Jeszcze w maju było według plotek bardzo blisko do organizacji GP Tajlandii w Bangkoku – stolicy kraju. Planowano nocny wyścig na ulicach miasta, w zabytkowej dzielnicy, wokół najsłynniejszych zabytków.
Wyznaczono układ toru w zabytkowej części Bangkoku, a rząd zapewnił wsparcie finansowe. Byłaby to znakomita promocja turystyki, a dla Tajlandii turystyka to siła napędowa gospodarki. Wyścig miał zadebiutować w 2015 roku. Plany te upadły, gdy konserwator zabytków nie zgodził się na proponowany układ toru. Wydawało się, że to było na tyle w temacie GP Tajlandii, ale pojawiają się nowe pomysły. Minister Sportu i Turystyki Tajlandii Somsak Pureesrisak wciąż mówi o wyścigu F1. Obecnie szukają nowego miasta, które mogłoby być organizatorem. Na liście są 3 propozycje: Phuket, Khon Kaen i Nakhon Ratchasima. Ale zdecydowanym faworytem jest Phuket.
Phuket to wyspa u wybrzeży Tajlandii, miasto na niej ma taką samą nazwę. To wielki ośrodek turystyczny ze znakomitymi warunkami naturalnymi. Kręcono tam wiele filmów. Ale okoliczne wyspy (jedna widoczna powyżej) zasłynęły dzięki filmowi Człowiek ze Złotym Pistoletem w 1974 roku. James Bond walczył ze Scaramangą, który swoją siedzibę miał na tych wyspach. Wyścig w takim otoczeniu byłby niewiarygodną promocją dla kraju. Ale Phuket leży zbyt blisko Singapuru i Kuala Lumpur. Trzy wyścigi tak blisko siebie – to nie może się stać. Odbieraliby sobie nawzajem kibiców.
W najbliższych miesiącach można się spodziewać nowych wieści z Tajlandii, do tej pory wydawali się zdeterminowani dla wyścigu F1 i dalej będą próbować wymyślić ofertę, którą zainteresują Ecclestone’a. Ale to będzie bardzo trudne.
Moim zdaniem
Władze Tajlandii zobaczyły, jak pozytywne skutki dla turystyki przynoszą wyścigi w Malezji i Singapurze i chcą sami gościć F1. Mimo wielkich kosztów, jakie trzeba ponieść. Ale według mnie nie dojdzie do tego w najbliższych latach. Trzy wyścigi w tak małej odległości od siebie na największym z kontynentów nie mogą się odbyć. Jest zbyt wiele innych miejsc, gdzie F1 powinna być obecna. Singapur ma zabezpieczoną przyszłość, może nawet znaleźć się na liście 6 priorytetowych wyścigów w nowym porozumieniu Concorde. Malezja natomiast dąży do wydłużenia kontraktu.
Nie będzie miejsca dla Tajlandii w kalendarzu. Poza tym budowa ulicznego toru (bo stały tor dla miasta i wyspy Phuket jest bezsensu) budzi wiele wątpliwości. Phuket to małe miasto, ma tylko 75 000 mieszańców. Po co im taki tor. A jak jeszcze chcieliby sztuczne oświetlenie, to już to jest kompletny absurd (wyścig w Bangkoku miał być po zmroku). Według mnie skończy się na planach. Ale Bernie to wykorzysta i w czasie negocjacji nowego kontraktu z Malezją na pewno powie, że ma inną kandydaturę na ich miejsce i muszą płacić więcej. On wie jak skutecznie negocjować.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: