Ograniczenie testów w Formule 1 ma bardzo negatywny wpływ na młodych kierowców. Debiutanci mają w obecnych czasach nieporównywalnie mniej okazji do jazdy w bolidzie F1 niż dawniej. A tym samym debiut to dla nich większe wyzwanie.
Jeszcze 10 lat temu sytuacja debiutanta w Formule 1 wyglądała zupełnie inaczej. Liczba testów między sezonami, a także w trakcie rywalizacji była ogromna. Do tego można było jeździć na nich dwoma bolidami. W 2006 roku można też było wystawiać podczas piątkowych treningów dodatkowy bolid z rezerwowym kierowcą, na czym bardzo zyskał Robert Kubica. W tamtych czasach kierowcy debiutowali w Formule 1 mając za sobą przejechanych po kilkanaście tysięcy kilometrów na testach. Dlatego taki Lewis Hamilton mógł od pierwszego wyścigu w swoim debiutanckim sezonie rywalizować na równym poziomie z doświadczonym Fernando Alonso. Bardzo duża liczba testów oznaczała, że więcej kierowców miało okazję jeździć bolidami F1. Testy drastycznie ograniczono walcząc z rosnącymi kosztami. Ale czołowe zespoły wcale nie wydają mniej niż wtedy, jedynie zmienił się cel tych wydatków.
Obecnie sytuacja jest z goła inna. Testów jest tak mało, że kierowcy gdy skończą jeden pełen sezon w F1, to mają przejechanych tyle kilometrów, co dawniej młodzi kierowcy mieli na swoim koncie na testach przed debiutem. Dlatego nie można oczekiwać cudów od debiutantów. Oczywiście są kierowcy lepiej i gorzej przygotowani. Oraz ci, którzy mają większy talent. Taki kierowca szybciej się dostosuje i szybciej zacznie szybko jeździć.
Teraz w Formule 1 królują symulatory w których młodzi kierowcy spędzają wiele czasu. Ale mimo, że są coraz doskonalsze to nigdy nie zastąpią jazdy po torze. Dodatkowo nie wszystkie zespoły mają symulatory. Są też różnice w ich zaawansowaniu. Dlatego kierowcy związani z czołowymi zespołami, jak Red Bull, McLaren czy Mercedes mogą spędzać dużo czasu w symulatorach i nabierać doświadczenia. Gorzej z kierowcami, którzy debiutują w słabszych ekipach, jak Manor czy Sauber.
Zaledwie osiem dni testowych mieliśmy przed sezonem 2016 z możliwością wystawienia jednego bolidu w każdym z nich. Rio Haryanto debiutuje w tym roku w zespole Manor. Na testach przejechał tylko 232 okrążenia toru Barcelona-Katalonia. Czyli niewiele więcej ponad 1 000 kilometrów. Dla porównania podczas jednego weekendu wyścigowego podczas treningów, kwalifikacji i wyścigu kierowca przejeżdża około 900 kilometrów. Haryanto wcześniej brał udział w testach najpierw w zespole Virgin, a potem w Marussii. Ale były to krótkie przygody i przejechał łącznie około 500 kilometrów. Jeździł bolidami jeszcze sprzed zmiany reguł w 2014 roku.
Jolyon Palmer, który w tym roku debiutuje w Renault jest w lepszej sytuacji. On wziął udział w 13 pierwszych piątkowych treningach w zeszłym sezonie w Lotusie. Brał udział w testach w tamtym zespole, a także w Force Indii w 2014 roku. W tym roku przejechał podczas przygotowań do sezonu 267 okrążeń toru Barcelona-Katalonia. Obecnie taki kierowca jak Palmer może być nazywany kierowcą dobrze przygotowanym do debiutu.
Ostatni z tegorocznych debiutantów to Pascal Wehrlein, młody Niemiec będzie jeździł w Manorze. Przez ostatnie dwa lata był kierowcą testowym Mercedesa. Brał udział w kilku sesjach testowych, a także spędzał wiele czasu w symulatorze zespołu. Był również obecny w garażu ekipy na wielu wyścigach. W tym roku przejechał podczas przygotowań do sezonu 252 okrążeń toru Barcelona-Katalonia. Było widać podczas testów, że Wehrlein jest zdecydowanie lepiej przygotowany do sezonu niż Haryanto. Dwa lata w roli kierowcy testowego Mercedesa zrobiły swoje. Haryanto będzie miał duże trudności aby dotrzymać kroku Wehrleinowi na początku sezonu.
Trudny debiut oznacza, że dużo trudniej otrzymać się w F1. Trzeba albo w pierwszym sezonie od razu zacząć jeździć na najwyższym poziomie. Albo mieć tak duże wsparcie sponsorskie, że zespół przymknie oko na nie najwyższą formę. Z trójki tegorocznych debiutantów najlepsza przyszłość rysuje się przed Wehrleinem, który podobno ma już kontrakt z lepszym zespołem na 2017 rok (możliwe, że Williams). Za Haryanto stoją duże pieniądze z Indonezji i ogromne zainteresowanie rodaków z tego kraju (250 mln mieszkańców). W najgorszej sytuacji jest Palmer. Renault na pewno będzie chciało pozyskać głośniejsze nazwisko na 2017 rok. Palmer rywalizuje w zespole z Kevinem Magnussenem, który już w F1 jeździł i pokazał się z dobrej strony. Jolyon musi z nim wygrać, jeśli chce zostać w Renault na dłużej.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: