Zespół Racing Point w 2019 roku rozwija się równie szybko jak najbogatsze zespoły F1. Zmiana właściciela tchnęła w tę stajnię nowe życie, a w kolejnych latach powinno być coraz lepiej.
Byłem sceptyczny, gdy pojawiały się plotki dotyczące tego, że Lawrence Stroll kupi mający problemy finansowe zespół Force India. Rok temu tak się jednak stało, a kanadyjskiemu miliarderowi pomogła grupa zaprzyjaźnionych biznesmenów. To jednak on pociąga tam za wszystkie sznurki i to on odpowiada za dofinansowanie budżetu tego zespołu. Ten ruch i to co działo się w kolejnych dwunastu miesiącach pokazuje, że Stroll ma co do Formuły 1 długoletnie i poważne plany. Nie tylko chce zapewnić swojemu synowi tymczasowe miejsce do startów, ale jednocześnie chce mieć własny zespół. Stroll to miliarder, którego biznesy dobrze sobie radzą, więc on może koncentrować się na tym co lubi, czyli na wyścigach samochodowych. Posiada dużą kolekcję bardzo drogich samochodów sportowych (większość z nich to Ferrari), a na dotychczasową karierę syna wydał dziesiątki milionów dolarów. Jest w stanie ponosić wielomilionowe wydatki na zespół F1 w perspektywie kilku lat. Później gdy etap inwestycji zostanie zakończony, a w F1 wejdą w życie nowe zasady finansowe, to ponoszone przez niego wydatki bardzo spadną.
Jeżeli zmiany wprowadzone do Formuły 1 przez Liberty Media przyniosą skutek, to jednym z ich efektów będzie wzrost wartości zespołów. Liberty chciałoby, aby w F1 zespoły miały podobny status i wartość jak kluby w zawodowych ligach amerykańskich. Gdyby tak się stało, to Lawrence Stroll za kilka lat będzie posiadał zespół warty kilkaset milionów, co pozwoli mu wielokrotnie zarobić w razie ewentualnej sprzedaży. To oczywiście tylko teoria, ale też pokazuje kolejny powód dla którego Stroll postanowił zainwestować.
Musimy poczekać do drugiej połowy 2020 roku, żeby dowiedzieć jaki konkretnie budżet w 2019 roku ma Racing Point. Wcześniej powinny pojawić się wiarygodne szacunki. Budżet na pewno jest o wiele większy niż za czasów Force Indii. Widać, że zespół rozwija się w 2019 roku bardzo szybko i wprowadza wiele poprawek. Z tego co do mnie dociera wynika, że Lawrence Stroll w ogóle nie oszczędza i gdy tylko projektanci opracują dobre ulepszenia, to zgadza się na ich produkcję, często wykorzystując do tego podwykonawców, żeby było szybciej. Zaryzykuję stwierdzenie, że pod względem liczby wprowadzonych na tor ulepszeń tylko trzy najbogatsze stajnie są lepsze niż Racing Point w 2019 roku.
Lawrence Stroll ma poważne plany na Racing Point
Zespół Racing Point będzie się rozwijał i wygląda na to, że opierają się o trzyletni plan. Zespół w tej chwili ma spore problemy lokalowe, więc planuje budowę nowoczesnej fabryki w okolicy toru Silverstone. Sam nowy budynek ma kosztować 25 mln funtów. Planują rozpocząć budowę na wiosnę 2020 roku, bo wcześniej potrzebują uzyskać wszystkie niezbędne pozwolenia. Jeżeli pójdzie to po ich myśli, to zespół przeprowadziłby się w przerwie wakacyjnej w 2021 roku, a więc bolid na sezon 2022 byłby opracowany już w nowej fabryce.
Sergio Perez kilka dni temu przedłużył kontrakt z tym zespołem (szczegóły), który wiąże go do końca sezonu 2022. Razem z nim pozostanie grupa sponsorów z Meksyku. Nie ma w długości tej umowy przypadku, bo to idealnie się zgrywa z inwestycjami w fabrykę. Lance Stroll także powinien w tym czasie pozostać w zespole. Zespół stawia więc na stabilność po stronie sportowej i będzie chciał rozwijać w tym czasie całe zaplecze techniczne.
Racing Point od wielu lat ściśle współpracuje z Mercedesem i będą chcieli utrzymać to partnerstwo, a nawet je rozszerzyć. Wszystko zależy od konkretnych zapisów regulaminu na 2021 rok i tego co może być wtedy kupowane od innych stajni. Racing Point nie pójdzie modelem Haasa, który kupuje maksymalną liczbę części od Ferrari. Stajnia Lawrence’a Strolla chce być samodzielna, ale również pewne elementy (poza silnikiem i skrzynią biegów, bo to oczywistość) będą chcieli kupować, aby miało to sens ekonomiczny. Dodatkowo w trakcie tego roku po wielu latach przestali używać tunelu aerodynamicznego Toyoty w Niemczech i rozpoczęli prace w tunelu Mercedesa w Brackley. To może rodzić podejrzenia o wymianę informacji dotyczących aerodynamiki, jak to jest w przypadku Haasa i Ferrari. Lawrence Stroll, gdy był sponsorem Williamsa nalegał na bliższe partnerstwo z Mercedesem, ale szefostwo tamtego zespołu nie chciało się na to zgodzić.
Zespół przez lata utrzymywał niską liczbę własnych pracowników, bo z uwagi na problemy finansowe nie mogli sobie pozwolić na więcej osób (zestawienie liczby pracowników w zespołach F1). Już w pierwszym roku pod nowymi władzami zatrudnili 40 dodatkowych pracowników i mają ich obecnie 445. Ta liczba będzie powoli rosnąć w kolejnych latach. Wiele zależy od tego jak będą konkretnie wyglądać reguły na 2021 roku i ilu pracowników będzie potrzebnych.
Intensywny rozwój w trakcie sezonu 2019
Zespół Racing Point z uwagi na problemy finansowe w 2018 roku nie przystępował do bieżącego sezonu przygotowany. Bolid jakim rozpoczęli testy był daleki od tego co planowano. Nie mogło być inaczej, bo przez długi czas w 2018 roku normalne prace w fabryce były spowolnione lub wstrzymane. Z tego powodu zespół intensywnie rozwija się w trakcie bieżącego sezonu przywożąc duże pakiety poprawek, chcąc nadrobić straty. Kluczowy pakiet ulepszeń pojawił się w trzech częściach od GP Niemiec do Belgii. Skala przywiezionych w tym czasie poprawek była tak duża, że spokojnie można nazwać to wersją B bolidu. Zespół przebudował praktycznie cała aerodynamikę i nie tylko. Planowane są jeszcze poprawki na GP Singapuru, a obecnie zespół koncentruje się już na sezonie 2020. Przyszłoroczny bolid powinien być pierwszym od kilku lat przygotowanym w pełni na czas. To zwiastuje, że będą liczyć na bardzo dobre wyniki od Australii.
Na zdjęciu tytułowym tego wpisu widać bolid Sergio Pereza w Belgii. Na torze Spa zespół wprowadził zupełnie nowy nos, który swoją konstrukcją naśladuje rozwiązanie zapoczątkowane przez McLarena, a obecnie stosowane przez Ferrari. Do tej pory Racing Point miał unikalny w całej F1 nos z dwoma otworami po bokach. Teraz postawili na inne, znane już rozwiązanie. Ten nos miał zadebiutować w lipcu, ale nie udało się przejść testów zderzeniowych (podobno kilkukrotnie), więc opracowali konstrukcję na granicy przepisów. W okresie od GP Niemiec do GP Belgii zespół praktycznie w całości wymienił elementy aerodynamiki samochodu. Przy okazji wprowadzili kilka zmian mechanicznych, zawieszenie i zmodyfikowano chłodzenie. Jest to ogromna skala zmian. W takich wypadkach szczególnie w przypadku małego zespołu potrzeba czasu na pełne zrozumienie nowego pakietu i wypracowanie optymalnych ustawień. Podczas GP Belgii obaj kierowcy punktowali, a ich tempo było konkurencyjne na tle innych zespołów środka stawki. Możemy liczyć na to, że w drugiej połowie sezonu kierowcy w różowych bolidach będą regularnie punktować. Klasyfikacja generalna jest wyrównana, więc realnie mogą nawet myśleć o piątej pozycji na koniec sezonu.
Podsumowanie i prognoza
Racing Point to zespół, który dzięki nowemu właścicielowi może na stałe stać się czołową stajnią środka stawki. Jako Force India w latach 2016 i 2017 kończyli sezony na czwartym miejscu generalnej klasyfikacji, więc tym bardziej mając zapewnione finanse pozycja najlepszego zespołu w środku stawki powinna być dla nich celem. Postawili na stabilność sportową, grono sponsorów jest mocne (ale możemy oczekiwać zmian, bo status SportPesy jest zagrożony), mocno inwestują w aspekt techniczny. Na papierze wszystko w tym zespole dobrze funkcjonuje i idzie w dobrym kierunku.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: