Wśród najbogatszych zespołów F1 trwa wyścig zbrojeń. Budżety tych stajni cały czas rosną i osiągają astronomiczne wartości. Wszystko to dzieje się w przededniu wprowadzenia limitów budżetowych co w przyszłości skomplikuje sytuację tych zespołów, a być może także całej Formuły 1.
W Formule 1 poprzedni tego typu wyścig zbrojeń mieliśmy bezpośrednio przed światowym kryzysem finansowym w 2008 roku. Wtedy w F1 było kilka zespołów fabrycznych mających za sobą bardzo bogatych właścicieli. Zespoły walczące w środku stawki jak Honda czy Toyota miały w tamtych latach budżety (licząc razem z działami produkującymi jednostki napędowe) w granicy 500 mln dolarów. Ogromne pieniądze wydawało również Ferrari, oraz mający wsparcie Mercedesa zespół McLaren (kara 100 mln $ przyznana w 2007 roku nie zrobiła na nich wrażenia). Bardzo duże pieniądze miały także zespoły BMW-Sauber czy Renault. W tamtych czasach zespoły F1 otrzymywały ponad połowę mniej pieniędzy w ramach premii od FOM niż obecnie. Ogromne budżety były „napompowane” przez bogatych właścicieli oraz wysokie kontrakty sponsorskie.
Kryzys finansowy, który dotknął wiele firm motoryzacyjnych oraz mocno uderzył w budżety reklamowe sprawił, że z F1 wycofały się Honda, Toyota oraz BMW, a swój udział tylko do produkcji silników ograniczyło Renault. FIA planowało wtedy wprowadzenie limitów budżetowych na niezwykle niskim poziomie od 2009 (a potem od 2010 roku), ale ten plan się nie udał. Do F1 weszły trzy nowe zespoły, które powstawały z myślą o tym, że pojawią się limity budżetowe. Tak się nie stało, więc każdy z nich w końcu zbankrutował. W kolejnych latach poważne problemy finansowe miały również inne stajnie: Lotus, Force India czy Sauber. Świat F1 w wyniku tych wszystkich wydarzeń uległ sporym zmianom. Nie zmienia się jedno: jeśli chce się odnosić sukcesy w F1, to trzeba wydawać mnóstwo pieniędzy.
Obecnie w Formule 1 nasila się finansowy wyścig zbrojeń
We współczesnej Formule 1 są trzy zespoły nadające ton rywalizacji sportowej i finansowej. Zdecydowanie z przodu są stajnie Ferrari i Mercedes, które na swoje zespoły wydają około 400 mln dolarów rocznie, a za nimi jest Red Bull wydający około 300 mln $. Reszta stawki jest daleko z tyłu i funkcjonuje na realnym poziomie budżetowym. Pamiętajmy, że wydatki na rozwój jednostek napędowych Ferrari i Mercedesa nie wliczają się do budżetów ich zespołów F1, a to jest na pewno minimum 100 mln $ rocznie. Dlatego łączne koszty dla tych dwóch producentów, to ponad 500 mln $ rocznie. Bardzo możliwe, że są to najwyższe wydatki na program F1 w historii. Trudno pozyskać wiarygodne liczby dotyczące budżetów sprzed 10 lat, bo wtedy takie zespoły jak Honda czy Toyota funkcjonalizowany poza Wielką Brytanią lub miały dodatkowe fabryki z osobnym budżetem w innych krajach.
Budżety trzech wspomnianych zespołów cały czas rosną. Rośnie także zatrudnienie, rozbudowywane są fabryki itd. Ta sytuacja to klasyczny wyścig zbrojeń. Ostatnio pisałem o tym, że Ferrari zapowiada wzrost wydatków na F1 w 2019 roku (szczegóły), więc ich konkurencja na pewno nie będzie się temu biernie przyglądać, żeby nie zostać na straconej pozycji. Budżety tych stajni, a szczególnie Mercedesa i Ferrari są obecnie oderwane od rzeczywistości. Naprawdę trudno logicznie wytłumaczyć po co wydawać 400 mln $ na przygotowanie dwóch samochodów rocznie. Mają ponad 200 mln $ większe wydatki niż zespoły ze środka stawki i za te dodatkowe 200 mln $ robią samochody o 1,5 sekundy na okrążeniu szybsze.
Budżet zespołu Red Bull Racing w latach 2007 – 2017
Na poniższym wykresie przedstawiłem twarde dane liczbowe pochodzące z publikowanych co roku raportów finansowych, które wizualnie powinny przedstawić o co mi chodzi w tym tekście. Na wykresie widać jakim budżetem dysponował zespół Red Bull w latach 2007 – 2017. Jako budżet wziąłem pod uwagę przychody w danym roku. Ten zespół funkcjonuje w ten sposób, że macierzysty koncern dokłada do budżetu tyle pieniędzy, aby co roku wypracowany był niewielki zysk. Dlatego przychody niemal w całości są równe wydatkom na bezpośrednią działalność oraz wszelkie podatki i opłaty.
Dane na wykresie są przedstawione w milionach funtów, a w tym tekście głównie operuję dolarami. Red Bull jest zespołem z siedzibą w Wielkiej Brytanii, więc ich raporty finansowe są przygotowywane w funtach. Przeliczenie ich na dolary nie byłoby w pełni dokładne, bo na przestrzeni lat zmieniał się kurs wymiany. Obecny kurs to mniej więcej 1,3 – czyli 231 mln funtów w 2017 roku, to około 300 mln dolarów.
Portal Racefans opublikował swoje szacunki budżetu Red Bulla w 2018 roku. Według ich informacji wzrósł on w minionym sezonie do 310 mln dolarów, ale nie uwzględniłem tych danych na wykresie. Red Bull dzięki podpisaniu umowy z Hondą powinien dysponować jeszcze większymi możliwościami finansowymi w 2019 roku. To pokazuje, że ich budżet cały czas rośnie.
Red Bull w poprzednich dwóch sezonach walczył maksymalnie o trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, a wydawał na zespół F1 dużo więcej pieniędzy niż gdy zdobywał mistrzowskie tytuły. To pokazuje, że obecnie w Formule 1 podniósł się próg wydatków, które są niezbędne do walki o najwyższe cele. To jest też główny problem, który doprowadził do dużej przewagi trzech zespołów nad resztą stawki.
Limity budżetowe na horyzoncie
W 2021 roku do F1 mają wejść limity budżetowe. Wszystkie zespoły już się w tej kwestii porozumiały i dogrywane są tylko ostatnie szczegóły. Ja się spodziewam, że tak łatwo z wprowadzeniem limitów budżetowych nie będzie i najbogatsze zespoły zaczną się sprzeciwiać, albo coś kombinować, aby opóźnić wprowadzenie nowych zasad. Załóżmy, że tak jednak nie będzie i limity zostaną wprowadzone. Obecne plany zakładają, że limit budżetowy będzie wprowadzany stopniowo: w 2021 roku wyniesie 185 mln $, by ostatecznie zatrzymać się na poziomie 135 mln $ w 2023 roku. Do limitu nie będą wliczać się koszty zakupu silników – ustalono maksymalną cenę na poziomie 12 mln $, a także pensje kierowców, kierownictwa, wydatki na marketing.
Przykładowo Mercedes wydał około 400 mln $ w 2018 roku. Jeżeli odliczymy od tego pensje kierowców, kierownictwa, koszty silników i marketing, to pojawi się około 300 mln $. Ten zespół będzie musiał zejść z tego poziomu do 185 mln $ w 2021 roku i 135 mln $ w 2023 roku. To będzie oznaczać obcięcie o połowę obecnych wydatków na prowadzenie zespołu. Będą musieli dokonywać cięć gdzie się tylko da, zwalniać ludzi, obniżać im pensje itd. Bardzo odbije się to na ich formie sportowej, bo od lat są przyzwyczajeni do innego sposobu funkcjonowania.
Mercedes (podobnie jak Ferrari i Red Bull) w ostatnich latach regularnie zwiększał swój budżet oraz zatrudniał nowych pracowników. Plany na limity budżetowe istnieją w F1 od dłuższego czasu, więc w teorii nie powinni w takim momencie zwiększać wydatków, gdy za chwilę trzeba je będzie o ponad połowę obcinać. Dlatego jeśli pojawią się narzekania na limity ze strony tych trzech zespołów, to trzeba im przypomnieć, że sami w ostatnim czasie zwiększali swoje wydatki, więc to ich wina, że będą musieli je obcinać. Pozostałe stajnie nie będą musiały dokonywać większych zmian w swoich budżetach, ani sposobie funkcjonowania, bo obecnie ich wydatki mieszczą się w planowanych limitach lub tylko nieznacznie je przekraczają.
Podsumowanie
Limity budżetowe są potrzebne w F1, bo ich naturalnym skutkiem będzie wyrównanie układu sił, a tym samym nie powinno dochodzić do wieloletnich dominacji. Więcej zespołów będzie także w takim scenariuszu rywalizowało o podia i zwycięstwa. Dopóki tych regulacji nie ma, to o zwycięstwie w F1 w dużym stopniu decydują fundusze. Nie ma przypadku w tym, że najsilniejsze zespoły są także najbogatsze.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: