Jules Bianchi został ciężko ranny w wypadku na torze Suzuka. Doznał urazów głowy, przeszedł operację. Teraz przebywa na oddziale intensywnej terapii, gdzie samodzielnie oddycha. Najbliższe godziny będą decydujące. Ale na tę chwilę wygląda to optymistycznie. Widzę dużo komentarzy w internecie mocno krytykujących FIA w kontekście tego wypadku. Ale wszelkie procedury zostały przeprowadzone prawidłowo. Wywieszono podwójne żółte flagi. Bianchi powinien bardzo zwolnić i przejechać ten odcinek ostrożnie. Nie zrobił tego, lub awarii uległ jego bolid. Wyjazd SC po wypadku Sutila nie był konieczny. Takie sytuacje zdarzają się bardzo często i kierowcy wiedzą, że muszą przy podwójnych żółtych flagach odpuścić gaz i jechać ostrożnie. Warunki pogodowe były jeszcze dobre, w końcu prawie wszyscy jechali na pośrednich oponach.
Adrian Sutil uderzył w barierę na wyjściu z zakrętu numer 7. Ten zakręt znajduje się przed punktem pomiaru czasu na końcu pierwszego sektora. Jules Bianchi jechał najszybciej w tym miejscu podczas wyścigu 253 km/h. A więc w zakręcie numer 7 jego prędkość wynosiła 213 km/h. Bianchi powinien przy podwójnych żółtych flagach bardziej zwolnić w tym miejscu. Nie widzieliśmy nagrania z tego wypadku. Przyczyną mogła być awaria, ale trudno sobie wyobrazić aby nastąpiła ona akurat w tym miejscu i czasie. Poza tym, gdyby zwolnił w tym miejscu to mimo awarii nic groźnego by mu się nie stało. Bianchi musiał stracić kontrolę nad bolidem, przyśpieszając w zakręcie numer 7, a więc musiał jechać w tym miejscu zbyt szybko. I to on sam jest odpowiedzialny za ten wypadek, nie FIA, ani nie porządkowi.
Zdjęcia szczegółowo pokazujące rozbity bolid znajdziecie TUTAJ.
Wyścigi Formuły 1 niosą za sobą ryzyko i tak pozostanie. W przeciągu ostatnich 20 lat normy bezpieczeństwa wyśrubowano do najwyższych poziomów. Kilku kierowców wyszło bez szwanku w tym czasie z wypadków, których dawniej nie byliby w stanie przeżyć. Tak naprawdę jedynym słabym punktem jest głowa kierowcy. Konstrukcje bolidów i barier wokół toru przygotowuje się w takich sposób, że ryzyko uderzenia w głowę jest minimalne. Pozostają tylko dwie sytuacje: pechowe uderzenie w stojący na poboczu bolid, dźwig lub innych pojazd który z jakiegoś powodu znalazł się na torze. Lub uderzenie oponą bądź też jakąś częścią, która odpadła od innego bolidu. Nie da się wyeliminować wszystkich zagrożeń. Ale to są w końcu wyścigi samochodowe, wypadki się zdarzają.
Wyjściem i testowanym rozwiązaniem są zamknięte kokpity. To byłaby rewolucja w F1. Przyniosła by za sobą kilka pozytywów, ale i negatywów. Ten temat na pewno wróci na tapetę po tym wypadku. FIA testowała już takie rozwiązanie. Wygląd bolidów uległ by zupełnej zmianie. Bardzo zyskałaby aerodynamika. Ale czy widzowie i kierowcy byliby zadowoleni? Raczej nie.
AKTUALIZACJA:
Pojawiają się nowe informacje w sprawie tego wypadku w tym nagranie wideo. Wygląda to bardzo groźnie. Bianchi wpadł w dźwig z ogromną prędkością. Do tej pory wydawało mi się, że to musiał być jego błąd. Patrząc na nagranie wydaje mi się, że coś mogło ulec awarii w bolidzie. Po prostu wyleciał ze zbyt dużą prędkością.
Widać, że sędziowie machają zieloną flagą na wieży tuż za dźwigiem, ale to sygnał dla dalszej części toru. Bianchi wypadł przy podwójnych żółtych flagach, które dobrze widział. Miał też ostrzeżenia na kierownicy. Ta zielona flaga nie mogła go zmylić, bo była zbyt daleko od miejsca w którym stracił kontrolę nad bolidem. Prawie na pewno jej nie widział.