Wyścig o GP Węgier 2015 pokazał, że Formuła 1 wcale nie umiera. To najlepszy wyścig tego sezonu i jeden z najlepszych w ostatnich latach. I to mimo braku opadów deszczu, czy zamieszania z szybko niszczącymi się oponami. A wszystko to na Hungaroringu, torze który nie słynie z emocjonujących wyścigów. Ale jak taki się trafi, to jest jednym z najlepszych w sezonie.
Wyścig o GP Węgier 2015 był znakomity. Dwóch rzeczy tylko mi zabrało: walki o zwycięstwo i nieco mniej surowych kar od sędziów. Nie było walki o zwycięstwo, bo Sebastian Vettel po znakomitym starcie kontrolował cały czas wyścig. Nikt nie potrafił mu zagrozić. A walka o zwycięstwo zawsze jest najciekawsza. Sędziowie według mnie w kilku momentach przesadzili z karami. Za przekraczanie prędkości w alei serwisowej wystarczy dodać 5 sekund do czasu, a nie dawać od razu karę przejazdu przez aleję serwisową.
Ferrari zaprezentowało się znakomicie. Nic na to nie wskazywało w dwóch poprzednich dniach tego weekendu. Prawdopodobnie to niższe temperatury w niedzielę idealnie odpowiadały ich bolidowi. Obaj kierowcy pojechali bardzo dobrze. Ale to Vettel cały czas kontrolował wyścig i jechał nieco szybciej niż Raikkonen. Finowi przytrafiła się później awaria przez którą stracili szansę na dublet – pierwszy od GP Niemiec 2012. Ciekawe co z przyszłością Raikkonena w zespole. Czy taka forma wystarczy szefostwu?
Kierowcy Mercedesa solidarnie we dwójkę, w drugim kolejnym wyścigu bardzo zepsuli start. To bardzo dziwna sytuacja, która dostarcza nam wielu emocji. Patrząc na samą reakcję startową, to ta nie była zła. Ale bezpośrednio po niej rywale zyskują mnóstwo czasu. Ciekawe, jak to będzie wyglądało w Belgii, gdy kierowcy w pełni przejmą na siebie procedurę startową.
Widzieliśmy dzisiaj starego Lewisa Hamiltona jeszcze z lat w McLarenie. Lewisa, któremu przytrafiają się głupie błędy. Lewisa, który za bardzo i szybko chce, co nie kończy się dobrze. Hamilton zrobił dzisiaj trzy błędy. Przez cały weekend był zdecydowanie najszybszy, podobnie było dzisiaj, gdy miał przed sobą pusty tor. Na własne życzenie nie wygrał wyścigu. O zepsutym starcie już pisałem. To można mu jeszcze wybaczyć, ale dwóch kolejnych sytuacji już nie. Nie wiem, co chciał zrobić na pierwszym okrążeniu na hamowaniu do szykany, ale Rosberga nie dało się tam wyprzedzić. Zamiast zakończyć pierwsze okrążenie na czwartym miejscu i jechać po zwycięstwo, to Lewis wypadł na pobocze i wylądował na 10 pozycji. Zanim nadrobił na tym krętym torze te miejsca, to był już 30 sekund za liderem. Kolejna sytuacja, to kolizja z Ricciardo po restarcie. Najpierw został nieco za daleko za Rosbergiem, gdy SC zjechał z toru, co umożliwiło atak Australijczykowi. A potem niepotrzebnie blokował go za wszelką cenę. Hamilton miał dzisiaj tempo aby to wygrać. Nawet z tymi dwoma pierwszymi problemami, dzięki wyjazdowi SC. Ale tak jakby nie chciał tego zrobić. Ale finalnie jeszcze powiększył przewagę w klasyfikacji. To pokazuje siłę jego i jego zespołu. Mercedes po wakacjach wreszcie poprawi silnik, czego wszyscy rywale bardzo się obawiają.
Rozczarowaniem była również postawa Nico Rosberga. Rosberg miał lepszy bolid od Ferrari, a mimo to nie potrafił dotrzymać im tempa. Przy takich problemach Hamiltona, to Nico powinien to wygrać. Ale w pierwszej części wyścigu zbyt odstawał od Ferrari, cały czas tracił czas. A po restarcie, mimo bycia w zasięgu systemu DRS nie potrafił nawet zaatakować Vettela. Potem przebił oponę w starciu z Ricciardo. Ale to był incydent wyścigowy. Stracił przez to bardzo wiele punktów.
Red Bull się odrodził i dwaj kierowcy zameldowali się na podium. Znakomity wyścig zarówno Daniła Kwiata, jak i Ricciardo. Obaj mieli kilka przygód, Ricciardo aż trzy kontakty z innymi bolidami. Ale prezentowane tempo i kilka problemów rywali dały im najlepszy wynik w sezonie. Im więcej bolidów w czołówce tym lepiej dla rywalizacji. Było to dzisiaj widać na torze.
Dwa bolidy z punktami i piąte miejsce Fernando Alonso, to jak zwycięstwo dla McLarena. Było widać wielką radość w zespole, jak Hiszpan mijał linię mety. Wykorzystali potknięcia rywali i udało się uzyskać dobry wynik. Pierwszy raz w tym roku przez cały wyścig mogli korzystać z systemu ERS, co od razu przyniosło efekty. Czasy okrążeń były równiejsze i udawało im się podjąć skuteczną rywalizację z rywalami. Warto przyjrzeć się bliżej sytuacji, gdy Alonso znalazł się tuż za Raikkonenem, który stracił system ERS – wart 160 KM przez 33,3 sekundy na każdym okrążeniu. Tempo Kimiego spadło wtedy w porównaniu do Vettela o ponad 2 sekundy na każdym okrążeniu. Alonso go wtedy wyprzedził oddublowując się. Ale nie przyszło mu to wcale bardzo łatwo. To pokazuje o ile w tyle za rywalami jest silnik Hondy. W ten weekend Eric Boullier mówił o 120 KM. Patrząc na tę sytuację i ich prędkości maksymalne, to może być to aż tak duża różnica.
Dla mnie największym rozczarowaniem była jednak forma kierowców i zespołu Williams. Ten bolid prowadzi się fatalnie na tak krętych torach. Mieliśmy już taką samą sytuację w Monaco. Teraz żaden z kierowców nie zdobył nawet punktu, a jeszcze w poprzednim wyścigu walczyli o zwycięstwo. To jest niesamowity spadek formy. Na Spa znowu wrócą do czołówki – taki mają bolid. Muszą coś z tym zrobić na przyszły sezon. Forma na mokrym torze też jest bardzo zła.
Dziwne rzeczy dzieją się z zespołem Force India. Ich bolid okazuje się być niezwykle kruchy. Pojawiają się awarie, które nie powinny mieć miejsca. Czyżby wersja B bolidu, wprowadzona na Silverstone była nie do końca zoptymalizowana, a może pojawiły się jakieś problemy na etapie produkcji części? Jak jeszcze pojawi się jedna taka sytuacja, to FIA powinna się temu bliżej przyjrzeć. Bo takie zdarzenia stwarzają duże zagrożenie dla innych.
Tor Hungaroring jest obiektem, który chyba najbardziej zyskał na wprowadzeniu systemu DRS w 2011 roku. Ruchome tylne skrzydło bardzo uprasza wyprzedzanie, na wielu torach aż za bardzo. Ale na Hungaroringu, gdzie do manewrów wyprzedzania dochodziło bardzo rzadko pasuje idealnie. Gdyby nie DRS nie mielibyśmy tak dobrego wyscigu ani w tym, ani w poprzednim sezonie.
Oby więcej takich wyścigów, jak GP Węgier 2015 i poprzednie GP Wielkiej Brytanii. Formuła 1 odżyje. Najgorsze co może się zdarzyć w rywalizacji, to przewidywalne wyniki. Gdy mamy niespodzianki, to od razu wzrasta zainteresowanie. Po przerwie wakacyjnej przyjdzie czas na poprawki jednostek napędowych, zobaczymy jak zmieni to układ sił.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: