Poznaliśmy szczegóły na temat tego czym mają być sobotnie wyścigi kwalifikacyjne w Formule 1. Liberty Media chce wprowadzić je testowo w sezonie 2021, a docelowo w kolejnych latach mają być obecne podczas wybranych weekendów wyścigowych.
Już jutro, a więc 11 lutego 2021 roku odbędzie się ważne posiedzenie komisji F1 podczas której będzie dyskutowany szereg istotnych kwestii. Jedną z nich jest propozycja zamrożenia rozwoju silników (szczegóły), a drugą pomysł na wyścigi kwalifikacyjne.
Pomysł Liberty Media na wyścigi kwalifikacyjne
Wyścigi kwalifikacyjne (prawdopodobnie nazwa „wyścigi sprinterskie” będzie bardziej trafna w przyszłości) według planu Liberty Media mają pojawić się trzykrotnie w sezonie 2021 jako test. Z medialnych informacji wynika, że chcieliby je sprawdzić przy wyścigach w Kanadzie, Włoszech i w Brazylii.
Plan na tego typu zmianę w weekendzie wyścigowym wygląda następująco. W piątek rano byłby godzinny trening, a zamiast drugiego popołudniowego treningu byłaby sesja kwalifikacyjna rozgrywana na podstawie znanych zasad. W sobotę rano prawdopodobnie bez zmian byłby trening, a po południu wyścig kwalifikacyjny. Taki wyścig byłby rozgrywany na dystansie około 100 km, czyli 1/3 normalnego Grand Prix. Kierowcy ustawialiby się do niego na takich polach startowych, jakie wywalczyli sobie w piątek. Wyścig byłby krótki, więc niepotrzebne byłyby pit-stopy. Według zamysłu szefów F1, zawodnicy jechaliby na maksa na krótkim dystansie. Za wyścig kwalifikacyjny przyznawane były punkty. To zostanie dopiero ustalone, ale prawdopodobnie będzie to mniej więcej 1/3, albo 1/2 normalnych punktów. Być może zastosowana byłaby dawna punktacja: 10-8-6-5-4-3-2-1. Punkty miałoby dostawać tylko ośmiu kierowców. W niedzielę bez zmian odbywałby się główny wyścig Grand Prix, a kierowcy ustawialiby się na takich polach startowych na jakich ukończyli zmagania w sobotę.
Różne media dostały informacje na ten temat, a także same dorzuciły swoje teorie. Są pomysły aby na taki wyścig dodać więcej stref DRS, czy inne ustawienia silników, aby było więcej zmian pozycji. Takie wyścigi nie mogłyby odbywać się na nowych torach, ani podczas finału sezonu.
Dlaczego Liberty Media forsuje ten pomysł?
Liberty Media szuka nowych źródeł dochodów dla Formuły 1. Dalsze poszerzanie kalendarza napotyka na opór zespołów, a przez pandemię koronawirusa wcale nie ma teraz tylu chętnych co dawniej. Muszą zrobić coś, aby F1 dalej się rozwijała i zarabiała więcej pieniędzy. Odkurzyli i zmodyfikowali więc znany pomysł na wyścigi kwalifikacyjne. Ten pomysł został w ostatnich latach trzykrotnie odrzucony przez zespoły, ale on zawsze zakładał odwracanie kolejności na polach startowych. Teraz tego elementu nie ma.
Władze F1 docelowo chciałby, aby takie wyścigi kwalifikacyjne rozgrywano podczas kilku wyścigów w sezonie, maksymalnie połowie. W ten sposób poszczególne weekendy odróżniałyby się od siebie. Natomiast główny powód to pieniądze. Aby mieć u siebie taki zmodyfikowany format weekendu, organizator wyścigu musiałby więcej zapłacić. W ten sposób na jego torze przez trzy dni byłyby ważne sesje, co miałoby zwiększyć sprzedaż biletów na piątki i soboty. W F1 poza pojedynczymi torami w piątki na trybunach są pustki. Taki format miałby być także dobry dla telewizji, bo miałby więcej ciekawych sesji, a mniej treningów, które mało kto ogląda. Liberty Media w ten sposób zwiększyłoby swoje dochody, a kalendarz nie uległby rozszerzeniu.
Głosowanie w komisji F1
W nowym Porozumieniu Concorde, które obowiązuje od tego roku wprowadzono inny system podziału władzy. Obecnie organem, który podejmuje decyzje jest komisja F1. Jest w nim 30 głosów: 10 dla FIA, 10 dla Liberty Media i 10 dla zespołów (każdy zespół będzie miał jeden głos). Aby dane rozwiązanie było wprowadzone do regulaminu musi uzyskać 25 lub 28 głosów. 25 głosów jest potrzebnych w przypadku zmian na kolejny sezon, a 28 w przypadku zmian na obecny sezon. W przypadku głosowania kwestii związanej z silnikami, do ogólnej puli dochodzą jeszcze cztery głosy dla przedstawicieli producentów. Wtedy łączna liczba głosów wynosi 34, a do przegłosowania zmian trzeba 27 lub 30 głosów.
Następnie wszelkie decyzje będą musiały być zatwierdzane przez Światową Radę Sportów Motorowych FIA, ale to zawsze jest formalność, bo Rada może tylko zatwierdzać wcześniej ustalone zmiany, a nie proponować swoje. Ferrari wciąż ma swoje veto, ale oni nie mogą go stosować w stosunku do wszystkich decyzji. Poza tym Ferrari podobno nigdy z tego prawa nie skorzystało, zwykle tylko grozili skorzystaniem, aby coś lepszego wynegocjować.
Moim zdaniem
Nie jestem zwolennikiem tego pomysłu, bo to stoi w sprzeczności z tradycją w F1. Jeżeli już chcą zmieniać format weekendu, to może sprinterskie wyścigi jako dodatek w sobotę, ale bez wpływu na niedzielę: w piątek kwalifikacje do niedzielnego wyścigu, a w sobotę dodatkowy, krótki wyścig.
Forsowany przez Liberty Media wyścig kwalifikacyjny wcale nie będzie wielkim urozmaiceniem, bo potrwa około 30 minut, a kierowcy pojadą około 20 okrążeń. Nie spodziewam się, aby zawodnicy bardzo ryzykowali, bo każdy błąd będzie nie do nadrobienia. W takim wyścigu, jeśli kierowca musiałby zjechać po nowe opony do boksów, albo po wymianę przedniego skrzydła, to on tego straconego czasu nie nadrobi. Każde uszkodzenie samochodu miałoby bardzo duże skutki w sobotę i w niedzielę. Kierowcy F1 do perfekcji w ostatnich latach nauczyli się jeździć kontrolując tempo, aby dbać o opony i silniki. Tutaj byłoby to samo. Zmiany mogłyby być tylko na pierwszym okrążeniu, a później jedynie pojedyncze. Różne strategie nie byłyby czynnikiem, a najlepsi kierowcy byliby na czele.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: