Za nami 1/3 sezonu 2024 F1 i pojawiła się realna nadzieja na to, że Red Bull został dogoniony, a do końca roku czeka nas wyrównana rywalizacja w czołówce. Czy to możliwy scenariusz i jakie są prognozy dla czołowych ekip na najbliższe tygodnie?
Poprawki, pieniądze i limity aerodynamiczne
W przypadku czołowych ekip musimy pamiętać o kwestiach finansowych i limitów prac nad aerodynamiką, co bardzo wpływa na potencjał rozwojowy. Nikt już nic nie może zyskać po stronie silnika, a wszystkie czołowe ekipy nie przekraczają masy minimalnej bolidu. Dlatego aerodynamika jest jedynym polem do największej poprawy wydajności bolidu. Ograniczone budżety sprawiają, że wszystkie ekipy mają potencjał na wprowadzenie mniej więcej podobnej liczby poprawek. Tutaj różnicę zrobią nieprzewidziane sytuacje np. poważne kraksy. Każda ekipa na pewno w planie budżetu przewidziała produkcję dodatkowych części zapasowych w przypadku kraks, a jeśli ktoś przekroczy, to najbardziej ucierpi budżet na produkcję poprawek, który będzie ograniczany. Tutaj zagrożony jest Red Bull, bo kraksa Pereza w Monako była dla nich bardzo kosztowna, raczej nie mają już pola manewru i kolejna podobna kraksa odbije się na planie wprowadzania poprawek.
Limity czasu pracy nad aerodynamiką (w tunelu aerodynamicznym i CFD) są ustalane co pół roku na podstawie klasyfikacji generalnej. Od 1 stycznia do 30 czerwca 2024 roku limity w czołówce wygląda następująco:
Red Bull – 70%
Mercedes – 75%
Ferrari – 80%
McLaren – 85%
Aston Martin – 90%
Od 1 lipca do 31 grudnia limity będą ustalone na podstawie klasyfikacji generalnej po GP Austrii 2024. Jeśli nie dojdzie do niespodzianek, to powinny one wtedy wyglądać tak:
Red Bull – 70%
Ferrari – 75%
McLaren – 80%
Mercedes – 85%
Aston Martin – 90%
Red Bull i Aston Martin pozostaną bez zmian, sporo zyska Mercedes, a Ferrari i McLaren stracą. Red Bull od dłuższego czasu ma najniższy limit i to zaczyna na nich wpływać, bo rywale pod względem aerodynamiki ich doganiają. Red Bull ma lepszy bolid, a więc mniejsze pole do jego rozwoju, a dodatkowo sam rozwój jest ograniczony. Stabilizacja regulaminu i te ograniczenia zaczynają przynosić skutki, ale dopiero 2,5 roku rywalizacji po rewolucji technicznej.
Red Bull ma pierwsze problemy od 2,5 roku
Zespół z Milton Keynes na ten sezon przygotował bardzo rozwinięty bolid, który już na pierwszy rzut oka imponował. Potwierdzili to na początku sezonu, bo dominacja była wyraźna. Potem zaczęły się problemy, które w połączeniu z mocniejszą konkurencją przełożyły się na trzy porażki w wyścigach. Tegoroczny bolid RB20 ma problemy na nierównych torach, a także podobno w trakcie jazdy po krawężnikach. Najgorsze powinny być dla nich tory w Monako i w Singapurze. To nie jest nic nowego, bo rok temu również byli tam słabsi, ale Verstappenowi udało się wygrać w Monako (pomogły mu w tym rozstrzygnięcia w Q3 oraz błąd strategiczny Astona Martina), ale w Singapurze już przegrali. W tym roku rywale są bliżej, więc porażka w Monako była wyraźna, ale gdyby nie błąd Verstappena w Q3, to mógł walczyć realnie o podium. Większym problemem jest korelacja i poprawki. Red Bull ostatnimi czasy ma problemy w trakcie piątkowych treningów, przygotowane w fabryce domyślne ustawienia nie są optymalne, muszą je dopracowywać w piątek w symulatorze. Wprowadzone na Imoli poprawki z tego powodu nie dały spodziewanych zysków. To jest dla nich priorytetowa rzecz do naprawy na najbliższe tygodnie, a odpowiedź poznamy najpóźniej w Hiszpanii, bo w Kanadzie szykuje się nieprzewidywalny weekend z powodu wymiany nawierzchni.
Red Bull w tym roku wprowadził ważne pakiety poprawek w Japonii i na Imoli, rozwijają się szybciej niż na tym samym etapie zeszłego roku, a rywale są bliżej. Pojawiła się presja i Red Bull musi teraz się maksymalnie spiąć i jeszcze przed wakacjami przygotować kolejny duży pakiet poprawek, aby utrzymać się na czele. To będzie zdecydowanie kluczowa sprawa w tegorocznej rywalizacji. Jeśli Red Bull się obroni i w kolejnych tygodniach utrzyma na prowadzeniu (nawet jak będzie małe), to nie będą mieli problemów, aby wywalczyć tytuły mistrzowskie. Jeśli jednak ktoś ich realnie dogoni przed wakacjami, a tym bardziej wyprzedzi, to wtedy sytuacja zrobi się naprawdę napięta. Odejście Adriana Newey’a, zakulisowe kłótnie, niepewna przyszłość Verstappena, to wszystko da o sobie znać ze zdwojoną siłą.
Ferrari tak dobre nie było od wielu lat
Czuję się dziwnie to pisząc, ale Ferrari jest w tym roku najpewniejszym i najstabilniejszym zespołem w F1. Leclerc zawsze finiszuje w TOP4, a Sainz w TOP5. Nie ma awarii, wpadek strategicznych. Pakiet poprawek wprowadzony na Imoli zadziałał, a główne efekty da dopiero w czerwcu na bardziej typowych torach, więc forma jeszcze się poprawi. Ferrari w tym roku ma nie tylko bardzo dobry samochód, ale również spisują się bez zarzutu w tempie wyścigowym, nie ma znanych z ostatnich lat problemów z oponami. Poprzedni raz Ferrari było tak kompletnym zespołem wiele lat temu, nie dziwię się więc panującemu optymizmowi wśród kibiców. Jeżeli do końca sezonu będą realnie rywalizować z Red Bullem, to walka o mistrzostwo wśród konstruktorów jest realna, bo w Ferrari poziom kierowców jest bardziej wyrównany, a Red Bulla będzie ciągnął w dół Perez. O mistrzostwie wśród kierowców bym jeszcze nie mówił, to trzeba potwierdzić w kolejnych tygodniach zwycięstwami z Verstappenem na typowych torach.
W tym roku Ferrari w pierwszej fazie sezonu praktycznie nie miało poprawek, wprowadzili bardzo duży pakiet na Imoli. Ferrari ma przywieźć drugi pakiet poprawek w okolicy GP Wielkiej Brytanii, ale nie będzie on tak duży jak ten pierwszy. Szykowany pakiet ma skupić się na słabych punktach tegorocznego pakietu Ferrari, które były zauważone już po starcie sezonu.
McLaren regularnie się poprawia
McLaren to w obecnej Formule 1 fenomen. Rok temu w GP Miami 2023 ich kierowcy odpadli w Q1, a forma była fatalna. Przez kolejne 12 miesięcy wprowadzili kilka pakietów poprawek, wszystkie działały (niektóre poprawiały tempo bardziej niż się spodziewali) i obecnie McLaren jest ekipą regularnie walczącą o podia. Zmiany w tym zespole były bardzo udane, bardzo pomagają także zmiany na zapleczu z nowym tunelem aerodynamicznym na czele. Mają aktualnie najlepszy tunel aerodynamiczny w F1, a z powodu słabszej formy w minionym sezonie wyższy limit czasu pracy, dlatego mogą sprawdzać więcej rzeczy, a ich pakiety poprawek są lepsze. Najważniejszy w McLarenie jest skuteczny rozwój, co nowego przywiozą na tor, to od razu działa. To jest główny powód do optymizmu na resztę sezonu. Potencjał rozwojowy mają największy w czołówce, a to może im pozwolić na regularną walkę o zwycięstwa.
W przypadku tej ekipy sprawdza się wieloletni plan, jaki kiedyś ogłosił Zak Brown, który twierdził, że w 2025 roku powalczą o mistrzowskie tytuły. Wtedy brzmiało to jak sci-fi lub pięcioletnie plany Renault / Alpine, ale w McLarenie wszystko działa. Jeżeli McLaren w tym roku będzie przywoził tyle poprawek co w 2023 roku, a one będą działały, to mogą realnie myśleć o regularnej walce o zwycięstwa.
Mercedes widzi światełko w tunelu
Mercedes przed tym sezonem całkowicie zmienił projekt swojego bolidu, było wiadomo, że będą potrzebować czasu, aby go w pełni zrozumieć. Forma na początku sezonu była jednak gorsza niż się spodziewano, a sam bolid sprawiał wiele problemów, bo był nieprzewidywalny. W bolidzie W15 jest spory potencjał, bo w wybranych sesjach treningowych, albo w wybranych fragmentach torów widać tam tempo na poziomie czołówki. Mercedes miał i wciąż ma dwa główne problemy: bolid jest trudny w ustawieniu, a dane z fabryki nie pokrywają się z tymi z toru. Charakterystyka bolidu Mercedesa w pierwszej fazie sezonu była taka, że jeśli spisywał się on bardzo dobrze np. w szybkich zakrętach, to sporo tracił w wolnych i na odwrót. Nie byli w stanie go odpowiednio ustawić. Nie pomagały w tym problemy z korelacją, bo to jeszcze bardziej utrudniało zadanie.
Od kilku tygodni widać światełko w tunelu. Mercedes od GP Miami wprowadza do bolidu poprawki – robią to stopniowo małymi zestawami. Poprawki działają, zbliżyli się trochę do liderów, a sam bolid stał się bardziej przewidywalny. W Monako wprowadzili najważniejszą zmianę, co do której są bardzo optymistyczni. Porzucili swoje innowacyjne przednie skrzydło i zastąpili je bardzie klasycznym. To ma pozwolić lepiej zbalansować osiągi bolidu, który ma być równie dobry w różnych sekcjach torów. Widziałem optymistyczne sugestie, że to skrzydło poprawi bolid o 0,2 sekundy na okrążeniu, bo pozwoli wydobyć do tej pory niewykorzystany potencjał. Jeżeli to skrzydło zadziała zgodnie z planem na zwykłych torach, bo Monako nie jest dobrym wyznacznikiem, to Mercedes zacznie się realnie poprawić.
Ekipa z Brackley wprowadziła najmniej poprawek w tym roku z grona pięciu czołowych ekip. Zapowiedzieli już kolejne poprawki aż do końca przerwy wakacyjnej, więc naprawdę zaczyna panować tutaj optymizm, podobne sygnały dotarły do mnie również drogą nieoficjalną. W przypadku Mercedesa pozostaję jednak krytyczny: uwierzę w realną poprawę gdy udowodnią ją na torze.
Kryzys w Astonie Martinie
Największy problem jest z ekipą Aston Martin, która zaczyna popadać w kryzys i na ten moment nie można ich zaliczać do czołówki. Na początku sezonu mieliśmy wyraźny podział na pięć ekip z góry stawki i pięć słabszych ekip. Jednak z powodu kryzysu Astona Martina i poprawie formy ekipy RB tego podziału aktualnie nie ma. Aston Martin miał świetną pierwszą połowę sezonu 2023, potem pojawiły się pierwsze problemy, ale jeszcze pojedyncze dobre weekendy z walką o podia im się zdarzały. Ten sezon rozpoczęli słabiej, jedynie w kwalifikacjach Alonso był w grze w ścisłej czołówce, ale na dystansie wyścigu tracił. Od GP Miami forma znacznie spadła, a Aston Martin wypadł w ogóle z rywalizacji z czterema czołowymi ekipami. Czołówka się szybciej rozwija – to jest fakt niezaprzeczalny. Aston Martin miał bardzo dużo poprawek, jeden ważny pakiet w Japonii, który zadziałał, a potem bardzo duży pakiet na GP Emilii-Romanii, który nie działa tak jak oczekiwano. Jeszcze większym zaskoczeniem jest Fernando Alonso, który nagle zaczął jeździć słabiej i popełnia błędy. Odpowiedzi są tutaj prawdopodobnie dwie. Poprawki zmieniły bolid, który stał się trudniejszy w prowadzeniu i niepewny. Były sygnały, że dodatkowy docisk aerodynamiczny się pojawił, ale jest niestabilny. Stąd więcej błędów kierowców. Większym problemem są same poprawki, które podobno nie zadziałały zgodnie z oczekiwaniami. Ta ekipa miała taki problem pod koniec zeszłego sezonu, a teraz się on powtarza.
Aston Martin wciąż ma duży potencjał, jeśli dopracują ustawienia, to ich forma powinna ulec znacznie poprawie, ale na ten moment trudno spodziewać się szybkiego powrotu do walki o podia. Jedyna korzyść jest dla nich taka, że w drugiej połowie roku utrzymają wyższe limity czasu pracy nad aerodynamiką, co powinno pomóc w rozwoju i z wyeliminowaniem problemów.
Podsumowanie
Moim zdaniem w trakcie czerwcowych wyścigów Red Bull pozostanie na czele. Dopracują wprowadzone ostatnio poprawki i odeprą atak rywali, ale ich przewaga będzie niewielka. Ekipy Ferrari i McLaren będą blisko, powinni włączyć się do walki o zwycięstwa, wywierać presję, rozdzielać strategie itp. W lipcu do tego grona ma szansę dołączyć na stałe Mercedes. Wtedy też będą najważniejsze wydarzenia, bo w lipcu ekipy z czołówki powinny mieć kolejne większe pakiety poprawek. Jeżeli McLaren i Ferrari będą się wciąż szybko i sprawnie rozwijać, to będzie realna szansa, aby dorównać Red Bullowi i powalczyć z nimi na dystansie całego sezonu o tytuły mistrzowskie.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: