Wietnam to kolejny kraj, który można zapisać na liście zainteresowanych organizacją organizacją wyścigu Formuły 1. Szczegółów ich oferty oraz planowanego toru jeszcze nie znamy. Wiemy jednak, że zainteresowanie jest konkretne, a na stole leżała już gotowa oferta.
Pierwsze informacje
W wywiadzie dla oficjalnej strony internetowej Formuły 1 po GP Włoch 2016, przedstawiciel Heinekena został zapytany o to, w jakim kraju chciałby zobaczyć kolejny wyścig F1. Gianluca Di Tondo teoretycznie powinien odpowiedzieć, że w Holandii, bo to ojczyzna Heinekena, a dzięki Maxowi Verstappenowi popularność F1 jest tam wysoka. Di Tondo powiedział jednak, że chciałby zobaczyć Formułę 1 w Wietnamie (Źródło). Heineken ma w tym kraju swoją firmę i jej przedstawiciele po wizycie na GP Włoch byli zachwyceni. Te słowa Di Tondo wydawały się wtedy wyrwanymi z kontekstu, bo zupełnie nic o potencjalnym wyścigu F1 w Wietnamie nie było słychać.
Bernie Ecclestone odrzucił ofertę Wietnamu
Bernie Ecclestone zdradził w kwietniu tego roku, że jedną z jego ostatnich dużych decyzji jako szefa F1 było odrzucenie oferty Wietnamu, który chciał zorganizować wyścig F1. Oferta leżała na stole i była bardzo konkretna, ale Ecclestone odrzucił ją w sierpniu 2016 roku (Źródło). Ewentualny wyścig odbyłby się w największym mieście tego kraju – Ho Chi Minh (dawny Sajgon). Biorąc pod uwagę stawki, jakich były szef F1 oczekiwał od tego typu wyścigów, to 10-letni kontrakt byłby wart ponad 400 mln $. Ecclestone miał spotkać się z prezydentem Wietnamu i dograć szczegóły umowy. Nie odbył tego spotkania i odrzucił ofertę, bo Wietnam nie ma żadnej historii związanej ze sportami motorowymi oraz nie było miejsca w kalendarzu F1 na taki wyścig. Przypominam, że rok temu mieliśmy 21 eliminacji w kalendarzu w tym dwóch pobliskich krajach: Singapur i Malezja. Przedstawiciel Heinekena musiał wiedzieć o zainteresowaniu ze strony Wietnamu od Berniego Ecclestone’a, dlatego wspomniał jako pierwszy o takim wyścigu publicznie.
Wietnam wciąż jest w grze
Wietnam nie zrezygnował ze swoich planów, bo pod koniec lipca 2017 roku przedstawiciele Liberty Media byli tam z wizytą (Źródło) w sprawie potencjalnego wyścigu. Od początku tego roku Chase Carey oraz Sean Bratches kontaktują się z obecnymi i potencjalnymi organizatorami wyścigów F1. Bratches wcześniej wspominał o zainteresowaniu ze strony 30. torów. Dlatego wiemy, że poza obecnymi wyścigami Grand Prix F1 jest jeszcze kilku potencjalnych organizatorów. Wietnam możemy wpisać na tę listę, ale na bardzo odległą pozycję. Cały czas nie ma szczegółów na temat tej oferty, wiemy tylko że nowy tor miałby powstać w pobliżu miasta Ho Chi Minh. Dodatkowy wyścig w tym regionie popierają poza Heineken jeszcze inni sponsorzy F1.
W zeszłym roku otwarto pierwszy tor wyścigowy w Wietnamie na którym mogą być rozgrywane międzynarodowe zawody. Do standardów F1 jest mu jednak bardzo daleko. Tor powstał w prowincji Long An w pobliżu miasta Ho Chi Minh. Tor nazywa się HappyLand Circuit i jest jedną z pierwszych części wielkiego kompleksu HappyLand. HappyLand to warta kilka miliardów dolarów inwestycja budowy wielkiego parku rozrywki. Projekt rozwija się w ślimaczym tempie i brakuje inwestorów. Prawdopodobnie o to miejsce chodzi w razie ewentualnej organizacji wyścigu F1. Gdyby faktycznie miał odbyć się tam wyścig F1 to musiałby powstać zupełnie nowy tor, bo obecny się do tego nie nadaje, nawet w razie modernizacji.
Kalendarz F1 powinien w ciągu kilku lat ulec poszerzeniu
Przypominam, że Malezja zrezygnowała z organizacji wyścigów F1, więc tegoroczne GP będzie ostatnim na torze Sepang. Singapur w tej chwili jest w trakcie finalizacji nowego kontraktu. Dlatego od 2018 roku będziemy mieć tylko jeden wyścig F1 w regionie Azji Południowo-Wschodniej. Jednocześnie w tym regionie bardzo wzrasta znaczenie sportów motorowych. Tajlandia wchodzi w 2018 roku do kalendarza Moto GP, gdzie jest już Malezja. Pojawia się również zainteresowanie ze strony Indonezji. W Malezji ma powstać drugi nowoczesny tor wyścigowy (szczegóły). Władze Wietnamu prawdopodobnie zauważyły rosnącą koniunkturę i sami chcą się zaangażować w sporty motorowe.
Kalendarz F1 w 2018 roku będzie liczył po raz drugi w historii 21 eliminacji. Przedstawiciele Liberty Media w zależności od wywiadu raz mówią, że chcą utrzymać tę liczbę, a innym razem, że planują wydłużenie do 24-25 wyścigów. Aby odzyskać zainwestowane w kupno F1 pieniądze i zacząć zarabiać, to muszą zwiększyć liczbę wyścigów. Taka sytuacja oznacza większe wpływy w ramach opłat licencyjnych od torów, za prawa telewizyjne i od sponsorów. Wydłużenie kalendarza jest realne, bo jest wystarczająca liczba kandydatów do organizacji wyścigów. Wietnam musi liczyć na poszerzenie kalendarza, bo inaczej nie mają żadnych szans na znalezienie się w Formule 1. Nawet wyłożenie na stół dużych pieniędzy nie zmieni sytuacji, bo Liberty Media będzie wolało bardziej sprawdzone miejsca, gdzie są kibice.
Poszerzenie kalendarza będzie możliwe po zmianach regulaminowych polegających na zmniejszeniu niezbędnego personelu zespołów na torach. Tak duża liczba wyjazdów w sezonie będzie wymagać rotowania pracownikami, gdy będzie ich potrzeba mniej, to nie będzie to wielkim problemem. To jedno z zadań postawionych przed Rossem Brawnem, który pracuje nad zmianami w regulaminach F1. Teoretycznie możemy spodziewać się wydłużenia kalendarza od 2019 roku. Nastąpi to o ile wszystkie dotychczasowe tory utrzymają swoje wyścigi Grand Prix. To nie jest pewne, bo przy kilku wyścigach pojawiają się znaki zapytania.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: