK), podobnie jak wpływy z biletów. To wciąż jest niewielka liczba, ale jak na tak mały kraj są to bardzo dobre wyniki. Wyścig F1 jest największym wydarzeniem roku, dlatego stał się najlepszą formą reklamy kraju, co ma pomóc w ściągnięciu dodatkowych turystów. Organizatorzy pochwalili się kilkoma ciekawymi liczbami dotyczącymi rekordowej edycji z 2014 roku. Odnotowano wzrosty we wszystkich wskaźnikach, wartość ekspozycji w mediach wzrosła do 248 mln $, przyjeżdża więcej zagranicznych turystów, zwiększyły się wpływy z biletów (Źródło).
W tym roku sprzedaż biletów na GP Bahrajnu idzie ponoć lepiej niż w ubiegłym roku na tym samym etapie sprzedaży. Przygotowano kilka atrakcji dla kupujących bilety. Podczas weekendu z F1 odbędzie się koncert Pitbulla. Odliczanie do wyścigu trwa miesiąc i co tydzień są organizowane kolejne atrakcje, jak pokazy samochodów, motocykli itd. Wszystko to za darmo dla posiadaczy biletów. Większość torów idzie tym tokiem myślenia, bo to oznacza sukces.
Tak jak cała Formuła 1 nie ma co liczyć na osiągnięcie odpowiedniej popularności bez dużej obecności w Internecie i mediach społecznościowych, mimo, że bezpośrednio nie daje to żadnych korzyści finansowych. Tak samo poszczególni organizatorzy wyścigów F1 nie mogą liczyć na to, że drogie bilety same się sprzedadzą. Za tym musi iść odpowiednia kampania marketingowa i przygotowanie dodatkowych atrakcji.
Przypominam wpis z podsumowaniem frekwencji na torach F1 w 2014 roku (KLIK). Jak widać sytuacja zmienia się w zależności od obiektu. Każdy przypadek wygląda inaczej. Dlatego nie można generalizować kwestii frekwencji na torach Formuły 1.
Bernie Ecclestone obciąża promotorów wyścigów dużymi opłatami licencyjnymi, które wynoszą średnio około 30 mln $ rocznie. Z zastrzeżeniem, że obiekty europejskie płacą około 20 mln. Wyjątkami są tylko dwa tory: Monaco, które nie płaci nic i Monza, która płaci tylko 7 mln – co zmieni się w kolejnym kontrakcie o ile ten zostanie podpisany. Większość torów europejskich nie narzeka, bo albo mają bardzo dużą frekwencję, jak Silverstone, Red Bull Ring, czy Barcelona, albo dostają wsparcie rządowe, jak Spa i Hungaroring. Chętnych na organizację wyścigów cały czas jest więcej niż dostępnych miejsc, stąd wysokie opłaty licencyjne. Ale przecież w obecnych czasach aby zorganizować duże wydarzenie sportowe, trzeba zainwestować dużo pieniędzy w infrastrukturę i organizację. Bezpośrednich zysków z organizacji Igrzysk Olimpijskich, czy dużych turniejów mistrzowskich nie ma. Ale goszczenie takich wydarzeń daje duże korzyści wizerunkowe, co przekłada się na większą liczbę turystów i nie tylko w następnych latach.
Da się z sukcesem organizować wyścigi Formuły 1 w obecnych czasach. Ale wymaga to dużej pracy, promocji i odpowiedniego pakietu, tak aby zachęcić jak najwięcej ludzi do kupna biletów.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: