Honda ma bardzo duże problemy przed startem sezonu 2017. W czarnym scenariuszu cały nadchodzący sezon będzie zmarnowany, a przecież w 2017 roku miał nastąpić przełom. McLaren może zapomnieć o sukcesach, będą walczyć aby uniknąć kompromitacji na początku sezonu 2017. Co będzie dalej?
Testy przed sezonem 2017 w wykonaniu zespołu McLaren-Honda przebiegły pod znakiem ciągłych problemów technicznych z silnikiem. Zespół przejechał najmniej kilometrów w całej stawce i nie wykonał zaplanowanego programu testowego. Najdłuższy przejazd w ich wykonaniu to 11 kolejnych okrążeń, podczas gdy rywale robili pełne symulacje wyścigowe. McLaren nie poznał swojego bolidu, nie wie na co go tak naprawdę stać. To oczywiście bardzo zastopowało cały plan rozwoju. Zespół zapowiadał na GP Australii dużo poprawek aerodynamicznych. Teraz ich wprowadzenie może być opóźnione, bo wcześniej trzeba poznać bolid, aby wiedzieć czy nowe części się w nim sprawdzają. Trudno cokolwiek powiedzieć o ich formie na tle rywali, sami pewnie tego nie wiedzą. McLaren nie robił żadnych symulacji kwalifikacji ani tym bardziej wyścigu, więc na podstawie ich czasów okrążeń nie da się wyciągnąć konstruktywnych wniosków. Moim zdaniem cały pakiet nie wygląda źle i gdy silnik będzie niezawodny, to rozpoczną sezon w środku stawki.
Problemy Hondy na testach
Przyczyną tych problemów jest Honda. Podczas obu sesji testowych silnik japońskiego producenta uległ wielu awariom. Pojawiają się w tym kontekście rożne liczby: 6, 7 oraz 12. To ilość użytych na testach jednostek napędowych przez Hondę. Z moich obserwacji wynika, że było ich 6 lub 7. Jednak kombinacji różnych elementów (jednostka napędowa składa się z sześciu głównych komponentów) mogło być więcej. Dla porównania fabryczny zespół Mercedesa przejechał 2,5 razy większy dystans na testach używając dwóch jednostek napędowych.
Honda miała kilka problemów ze swoją konstrukcją na tych testach. Na początku wyszedł problem ze zbiornikiem na olej, który podczas jazdy nie oddawał poprawnie oleju do silnika. Honda nie przewidziała, że podczas jazdy na bolid działają duże przeciążenia (zwiększyły się w tym roku) i ciecz zachowuje się wtedy inaczej. Podczas drugiej tury testów pojawiła się nowa ewolucja jednostki napędowej, ale liczba awarii wcale nie zmalała. Tym razem problemem były wibracje. Silnik bardzo mocno wibruje podczas jazdy co wpływa na wszystkie jego elementy elektryczne. Przez to dochodzi do awarii w postaci nagłego wyłączenia się silnika podczas jazdy, zaniku mocy, spadku napięcia czy przegrzania. Honda nie wie co jest tego dokładną przyczyną. Po każdej awarii dokonywali wymiany różnych elementów chcąc znaleźć przyczynę usterki.
Moim zdaniem problemy Hondy biorą się z tego, że jednostka napędowa nie została dobrze sprawdzona w fabryce. Te wszystkie usterki nie zostały wyłapane na hamowniach, dopiero pojawiły się na torze. Wygląda na to, że Honda nie ma nowoczesnej hamowni na której można sprawdzać całe podwozie z silnikiem i skrzynią biegów. Pisałem rok temu o najnowocześniejszym tego typu rozwiązaniu, jakie ma Red Bull w swojej fabryce (szczegóły). Honda w ostatnim czasie wyraźnie zwiększyła nakłady na program F1, zatrudniła dodatkowych ludzi i przygotowała fabrykę w Europie na ewentualny zespół kliencki. Jednak jak widać problemy dalej się pojawiają.
W Australii Honda ma wprowadzić do swojej konstrukcji poprawki poprawiające niezawodność, trudno powiedzieć czy wyeliminują one usterki z testów. Nie zapominajmy, że McLaren nie robił żadnych długich przejazdów, a podczas nich bolid i silnik jest najmocniej obciążony i mogą pojawić się kolejne problemy. Pewny jest już scenariusz wykorzystania w tym sezonie nadprogramowych elementów jednostki napędowej, a tym samym kierowcy zespołu będą dostawać kary przesunięcia na starcie. Honda na drugiej turze testów zadebiutowała z silnikiem w specyfikacji na start sezonu (poza tymi dodatkowymi poprawkami niezawodności). Moc jest większa, jednak strata do rywali jest odczuwalna na podobnym poziomie jak rok temu. Słowa Alonso o tym, że traci na każdej prostej 30 km/h są mocno przesadzone, ale strata przekracza 10 km/h. Na początku testów była ona większa, bo jeżdżono w bardzo konserwatywnych trybach mapowania. Mając taki silnik walka o dobre pozycje przez zespół jest wykluczona i pozostanie im jazda w środku stawki.
Niepokojące słowa Yusuke Hasegawy
Szef Hondy, Yusuke Hasegawa powiedział magazynowi Racer, że jest zaskoczony skalą poprawy konkurentów. Hasegawa nie spodziewał się, że pozostali producenci silników tak bardzo się poprawią przed tym sezonem. Obawia się, że przez to różnica w wydajności będzie większa niż rok temu. Nie spodziewał się też tak dużej ilości awarii na testach, bo nie pojawiały się one w fabryce. Rywale faktycznie mocno się poprawili. Prędkości maksymalne z uwagi na większy opór miały w tym roku spaść o około 20 km/h. Jednak na testach ten spadek był mniejszy niż 10 km/h. Moc jest wyraźnie większa. Według informacji na jakie natrafiłem, to okazuje się że Ferrari jest już niemal na tym samym poziomie co Mercedes (chyba, że ci nie skorzystali z pełnej mocy na testach), a Renault powinno nieco zredukować swoją stratę.
Nie wszytsko stracone dla Hondy w 2017 roku
Honda na 2017 rok przygotowała zupełnie nowa konstrukcję. Elementy jednostki napędowej są inaczej ze sobą połączone, rozdzielona jest turbosprężarka z kompresorem (kopia Mercedesa). Zrezygnowali z podejścia przygotowania minimalnego rozmiaru konstrukcji: size zero. Sam silnik spalinowy jest niemal w całości nowy, prawdopodobnie z technologią Turbulent Jet Ignition dotyczącą zapłonu, z której rywale korzystają od dłuższego czasu. Cała jednostka napędowa ma także zmniejszoną wagę oraz obniżony środek ciężkości. Tak duże zmiany musiały oznaczać pojawienie się usterek, ale nie w takiej ilości. Japończycy muszą je wyłapywać i systematycznie eliminować. Na testach z jednym bolidem jest to bardzo utrudnione i torpeduje plany zespołu. W 2017 roku nie ma systemu talonów, więc Honda może wprowadzać tyle zmian do swojej konstrukcji ile będzie chciała. Dlatego możemy spodziewać się, że będą korzystać z tej możliwości, bo nie mają nic do stracenia. W poprzednich latach można było tłumaczyć ich problemy systemem talonów, przez który nie byli w stanie szybko ulepszać swojej konstrukcji, tym razem nie mają już usprawiedliwienia.
Rok temu zmodyfikowano regulamin sportowy dotyczący jednostek napędowych w F1 (szczegóły). Celem ich działań było m.in. ograniczenie różnic między producentami silników i wyrównanie stawki. Różnice między silnikami mają spaść poniżej wpływu na jedno okrążenie w wysokości 0,3 sekundy. Ma to być sprawdzone na reprezentatywnym torze – Barcelona-Katalonia – prawdopodobnie podczas tegorocznego wyścigu F1. Nie widzę szans, aby Honda spełniła ten warunek. Ciekawe co się wtedy stanie? Ten przepis od początku budził wątpliwości, bo nie wiemy jaka będzie reakcja FIA.
Popełniono wiele błędów w ostatnich latach
W przypadku Hondy popełniono wiele błędów. Weszli do Formuły 1 za wcześnie, pracując nad silnikiem o dwa lub nawet trzy lata krócej niż konkurencja przed swoimi debiutami. Do tego Honda przeznaczyła początkowo na program F1 zbyt mało środków finansowych i zbyt mało pracowników. W tym czasie Mercedes, Ferrari czy Renault mieli gotowe fabryki, które wystarczyło przestawić na produkcję nowej jednostki napędowej. Honda cały czas pracuje nad swoją konstrukcją w fabryce w Japonii, co bardzo utrudnia komunikację i przygotowania. Zepsuty silnik musi być wysyłany do Japonii, aby poznać przyczyny usterki, co zajmuje czas. Taka odległość utrudnia bardzo komunikację między zespołem i producentem silnika. Cały czas nie mają zespołu klienckiego dzięki czemu mogliby uzyskiwać dwa razy więcej danych i szybciej wyłapywać problemy.
McLaren jest skazany na Hondę. Mają umowę do 2024 roku, dzięki której otrzymują darmowe silniki oraz duże wsparcie sponsoringowe. Nie ma alternatywy, bo z klienckim silnikiem nie zdobędą mistrzostwa. Związanie się z innym producentem spoza F1 nie wchodzi w grę, bo trzeba kilku lat aby ten osiągnął dobry poziom. Muszą dalej współpracować z Hondą i czekać aż wreszcie uda się im razem wrócić na szczyt. Moim zdaniem Honda będzie ich ostatnim dostawcą silnika. McLaren bardzo szybko rozwija się na polu samochodów drogowych do których sam robi silniki (tylko współpracuje przy tym z dostawcami). Dawniej opracowanie własnego silnika na potrzeby F1 było dla nich nieopłacalne, bo tej technologii nie mogli wykorzystać gdzie indziej. Ten problem zniknie w kolejnych latach. Ferrari produkowało mniej samochodów drogowych niż obecnie McLaren, a cały czas robili własne silniki na potrzeby F1.
Przypominam, że McLaren swój ostatni tytuł wśród konstruktorów zdobył w 1998 roku, a ostatni tytuł wśród kierowców Lewis Hamilton osiągnął w ich bolidzie w 2008 roku. Ostatnie zwycięstwa i Pole Position zdobyli w 2012 roku, a ostatnie podium dość przypadkowo w GP Australii 2014. Cała restrukturyzacja zespołu przeprowadzona przez Rona Dennisa (którego w zespole już nie ma) miała na celu przygotowanie pod sezon 2017, gdy nadarzała się okazja powrotu do czołówki. Te wszystkie prace pójdą na marne, bo bez dobrego silnika nic nie osiągną. Zespół nie jest tu też bez winy, bo ich bolid nie wygląda na topową konstrukcję. Trzy czołowe zespoły są poza ich zasięgiem, ale duże możliwości finansowe powinny dać szansę walki o czwarte miejsce, co może się wielu czytelnikom wydać bardzo optymistycznym założeniem. W tym roku prognozowane jest rekordowe tempo rozwoju w trakcie sezonu. McLaren ma o wiele większe możliwości niż pozostałe zespoły ze środka stawki, więc powinien ich zdystansować pod względem rozwoju bolidu w trakcie sezonu. Zostaje tylko znak zapytania przy silniku: jak duże są problemy Hondy i czy da się je szybko wyeliminować?
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: