Czterej producenci jednostek napędowych tradycyjnie szykują nowe ewolucje, które zostaną wprowadzone tuż po wakacjach. Najbardziej trzeba zwrócić uwagę na Hondę, bo zapowiedzi z Japonii są bardzo optymistyczne. Połowa kierowców musi liczyć się z karami.
Obecny układ sił wśród producentów silników
Producenci silników nie podają konkretnych danych dotyczących wydajności i mocy. Jest to dziwna praktyka, naprawdę nie rozumiem dlaczego się tym nie chwalą w sytuacji, gdy maksymalna moc jest w granicach 1000 KM. Z tym przekroczeniem bariery 1000 koni mechanicznych także jest zamieszanie, bo jedne raporty mówią, że bariera została przekroczona, a inne że jeszcze nie. Dlatego porównując moc obecnych silników trzeba skupić się na różnicy miedzy nimi, a nie na tym ile mocy ma najmocniejszy z nich.
Opierając się o różne doniesienia i analizy oraz moje własne obserwacje twierdzę, że w trybie kwalifikacyjnym najmocniejsze jest Ferrari. Około 15 koni mechanicznych mniej w tym trybie ma Mercedes. O trzecią pozycję rywalizują Renault i Honda. Moim zdaniem nieco lepsze jest Renault, a Honda jest na czwartej pozycji. Różnice między tymi dwoma silnikami są niewielkie, a Renault traci do Mercedesa około 15-20 koni mechanicznych.
W trybie wyścigowym sytuacja wygląda inaczej, bo tutaj mamy remis między Mercedesem i Ferrari. Włoski silnik ma jakieś nierozpracowane przez rywali rozwiązanie dotyczące energii elektrycznej, które daje przewagę w kwalifikacjach, ale w wyścigu z niego nie da się korzystać. W trybie wyścigowym na trzecim miejscu są silniki Renault i Honda, które tracą 15-20 KM do liderów.
Powyższe liczby to moje szacunki na podstawie różnych informacji z ostatnich tygodni. Renault i Honda w zimie wykonały ogromne postępy i bardzo zbliżyły się do dwóch liderów. Z tego powodu po raz pierwszy od 2014 roku różnica pod względem mocy jednostek napędowych jest niewielka i nie odgrywa kluczowej roli. Można się zastanawiać dlaczego akurat teraz dwaj producenci tak mocno się poprawili. Nie można wykluczyć, że za kulisami doszło do pewnej wymiany informacji związanej z przepływem pracowników. Trzeba także zaznaczyć, że zarówno Honda jak i Renault zwiększyły budżet na rozwój silnika w ostatnim czasie, a dwaj liderzy są już blisko maksimum, więc wolniej się rozwijają.
Nieoficjalne informacje o szykowanych poprawkach silników
Wszyscy producenci szykują poprawki do swoich silników i zostaną one wprowadzone niemal na pewno podczas wyścigówo GP Belgii oraz Włoch. Najbardziej optymistyczne doniesienia dochodzą z Japonii, bo Honda podobno ma na tyle poprawić moc, że wyrówna obecny poziom Mercedesa. Tegoroczne plotki z japońskich mediów sprawdzały się w kwestii silnika, więc sytuacja robi się naprawdę ciekawa. Nie należy jednak spodziewać się takiej poprawy od razu, bo nowe paliwo od koncernu ExxonMobil, dostosowane do nowego silnika ma się pojawić nieco później, prawdopodobnie w okolicy GP Rosji.
Renault ma zyskać około 10 dodatkowych koni mechanicznych, czyli tyle samo o ile poprawili się wprowadzając drugą ewolucję silnika podczas GP Francji. Tutaj sytuacja nie jest pewna, bo Renault przed przerwą wakacyjną nie było jeszcze pewne co do skali szykowanych zmian i będą przygotowywać nowe elementy bezpośrednio przed ich wprowadzeniem na tor, chcąc zmaksymalizować czas testów w fabryce.
Ferrari ma mieć swoje poprawki, które skupią się nie tyle na zwiększeniu mocy, a na zużyciu paliwa i możliwości dłuższego korzystania z pełnej mocy części hybrydowej. Ferrari jest liderem pod względem mocy, ale tylko w kwalifikacjach. Do tego mają także problem z niezawodnością w tym sezonie. Dlatego oni mają inne priorytety i na czele ich listy nie ma zwiększenia mocy maksymalnej.
W przypadku Mercedesa nie należy spodziewać się rewolucji, a jedynie niewielkiej poprawy w różnych obszarach. Tutaj pojawia się bardzo ciekawa plotka, bo według dobrze poinformowanych źródeł Mercedes na 2020 rok szykuje bardzo duże zmiany w swoim silniku, największe od 2014 roku. Jeżeli ktoś uważnie śledzi temat związany z silnikiem, to powinien zauważyć, że z obozu Mercedesa mniej więcej od 2017 roku nie ma informacji o dużych zyskach. W tym czasie zostali przegonieni przez Ferrari i niemal dogonieni przez dwóch pozostałych producentów. Być może problemem jest obecna konfiguracja ich silnika, która nie daje możliwości dalszego rozwoju? Poza tym trzeba wziąć pod uwagę fakt, że są plany zamrożenia lub ograniczenia rozwoju silników od 2021 roku, więc wszyscy producenci będą się bardzo starać przez kolejne 1,5 roku.
Spodziewane kary
Wprowadzenie nowych elementów jednostek napędowych w wielu przypadkach będzie oznaczać kary. Każdy kierowca korzystający z silnika Hondy lub Renault osiągnął już tegoroczny limit, więc wprowadzenie nowych części będzie oznaczać kary. Zwykle trzeba oczekiwać przesuwania o 15 pozycji lub od razu na koniec stawki. Prawdopodobnie zespoły korzystające z tych silników będą chciały rozdzielić pomiędzy swoich kierowców wprowadzanie ulepszeń, tak aby jeden z nich dostał kary w Belgii, a drugi we Włoszech. Taka strategia zwiększa szanse na dobre wyniki. Biorąc pod uwagę, że silniki tych dwóch producentów nie są bardzo wytrzymałe, to kwestią otwartą będzie konieczność skorzystania z kolejnych elementów pod koniec sezonu, a więc będą się szykować kolejne kary.
Aktualną tabelę z wykorzystaniem elementów jednostek napędowych znajdziecie pod tym linkiem. Przypominam, że elementy są przypisane do bolidu, więc zamiana kierowców w obozie Red Bulla sprawi, że obecne wykorzystanie będzie utrzymane. Zaktualizuję informacje o kierowcach, gdy stosowną aktualizację wyda FIA.
W przypadku Mercedesa i Ferrari celem jest nieprzekroczenie limitów i uniknięcie kar w sezonie. Biorąc pod uwagę obecne wykorzystanie elementów, to karami zagrożeni są Stroll i Raikkonen, którzy mieli awarie ważnych podzespołów i już wyczerpali ich limit. Dodatkowo Vettel, Magnussen, Giovinazzi i Russell są zagrożeni koniecznością wykorzystania jeszcze jednej sztuki elektroniki sterującej lub baterii. To także będzie oznaczać kary, ale w przypadku tych elementów biorąc pod uwagę lata poprzednie, to powinno udać się uniknąć takiej potrzeby.
Podsumowując możemy oczekiwać, że nawet 10 kierowców otrzyma kary przesunięcie o wiele pozycji na starcie podczas dwóch pierwszych wyścigów F1 po wakacjach. Oba te wyścigi rozgrywane są na torach, gdzie moc silnika jest bardzo ważna oraz da się wyprzedzać. Dlatego nikt nie będzie czekał z karami, bo to jest najlepszy moment aby je przyjąć. Fakt, że są to tory gdzie wyprzedzanie nie jest trudne powinien sprawić, że ci kierowcy nadrobią w wyścigu pozycje stracone przez regulaminowe kary.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: