Renault przygotowało na GP USA 2015 wyraźnie poprawiony silnik. To czy Red Bull z niego skorzysta może być decydujące dla ich dalszej współpracy.
Dietrich Mateschitz na koniec października wyznaczył termin rozwiązania kwestii silnika dla obu zespołów Red Bulla. Rywale od dawna pracują nad przyszłorocznymi bolidami, a Red Bull stoi w miejscu. Czas ucieka i decyzja powinna zostać podjęta na dniach. Opóźnienie szczególnie dla Toro Rosso jest kosztowne, bo zatrudniając mniej pracowników będą mieli kłopot z odpowiednim przygotowaniem konkurencyjnej konstrukcji na nowy sezon.
Renault na GP USA 2015 na torze Ameryk w Austin przywiezie mocno poprawiony silnik spalinowy. Na nim skupili się w swoich pracach rozwojowych. Serwis motorsport.com podaje, że skorzystali aż z 11 talonów (mieli 12 dostępnych) na poprawki. A to sugeruje bardzo mocno zmodyfikowaną konstrukcję. Trudno powiedzieć o ile zwiększy się wydajność. Padały w tej sprawie różne liczby. Ale przy takiej skali zmian musi być to istotna poprawa.
Renault przywiezie nowe silniki, ale to Red Bull zdecyduje czy ich użyje. Ich instalacja będzie się wiązała z karami przesunięcia na starcie. Biorąc pod uwagę fakt, jak słabo wytrzymałe są w tym roku silniki Renault, to RB i tak będzie potrzebował dla swoich kierowców po jednym komplecie części w tym sezonie. Więc w teorii nie ma co się zastanawiać, tylko skorzystać z tych poprawionych silników w USA. A więc mieć więcej mocy i nie obawiać się kar w trzech pozostałych wyścigach. Fakt, że tyle mówi się o tym, ze decyzja należy do Red Bulla wiąże się z ważniejsza kwestią.
Dla Renault test poprawionego silnika na torze jest bardzo ważny. Muszą pokazać, że idą do przodu i zmniejszają dystans do rywali. Będzie to również ważny sygnał dla przejęcia Lotusa. Prezes z zarządem zobaczą poprawę, to chętniej zainwestują we własny zespół licząc na sukces.
Mercedes i Ferrari odmówili Red Bullowi dostarczania swoich silników. Więc zostaje im tylko Renault. Red Bull wystąpił o rozwiązanie umowy z Renault jeszcze w lipcu. Ale jak wynika ze słów przedstawicieli obu stron, to nie zostało to formalnie zatwierdzone. Dlatego dla Red Bulla to jest ostatnia szansa, jak chcą pozostać w F1. Ale to Red Bull musi naprawić relacje z Renault. Jeśli dojdzie do skutku kupno Lotusa przez Renault, to Red Bull musiałby być zwykłym zespołem klienckim. Innego wyjścia nie mają.
Bernie Ecclestone otwarcie mówi, że jak Red Bull odejdzie z F1 to ich pozwie o odszkodowanie. Red Bull podpisując umowę zagwarantował swoje starty w F1 do 2020 roku. W zamian za to dostawali odpowiednie pieniądze z FOM co rok. Mówi się, że złamanie tej umowy będzie kosztować 100 mln $ za każdy rok, czyli 0,5 mld $. Mateschitza stać na taką karę. Ale czy nie lepiej zejść ze swoimi oczekiwaniami w F1, nie rywalizować już o tytuły. Tylko zmniejszyć budżet i dotrwać do 2020 roku za mniejsze pieniądze niż grożąca kara? Zespół Red Bull ma dużo sponsorów, otrzymuje dużo pieniędzy od FOM (również bonusy). Wydatki koncernu na zespół są mniejsze niż ewentualna kara. Dlatego logiczniejsza jest sytuacja pozostania w Formule 1. Ale, jak to bywa w przypadku dużych koncernów i podrażnionych ambicjach ich szefów: mogą zostać podjęte nierozsądne decyzje.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: