Rozrastający się kalendarz Formuły 1 w połączeniu wieloma kandydatami do organizacji wyścigów, doprowadzi do wprowadzenia rotacyjnych kontraktów. Liberty Media już na tym korzysta, a taki układ oznacza wiele możliwości dla władz F1.
W 2022 roku kalendarz F1 miał liczyć 23 wyścigi, ale po rozwiązaniu umowy na GP Rosji będzie liczył 22. eliminacje (całkowite wyrzucenie Rosji z F1 jest na rękę dla Liberty Media, bo mają miejsce na inny, ciekawszy wyścig). Liberty Media może organizować maksymalnie 24 wyścigi w sezonie i tyle planują na 2023 rok. Przyszłoroczny kalendarz ma zostać zatwierdzony dopiero po przerwie wakacyjnej, bo trwają negocjacje z kilkoma organizatorami. Od ich powodzenia zależy to czy będą 23 czy 24 wyścigi. Liberty Media chce od 2023 roku ułożyć harmonogram sensowniej pod względem logistycznym i geograficznym. Możemy oczekiwać zmian kilku tradycyjnych dat rozgrywania wyścigów, ale osobiście nie spodziewam się, że wszystko będzie logicznie ułożone. Pojawiają się głosy, że Miami i Kanada pozostaną w swoich terminach, więc F1 będzie wylatywać do Ameryki dwukrotnie w ciągu miesiąca.
Mnogość kandydatów i ograniczona liczba miejsc prowadzą do bardzo korzystnych z perspektywy Liberty Media sytuacji. Organizatorzy wyścigów, którzy mają silne finansowanie w ostatnich kilkunastu miesiącach przedłużyli swoje umowy na wiele lat do przodu. To jest sytuacja bez precedensu w nowożytnej historii F1, bo mieliśmy naprawdę całą serię komunikatów o przedłużeniu umów, a niektóre z nich zawarto nawet na ponad dziesięć lat. Po prostu tory, które mają pieniądze zapewniły swoje stałą organizację wyścigów F1 na wiele lat do przodu. Uniknęły w ten sposób zagrożenia jakim jest rotacyjne miejsce w harmonogramie.
Liberty Media może teraz stawiać torom znacznie większe finansowe i poza-finansowe wymagania w trakcie negocjacji nowych umów. Jeżeli ktoś ich nie spełni, to nie ma problemu, bo są inni kandydaci w to miejsce. Nawet Bernie Ecclestone w szczycie popularności F1 przed kryzysem finansowym na początku XXI wieku nie miał tak mocnej pozycji negocjacyjnej. W ten sposób wartość kontraktów rośnie, tory zobowiązują się do modernizacji oraz organizacji dodatkowych atrakcji na miejscu.
Bogaci organizatorzy mają wieloletnie kontakty
Najbogatsi organizatorzy na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy podpisali nowe, wieloletnie umowy. Wszystkie wyścigi z tej kategorii płacą bardzo duże pieniądze w ramach opłat licencyjnych (wyjątkiem jest Miami, bo tam są inne zasady). Wszystkie te umowy zostały przedłużone w ciągu ostatnich dwóch lat. Pewnym wyjątkiem są tutaj Węgry, bo ich kontrakt został podpisany wcześniej, a w czasie pandemii tyko przedłużony automatycznie o rok. Węgry pracują jednak nad nowym kontraktem z F1 aż do 2037 roku, bardzo możliwe że komunikat w tej sprawie pojawi się przy okazji tegorocznego wyścigu. Mało osób o tym wie, ale Węgry płacą zdecydowanie najwięcej pieniędzy za wyścig wśród europejskich organizatorów. Europejskie tory płacą zwykle 20-25 mln $ rocznej opłaty licencyjnej, a Węgry podobno około 35-40 mln $. GP Węgier jest finansowane bezpośrednio z budżetu państwa i jest dla tamtejszych polityków najważniejszym sportowym wydarzeniem roku.
Węgry – umowa do 2027 roku
Singapur – umowa do 2028 roku
Arabia Saudyjska – umowa do 2030 roku
Abu Zabi – umowa do 2030 roku
Kanada – umowa do 2031 roku
Miami – umowa do 2031 roku
Katar – umowa do 2032 roku
Australia – umowa do 2035 roku
Bahrajn – umowa do 2036 roku
Umowy średniej długości – zagrożone za kilka lat
Wszystkie umowy z tej kategorii zostały przedłużone lub podpisane w trakcie ostatnich dwóch lat. Organizatorzy tych wyścigów albo nie mają dostępu do nieograniczonych pieniędzy, albo były inne czynniki, które uniemożliwiły podpisane kontraktu na wiele lat do przodu. W przypadku Las Vegas został podpisany wstępny kontrakt na trzy wyścigi, jeśli tamtejszy wyścig będzie sukcesem, to są w nim opcje wieloletniego przedłużenia. W Chinach jest niepewna sytuacja epidemiczna, więc nikt w obecnych czasach nie podpisze tam wieloletniej umowy. Sao Paulo, Hiszpania i Austin (USA) przedłużyły w ostatnim czasie kontakty na trzy do pięciu lat.
W tym gronie nie pasuje Emilia-Romania, bo tam podpisano stały kontrakt na cztery lata i z tego powodu są dwa wyścigi F1 we Włoszech. Biorąc pod uwagę cały kalendarz moim zdaniem jest to błąd. Jeżeli tor Imola miał pieniądze, to powinni razem z Monzą mieć rotacyjną umowę. Nie zrobili tego i w ten sposób jeden z włoskich wyścigów doprowadzi do zniknięcia z kalendarza jakiegoś innego, znanego Grand Prix.
Chiny – umowa do 2025 roku
Emilia-Romania – umowa do 2025 roku
Sao Paulo – umowa do 2025 roku
Las Vegas – umowa do 2025 roku
Hiszpania – umowa do 2026 roku
USA (Austin) – umowa do 2026 roku
Kontrakty wkrótce wygasające – rotacja może być ratunkiem
Dziesięciu torom wkrótce wygasają kontakty. W większości przypadków są to stare umowy, które wkrótce się kończą, więc nikt nawet nie myślał jeszcze o negocjacjach kolejnych (np. Japonia i Wielka Brytania), a te wyścigi nie są zagrożone. Są tam pieniądze i odpowiednie zainteresowanie, aby podpisać nowe umowy. W przypadku Austrii, Meksyku czy Holandii przedłużenie umów to formalność, bo ponoć w obecnych są opcje na przedłużenie, więc stosowne komunikaty będą się pojawiać, gdy zdecydują się na taki ruch. Znacznie gorzej wygląda sytuacja Francji czy Belgii. Trudno będzie im się utrzymać w kalendarzu. Jeżeli żadne inne kontrakty się nie posypią, to ratunkiem będzie tylko rotacyjna organizacja.
Monako – umowa do 2022 roku
Francja – umowa do 2022 roku
Austria – umowa do 2022 roku
Belgia – umowa do 2022 roku
Meksyk – umowa do 2022 roku
Holandia – umowa do 2023 roku
Azerbejdżan – umowa do 2024 roku
Wielka Brytania – umowa do 2024 roku
Włochy – umowa do 2024 roku
Japonia – umowa do 2024 roku
Potencjalni kandydaci do organizacji wyścigów F1
GP RPA według najnowszych doniesień jest o krok od powrotu do kalendarza. Niewiadomą jest tylko to czy wrócą w 2023 czy w 2024 roku. Stefano Domenicali zapowiadał, że rotacyjne wyścigi będą dotyczyły nie tylko europejskich zawodów. Liberty Media ma mieć kilku potencjalnych chętnych i prowadzić z nimi rozmowy. Na pewno Niemcy, Turcja czy Portugalia z Europy są zainteresowani, ale tam nie ma dostatecznych pieniędzy. Gdyby w grę wchodziła umowa na organizacja wyścigu co dwa lub co trzy lata, to sytuacja ulega zmianie. Na świecie jest sporo torów spełniających wymogi, ale w większości przypadków nie ma tam odpowiednio zainteresowania lub pieniędzy. Dodatkowo co chwila są informacje o planowanych torach – głównie ulicznych. Kandydatów nie zabraknie.
Podsumowanie
Jeżeli limit 24 wyścigów w sezonie nie zostanie przekroczony, to jedynym wyjściem dla Liberty Media i zainteresowanych organizatorów będzie podpisywanie rotacyjnych kontraktów. W takim scenariuszu pewne miejsce mają ci z wieloletnimi umowami. Tory, którym kończą się kontrakty, albo znacznie zwiększą swoje oferty finansowe, albo będą musiały podpisywać rotacyjne umowy. Liberty Media będzie zarabiać więcej i chwalić się np. umowami z 26. torami, a w kalendarzu będą 24. wyścigi. Tracą tylko organizatorzy zawodów, które zostaną zmuszone do rotacyjnej organizacji.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: