Kalendarz Formuły 1 rozrósł się w ostatnich latach, ale nie wszystkie tory utrzymują się w nim na dłużej. W tym artykule przyjrzę się torom wyścigowym, które były obecne w kalendarzu F1, ale zniknęły z niego w XXI wieku. Było 14 takich obiektów, dlaczego wypadły i co się z nimi teraz dzieje?
Circuit Paul Ricard
Francuski tor powrócił do F1 w 2018 roku z pięcioletnią umową, ale ostatecznie udało się zorganizować tylko cztery wyścigi w latach 2018 – 2022. GP Francji okazało się zbyt kosztownym przedsięwzięciem dla organizatorów i zostawiło po sobie duże długi, które musiały spłacić lokalne samorządy. Na torze Paul Ricard są zbyt małe trybuny, organizatorzy nie mogli liczyć na odpowiednie wpływy finansowe, a lokalizacja toru i utrudniony dojazd uniemożliwiały przyjmowanie dużej liczby kibiców. Tor Paul Ricard regularnie organizuje wyścigi mniej popularnych serii wyścigowych, a także odbywa się na nim mnóstwo testów samochodów i motocykli. Wrócili do tego z czego byli znani przed powrotem F1. Szanse na ponowną organizację GP Francji są minimalne, najwyżej w formie rotacyjnej umowy. Bardziej prawdopodobna jest organizacja wyścigu o GP Francji na jakimś innym, zupełnie nowym torze w przyszłości.
Sochi Autodrom
Zlokalizowany w wiosce olimpijskiej tor w Soczi gościł osiem wyścigów o GP Rosji w latach 2014 – 2021. Formuła 1 rozwiązała kontrakt z organizatorem wyścigów na Sochi Autodrom kilka dni po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę na początku 2022 roku. Decyzja Liberty Media przyśpieszyła o rok pożegnanie F1 z tym obiektem, bo według planów zawody o GP Rosji miały się od 2023 roku przenieść na nowy obiekt Igora Drive, który powstał w pobliżu Petersburga. Była to decyzja polityczno-finansowa, nad którą się tutaj nie będę rozwodził. Tor Sochi Autodrom wciąż istnieje, ale w 2023 roku jego nitka została skrócona o ponad połowę. Aktualnie jest to mały tor, przeznaczony głównie do jazd testowych, nauki jazdy oraz organizacji zawodów niewielkich lokalnych serii. Szczegóły o modyfikacji tego obiektu są dostępne pod tym linkiem. Teoretycznie istnieje możliwość powrotu do dawnej, pełnej nitki toru, ale długo to nie potrwa, bo w mieście planowano inwestycje, który taki powrót uniemożliwią. Kiedy do nich dojdzie? Nie wiem, bo nie śledzę doniesień na ten temat.
Istanbul Park
Zlokalizowany w Turcji w pobliżu Stambułu tor zorganizował łącznie dziewięć wyścigów F1: siedem w latach 2005 – 2011 oraz dwa w latach 2020 – 2021. Istanbul Park to bardzo ciekawy tor z wyróżniającą się konfiguracją – słynny zakręt numer osiem. Bernie Ecclestone ściągnął F1 do Turcji, ale nigdy nie udało się tam zyskać odpowiedniej popularności, a trybuny, mimo bardzo tanich biletów, świeciły pustkami. Tor wraz z całym kompleksem popadł w poważne problemy finansowe, a w 2012 roku został przejęty przez prywatną firmę, która miała ambicje na ponowne ściągnięcie F1, ale szybko zweryfikowała swoje plany. GP Turcji powróciło do F1 w latach pandemicznych na specjalnych warunkach finansowych. Cały czas są tam chęci do powrotu do kalendarza F1, w tym roku cały kompleks pozyskał nowego operatora (stąd brak członu Intercity w pełnej nazwie) na 30 lat, który zobowiązał się do ściągnięcia Formuły 1, ale brakuje konkretów, a także finansowych gwarancji rządowych. Trudno powiedzieć czy Liberty Media byłaby zainteresowana tym kierunkiem. Aktualnie na torze praktycznie nie odbywają się żadne wyścigi, ale nowy właściciel powinien to zmienić od 2025 roku.
Hockenheimring / Nürburgring
Dwa niemieckie tory mają niezwykle długie związki z F1. Hockenheimring zorganizował 37, a Nürburgring 41 wyścigów F1. Wyścig o GP Niemiec zniknął z kalendarza F1 po 2019 roku, wtedy ostatni wyścig zorganizował tor Hockenheimring. W 2020 roku jednorazowo na specjalnych, pandemicznych warunkach wrócił Nürburgring z zawodami pod nazwą GP Eifelu. Popularność F1 w Niemczech była ogromna, gdy sukcesy w Ferrari odnosił Michael Schumacher, mieli wtedy dwa wyścigi w kalendarzu. Gdy Schumacher odszedł z F1 po raz pierwszy, to rozpoczął się trwający około dekadę stopniowy spadek popularności. Oba tory porozumiały się i wymiennie organizowały GP Niemiec, ale w obu przypadkach było to nieopłacalne, bo na trybuny przychodziło zbyt mało kibiców. Oba tory cały czas prężnie działają i bez zmian organizują różne wyścigi, prowadzone były na nich inwestycje na zapleczu. Plotki na temat powrotu GP Niemiec pojawiają się regularnie, wydaje się, że Liberty Media byłaby w stanie zgodzić się nawet na niższe warunki finansowe, bo ten wyścig jest dla nich ważny (Audi może w tym pomóc). Możliwy wydaje się powrót do F1 w 2026 lub w 2027 roku w formie rotacyjnej z innym europejskim torem, ale trudno powiedzieć, który z niemieckich obiektów ma większe szanse.
Sepang International Circuit
Położony w pobliżu Kuala Lumpur tor Sepang International Circuit zorganizował 19. wyścigów o GP Malezji w latach 1999 – 2017. Formuła 1 zniknęła z tego kraju o rok wcześniej niż planowano, bo organizator skrócił swoją umowę z powodów finansowych. Organizacja wyścigu była bardzo kosztowna, a F1 nie przyciągała tam wielu kibiców (zawody MotoGP były popularniejsze i kilkukrotnie tańsze). Władze toru skoncentrowały się na modernizacji zaplecza i utrzymaniu motocyklowego Grand Prix, które jest dla nich priorytetem. Tor cały czas jest obecny w kilku seriach wyścigowych, głównym wydarzeniem jest motocyklowe Grand Prix, odbywają się tam również testy. Plotki o powrocie GP Malezji do kalendarza F1 pojawiają się regularnie, ale nic z nich nie wynika. Teoretycznie byłyby tam pieniądze, bo firma Petronas jest mocno obecna w F1 jako sponsor tytularny Mercedesa i partner całej serii, a jednocześnie są sponsorem tytularnym toru Sepang. Formuła 1 chce zorganizować więcej wyścigów w Azji, ale raczej będą kierować się w stronę krajów z większym potencjałem kibicowskim jak Tajlandia, Korea Południowa czy Indie.
Buddh International Circuit
Formuła 1 nie podbiła Indii. W latach 2011 – 2013 odbyły trzy wyścigi o GP Indii na torze Buddh International Circuit, mimo że podpisali umowę na pięć lat z opcją przedłużenia. Formuła 1 nie odniosła sukcesu w tym kraju, zawody nie cieszyły się dużym zainteresowaniem kibiców ani mediów, mimo że mieli wtedy swoich kierowców w stawce i zespół (Force India). Powodem wypadnięcia z kalendarza była kwestie finansowo-prawne. Organizatorzy nie płacili na czas, pozostawili po sobie długi, dlatego Bernie Ecclestone umieszczał ten wyścig w kalendarzach na kolejne lata pokazując, że on swoją część umowy wypełnia. Prawo w Indiach jest skomplikowane, F1 była uznawana za przedsięwzięcie rozrywkowe, co powodowało kłopoty z biurokracją, opłatami celnymi czy przylotem i odlotem sprzętu. Dopiero w 2017 roku zakończył się spór sądowy, Liberty Media straciła wtedy prawie 15 mln $. W latach 2014 – 2022 na torze odbywało się bardzo mało zawodów. Zmiana nastąpiła w 2023 roku, gdy dołączyli do MotoGP. Pierwszy wyścig był umiarkowanym sukcesem, pojawiły się problemy jakich doświadczała F1 dekadę wcześniej, a MotoGP anulowało wyścig w 2024 roku. Od 2025 roku ma być inny promotor, ale gwarancji sukcesu nie ma. Nie widać żadnych szans na powrót F1 na tor Buddh International Circuit z powodów finansowych i małej wiarygodności właścicieli obiektu. Pojawiają się plotki o tym, że F1 jest zainteresowana organizacją GP Indii, ale w grę wchodzi zupełnie nowy tor w innym miejscu w tym kraju, to jednak moim zdaniem wątpliwa kwestia.
Korea International Circuit
Sytuacja bardzo podobna do tej z Indii. Położony w pobliżu miasta Yeongam tor Korea International Circuit gościł cztery wyścigi o GP Korei Południowej w latach 2010 – 2013. Wybudowany na całkowitym pustkowiu, wokół niego miało powstać nowoczesne miasto, ale do tego nie doszło. Zainteresowanie kibiców było małe, a wyjazd dla całego cyrku F1 kłopotliwy, bo w pobliżu toru nie ma dużego lotniska. Podpisano kontrakt na siedem lat z opcją na pięć kolejnych, ale F1 zniknęła z Korei po czterech wizytach. Kibiców akurat tam nie brakowało, ale kwestie finansowe były wielkim problemem. Cztery wyścigi przyniosły 170 mln $ strat, które pokryto z pieniędzy podatników, głównie lokalnych. Bernie Ecclestone domagał się kilkudziesięciu milionów dolarów za nieodbyte wyścigi, bo organizatorzy nie wypełnili kontraktu. Od momentu wypadnięcia z F1 na torze odbywa się bardzo mało wyścigów, głównie lokalnych lub azjatyckich serii. Szans na powrót tego toru do kalendarza F1 nie ma żadnych, ale Liberty Media jest bardzo zainteresowana wyścigiem o GP Korei Południowej w innym miejscu.
Valencia Street Circuit
Tor uliczny w Walencji to jedna z największych klap finansowych i nieudanych projektów w historii Formuły 1. Odbyło się na nim pięć wyścigów w latach 2008 – 2012. W 2013 roku tor został zamknięty i zlikwidowany, większość infrastruktury była zniszczona już w 2015 roku (szczegóły). Wyścig dołączył do F1 na fali wielkiej popularności Fernando Alonso w Hiszpanii, zaproponowano uliczny tor, gdzie miały być osiągane wysokie prędkości i miały być duże możliwości do wyprzedzania, wtedy to był pierwszy taki projekt. Tylko pierwszy wyścig był udany pod względem frekwencji, a w kolejnych było gorzej. Budowa toru i organizacja wyścigu pozostawiła po sobie około 100 mln euro długów, które lokalne samorządy miały spłacać do 2023 roku (zapowiadano, że będzie to impreza w pełni prywatna). Organizacja wyścigów doprowadziła również do politycznych skandali, korupcji, śledztwa prowadziła prokuratura, wydaje mi się, że pewne osoby trafiły z tego powodu do więzienia.
Circuit de Nevers Magny-Cours
Tor Circuit de Nevers Magny-Cours był stałym gospodarzem GP Francji w latach 1991 – 2008. Jest to ciekawy obiekt do kwalifikacji, ale szczerze mówiąc dziwię się, że tyle czasu utrzymał się w kalendarzu Formuły 1. Ma bardzo krętą nitkę, krótkie proste, brakowało tam manewrów wyprzedzania. Tor jest położony na obszarze wiejskim, jest do niego słaby dojazd i brakuje w okolicy hoteli. We Francji po prostu nie było dobrej alternatywy stąd organizacja wyścigu w tym miejscu. Wreszcie Bernie Ecclestone zakończył umowę, marzył wtedy o ulicznym wyścigu w Paryżu lub w Disneylandzie, ale te plany upadły z powodu kryzysu gospodarczego, więc po 2008 GP Francji zniknęło z kalendarza na dekadę. Tor w Magny-Cours funkcjonuje, ale organizuje jedynie wyścigi mniej znaczących serii wyścigowych. Problemem jest peryferyjne położenie. Szans na powrót do F1 nie ma żadnych.
Indianapolis Motor Speedway
Formuła 1 rywalizowała na specjalnie przygotowanej drogowej wersji toru Indianapolis Motor Speedway w latach 2000 – 2007. Pierwsze wyścigi były dużymi sukcesami, ale później popularność stopniowo spadała. Gwoździem do trumny było GP USA 2005 i afera z oponami Michelin. F1 zniknęło z Indianapolis po sezonie 2007, obie strony nie dogadały się co do warunków finansowych dalszej umowy. Drogowa wersja toru została w późniejszych latach zmodyfikowana, organizowano na niej zawody MotoGP, które także po pewnym czasie się zakończyły. Aktualnie swój wyścig na tej nitce ma seria IndyCar. Powrót F1 na tor Indianapolis był kilkukrotnie rozważany, ale włodarze tego toru nie są w stanie spełnić wymogów finansowych F1. Aktualnie w USA jest kilka torów i miast, które są dla Liberty Media lepszymi miejscami do organizacji wyścigów.
Trzy tory, które w F1 były obecne krótko i na specjalnych warunkach
Portugalski tor Autódromo Internacional do Algarve miał szansę pojawić się w F1 na stałe kilkanaście lat temu, ale z różnych powodów do tego nie doszło. Pojawił się za to w sezonach 2020 i 2021 na specjalnych, pandemicznych warunkach. Tor jest bardzo fajny, ale niekoniecznie gwarantuje dobre widowisko w Formule 1. W Portugalii brakuje kibiców, nie ma także odpowiednich pieniędzy, dlatego nie widać żadnych szans na stałą obecność w kalendarzu w przyszłości.
Tor Autodromo internazionale del Mugello pojawił się w kalendarzu jednorazowo w 2020 roku na specjalnych warunkach. Mugello to bardzo dobry tor, a w Formule 1 sprawdził się moim zdaniem doskonale w kwalifikacjach. Najbardziej znany jest z organizacji zawodów MotoGP. Na powrót do F1 nie ma szans, bo we Włoszech są dwa bardziej związane z F1 tory.
Fuji International Speedway było gospodarzem GP Japonii w latach 2007 – 2008. Jest to tor należący do Toyoty, która wtedy odgrywała dużą rolę w F1 konkurując z Hondą, do której należy tor Suzuka. Toyota przejęła na te dwa lata kontrakt na organizację GP Japonii przebijając ofertę Hondy, a w kolejnych latach oba tory miały wymiennie organizować ten wyścig. Toyota się jednak z F1 wycofała, więc również plan na wyścig na ich torze został anulowany. Fuji pozostaje aktywnym torem wyścigowym, sporo się tam dzieje, a najważniejszym wydarzeniem jest długodystansowy wyścig WEC, czyli serii gdzie rywalizuje zespół Toyoty.
P.S. Artykuł powstał po sugestii jednego z użytkowników serwisu Wykop, gdzie blog CyrkF1 ma swój oficjalny profil. Jeżeli ktoś z was korzysta z tego serwisu, to polecam obserwować profil CyrkF1.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: