Sędziowie odrzucili petycję Red Bulla o ponowne rozpatrzenie incydentu na Silverstone. Nie ma w tej decyzji żadnego zaskoczenia. Za to niezwykle ciekawe są dowody, jakie przygotował Red Bull, a także dalsze skutki tego zamieszania.
Szczegóły petycji Red Bulla do sędziów
FIA opublikowało dwustronicowe podsumowanie całej sytuacji. Dowiadujemy się z niego, że Red Bull wysłał swoją petycję 23 lipca. Petycja zawierała list (ten list to osobna sprawa o czym na końcu) z załącznikami, które były według Red Bulla nowymi dowodami. Sędziowie podczas czwartkowego posiedzenia z wirtualnym udziałem po trzech wysoko-postawionych przedstawicieli Red Bulla i Mercedesa odrzucili ten wniosek. Uznano, że nie były to ani nowe, ani znaczące dowody. Sprawa jest więc ostatecznie zamknięta. W przypadku takich spraw o ponowną analizę incydentu należy przedstawić sędziom dowody do których oni nie mieli dostępu, gdy ustalali wyrok oraz które realnie wpływają na ocenę sytuacji. W przypadku takiej kolizji jak ta Verstappena z Hamiltonem, sędziowie decydowali na podstawie zapisu z kamer i telemetrii, a mają do tego pełny dostęp od razu (poza kamerami 360 stopni). Red Bull nie miał możliwości przedstawienia nowych i istotnych dowodów, bo takich po prostu nie ma. Dlatego ich wniosek był skazany na niepowodzenie.
Najciekawsze są w tym same dowody jakie przedstawili:
- Slajdy zrobione przez Red Bulla na podstawie danych GPS z wyścigu z samochodów Verstappena i Hamiltona pokazujące sytuację w zakręcie Copse.
- Slajdy zrobione przez Red Bulla na podstawie danych GPS z wyścigu porównujące kolizję z pierwszego okrążenia do wyprzedzania Leclerca przez Hamiltona na 50. kółku.
- Slajdy zrobione przez Red Bulla przedstawiające symulację rzekomej kolizji.
- Slajdy zrobione przez Red Bulla przedstawiające odtworzenie toru jazdy w tym zakręcie z pierwszego okrążenia podczas przejazdu wykonanego przez Alexandra Albona na prywatnym teście 22 lipca.
Dwa pierwsze punkty, to prosta sytuacja, bo oparli się o dostępne dane. Sędziowie mieli do nich dostęp, więc przedstawienie ich w formie slajdów nic nie zmieniło. Wyprzedzanie Leclerca miało miejsce już po przyznaniu kary, ale przebieg tego manewru i tak nie miałby wpływu na decyzję sędziów. Trzeci punkt wymaga komentarza. Okazało się, że Sergio Perez w symulatorze zespołu odtwarzał linię i prędkość przejazdu Hamiltona. Red Bull chciał udowodnić, że jadąc w ten sposób nie zmieściłby się w zakręcie, a więc tylko Hamilton był winny. Przygotowali więc takie slajdy.
Czwarty punkt to prawdziwy hit, coś czego nigdy w F1 nie było. Red Bull 22 lipca zorganizował prywatny test dwuletnim bolidem na Silverstone. Alex Albon miał za zadanie odtworzyć linię i prędkość przejazdu Hamiltona. Sędziowie to oczywiście odrzucili, bo to nie jest żaden nowy dowód, a „dowód” stworzony kilka dni po incydencie. To zupełnie nie mogło być brane pod uwagę. Red Bull nie żałował 200 – 300 tysięcy dolarów (taki jest zwykle koszt dnia testowego), aby wykonać taki eksperyment. Nie wiem kto wpadł w zespole na pomysł, że to może pomóc. Poza tym Albon jeździł zupełnie innym samochodem, na innych oponach, będąc sam na torze. Dla mnie osobiście to czysta abstrakcja. Jeżeli Albon w gorszym bolidzie potrafi jechać jak Hamilton, to powinien dalej być w F1, ale to osobny temat.
Dlaczego Red Bull tak zaciekle walczył w tej sprawie?
W tej całej sprawie kluczowa jest odpowiedź na pytanie: Dlaczego Red Bull tak zaciekle walczył, mimo że szanse powodzenia były minimalne? Przekonanie sędziów do ponownego rozpatrzenia sprawy, a potem surowszego ukarania Hamiltona to była misja niemożliwa patrząc na to, jak podobne sytuacje były traktowane wcześniej. Żaden z doświadczonych obserwatorów nie dawał im szans. Joe Saward (jeden z najbardziej doświadczonych dziennikarzy) napisał, że nie spotkał nikogo kto sądziłby że sędziowie zmienią decyzję. Red Bull walcząc w tej sprawie naraził się na spore dodatkowe koszty, a także negatywne opinie w mediach i wśród kibiców, ale mimo tego twardo walczyli.
Red Bull chciał pokazać, że Verstappen ma u nich pełne wsparcie, chcieli wywrzeć presję na sędziów aby w przyszłości dawali surowsze kary, a także chcieli namieszać w obozie Mercedesa – kontynuować wojnę psychologiczną. Max w czwartek na Hungaroring mówił, Red Bull wszedłby razem z nim w ogień. Zespół pokazał, że w 100-procentach wspiera swojego kierowcę. Możemy spekulować, że po GP Wielkiej Brytanii były tam rozmowy, pewnie z udziałem Josa Verstappena sugerujące, że jego syn nie dostaje pełnego wsparcia. Jos znany jest z tego, że za kulisami potrafi sporo namieszać. To mogła być przyczyna skąd ta walka zespołu. Christian Horner powiedział na Węgrzech, że nie liczyli na zmianę decyzji, a chcieli okazać wsparcie Maxowi.
Nawoływaniem do surowszej kary mogli (ale nie musieli) sprawić, że w przyszłości sędziowie będą bardziej surowi. Red Bulla bardzo zabolały straty punktowe na rzecz Hamiltona i Mercedesa, bo w obu zestawieniach jest teraz praktycznie remis. W końcu to kontynuacja wojny psychologicznej, które trwa od początku roku, a która przybiera absurdalne wymiary. Wymiana wzajemnych złośliwości, mówienie o przepraszaniu, kto do kogo dzwonił itp. to poziom znany z telenowel.
Możliwe skutki uboczne dla Red Bulla
Moim zdaniem Red Bull popełnił taktyczny błąd, a ta cała sprawa może odbić im się rykoszetem. Powinni zostawić ją za sobą po wyścigu. Wtedy w mediach i wśród kibiców dominowała narracja o krytyce Hamiltona i Mercedesa za świętowanie, przez co w całej tej sprawie to Red Bull i Verstappen byli pozytywnymi bohaterami. Przeciągając to na kolejne dni, odwołując się do sędziów i przedstawiając wątpliwe dowody, Red Bull podkopał swoją reputację w środowisku. Takich „dowodów” nikt do tej pory w dochodzeniach FIA nie przedstawiał. Przebili nawet Ferrari, które dwa lata temu opierało się o analizę z telewizji Sky. Na pewno w środowisku będą z tego żartować długi czas. Wśród kibiców również widzę wyraźną zmianę nastawienia, już cała sprawa nie jest oceniana tak pro-Verstappenowsko jak bezpośrednio po wyścigu.
Pamiętajmy jeszcze o jednej rzeczy. Red Bull krytykował sędziów i nawoływał do znacznie surowszej kary. Helmut Marko publicznie mówił o dyskwalifikacji dla Hamiltona, a to przecież była zwykła kolizja jakich wiele w wyścigach. To może wpłynąć na przyszłe decyzje sędziów, którzy podczas kolejnego spięcia między Verstappenem i Hamiltonem dadzą surowszą karę. A co jeśli tym razem przeważająca wina będzie po stronie Holendra? Jak zachowałby się on i szefowie Red Bulla, gdyby otrzymał większą karę? W końcu sami nawoływali do tego, aby surowiej karać. Możemy sobie tylko wyobrazić jakie były wtedy kontrowersje w mediach i wśród kibiców.
Prywatne testy dwuletnimi lub starszymi bolidami nie są limitowane również w budżecie. Zespoły mogą ich robić ile chcą, w tym roku najwięcej organizuje ich Ferrari i Alpine. W tej sytuacji Red Bull zrobił taki test, aby stworzyć dowody do incydentu z tego sezonu. Regulamin na pewno czegoś takiego nie przewiduje, ale to jest kontrowersyjne. Nie będę zdziwiony jeśli FIA lub inny zespół zgłosi co do tego zastrzeżenia.
List Red Bulla i odpowiedź Mercedesa w mediach społecznościowych
Petycja Red Bulla zawierała list do sędziów. Jego treść nie została ujawniona, widzieli go jeszcze tylko trzej przedstawiciele Mercedesa. W tym liście musiały być zarzuty w stronę sędziów. W swoim uzasadnieniu sędziowie się do niego odnieśli pisząc (w dużym skrócie), że z pewnym niepokojem zauważyli zarzuty przedstawione przez Red Bulla, ale nie będą ich komentować. Tego typu dopiski w decyzjach sędziów się nie zdarzają, więc Red Bull musiał zasugerować coś mocnego, co nie spodobało się sędziom.
— Mercedes-AMG PETRONAS F1 Team (@MercedesAMGF1) July 29, 2021
W czwartek wieczorem Mercedes opublikował mocne oświadczenie, które widać u góry. Mercedes liczy na to, że ostateczne zakończenie sprawy tego incydentu sprawi, że zakończy się również „skoordynowana próba kierownictwa Red Bull Racing, aby zszargać dobre imię i sportową uczciwość Lewisa Hamiltona„. W piątek na torze Toto Wolff grał rolę tego dobrego, który chce się godzić i jest pozytywny, wykorzystują więc zdeterminowanie Red Bulla przeciwko nim. Możemy spekulować, że Red Bull w swoim liście do sędziów sugerował, że Hamilton celowo uderzył w Verstappena. Christian Horner wypierał się tego w piątek na konferencji prasowej.
Podsumowanie
Rywalizacja o oba tegoroczne tytuły powinna trwać do końca roku. Jeżeli tak będzie, to kolejne spięcia na torze i poza nim są pewne. Napięcie będzie rosnąć, a to oznacza coraz większe zainteresowanie ze strony kibiców. Osobiście spodziewam się kolejnych spięć na torze, a kolejna kolizja będzie na pewno równie kontrowersyjna. Oby ta walka koncentrowała się na wydarzeniach na torze, a nie na słownych przepychankach.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: